To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

I nagle po wielu latach przykładnego życia okazało się, że ma zawrotny romans ze studentką. Zjawił się u mnie w momencie, kiedy zdecydował się podjąć walkę i odbudować zrujnowane małżeństwo. Ten człowiek regularnie biegał, grał w piłkę ręczną, uczył się rzeźbić i stale podwyższał kwalifikacje zawodowe. Był czynny i w pełni korzystał z życia. Żona wręcz przeciwnie - przybyło jej dziesięć kilogramów i przestała dbać o swój wygląd. Od kiedy dzieci usamodzielniły się, zabrakło jej jakichkolwiek bodźców do rozwoju. Wieść o romansie męża była dla niej straszliwym wstrząsem. Początkowo odizolowała się jeszcze bardziej, obraziła na cały świat i całymi dniami płakała. Podczas pierwszej rozmowy ze mną była w okropnym stanie. Tego samego wieczoru spotkałem się z jej mężem. Pytałem, czy rzeczywiście studentka ma taką przewagę nad żoną. - Cóż, właściwie nie - odpowiedział. - Obydwie są atrakcyjne, choć różne - jedna blondynka, druga brunetka. Jill jest oczywiście młodsza, ale obie mi się bardzo podobają. Mogę się uważać za szczęściarza - interesują się mną dwie fantastyczne kobiety. Jedyna różnica między nimi polega na tym, że w Jill jest jakby więcej życia. Żona też miała kiedyś otwartą głowę i robiła mnóstwo rzeczy. Jest inteligentna i ja ją naprawdę ciągle kocham. Tylko, że tak się ostatnio zaniedbała: intelektualnie, fizycznie i w ogóle. Codziennie wypija dwie, trzy lampki wina i jest właściwie zamroczona przez resztę wieczoru. Zadziwiające, do jakiej mobilizacji zdolni są ludzie w sytuacji realnego zagrożenia. W dwa tygodnie później żona wykładowcy była kimś zupełnie innym. Wyszczuplała, zrobiła sobie nową fryzurę. Powiedziała mi: - Zrozumiałam, że jeśli chcę być atrakcyjna dla Billa, muszę się rozwijać. Nie wiem, jak do tego doszło, ale ja przespałam te dwa ostatnie lata. Nie przestałam kochać Billa, natomiast przestałam szanować samą siebie! A przecież świat jest taki wielki i wspaniały. Tyle w nim do zobaczenia i do zrobienia. Jak widać, żona, która na powrót zaczyna interesować się życiem, sama przez to staje się bardziej interesująca. Mój znajomy wykładowca zakochał się powtórnie we własnej małżonce, zerwał ze studentką i jest teraz bardzo szczęśliwy. Potrzeba tworzenia Nie jest więc prawdą, że odrębne sfery zainteresowań małżonków szkodzą ich wzajemnej więzi. Odkrycie i rozwijanie swoich talentów i preferowanych aktywności - oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji - może być wielkim darem dla partnera. Bóg zaszczepił w nas potrzebę. tworzenia. Erik Erickson nazywa to "produktywnością" człowieka. Matki wychowujące małe dzieci mają aż nadto sposobności ku temu, by tę potrzebę zaspokoić. Gdy jednak dzieci dorastają, powstaje pustka, która domaga się wypełnienia. Dr Neil Warren, dyrektor Fuller Graduate School of Psychology powiedział kiedyś: "Moja żona najbardziej podoba mi się w chwilach, kiedy coś sprawia jej osobistą satysfakcję. Najszczęśliwszy jestem z nią wtedy, kiedy ona sama jest szczęśliwa i zadowolona". Zbyt wielka zażyłość Ciekawe, że zbyt wielka zażyłość z partnerem może odbić się negatywnie na poczuciu własnej wartości, a co za tym idzie również na więzi partnerskiej. - Nie pojmuję - skarżył mi się kiedyś pewien mąż. - Do najgorszych kłótni dochodzi między nami po cudownych weekendach we dwoje. Dlaczego po kilku dniach w jakimś pięknie położonym hotelu, po wspaniałych zbliżeniach i mnóstwie wspólnych rozrywek kłócimy się do upadłego? Powodów może być wiele, ale w takich konfliktach często dochodzi do głosu potrzeba samotności. Jedna lub obie strony podświadomie domagają się w ten sposób niezbędnej przestrzeni. I rzeczywiście. W tydzień później usłyszałem od jego żony: - Od ślubu jesteśmy jak papużki-nierozłączki. Ile razy zapowiadam, że następnego dnia idę rano pobiegać, Bob nastawia sobie budzik, żeby pójść ze mną