To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

ByBa w nim jaka[ obBkaDcza gorycz. Za mymi plecami pojawili si tymczasem widzowie: kilku go[ci i garstka sBu|by. Na dziedziDcu rozlegB si szczk |elaza.  Wiecie, |e nie mam broni  usByszaBam spokojny gBos d'Urbeca.  MiaBbym brudzi tw krwi szlachetne ostrze, pachoBku? Hej, lokaje!  Grupka zbirów zaszBa d'Urbeca od tyBu. Jaka[ kobieta wybuchnBa piskliwym [miechem.  Do[ tego, panie de Vandeuil!  zawoBaBam rozkazujco. RozejrzaB si, próbujc ustali, kto wydaB ten rozkaz, ja tymczasem zaczBam schodzi ze schodów. W nagBej ciszy sBycha byBo tylko gBuchy stuk mojej laski.  Nie zamierzam traci swojej inwestycji  o[wiadczyBam zimno, stajc tu| przed obna|onym ostrzem. MusiaBam wyglda jak zjawa z tamtego [wiata w swoich czarnych brokatach, z t upiornie biaB plam twarzy, bo Vandeuil na moment znieruchomiaB.  Madame, zechciej Baskawie si std usun  zabrzmiaB przerazliwie spokojny gBos d'Urbeca.  Wol ju| doprawdy da temu panu nauczk.  Prosz, có| za niespodzianka! A ja my[laBem, |e kto[ taki jak ty bdzie wolaB skry si za spódnic  zadrwiB de Vandeuil.  Nie musi, mój panie  odrzekBam, starajc si nada gBosowi mo|liwie zBowrogie i znaczce brzmienie.  Nie musi, gdy| ten czBowiek jest jednym z nas.  Czy to znaczy, |e zalicza si do grona starszych dam?  spróbowaB znów zadrwi de Vandeuil, lecz jego piskliwy [mieszek [wiadczyB o zdenerwowaniu. 361  Astarot nie darowuje zniewag  oznajmiBam dobitnie.  Nigdy. Powiedz to Brissacowi.  Zauwa|yBam, |e szpada w jego rku zadr|aBa, a jej koniec lekko si obni|yB.  Czekam na paDsk odpowiedz, przypominajc zarazem, |e Astarot bardzo nie lubi czeka. Czuj si w obowizku ostrzec ci, monsieur, | taka zwBoka mo|e by uznana za zniewag.  Ostrze zniknBo w pochwie, a sam de Vandeuil odstpiB na bok.  Nie chc obra|a tej sBawnej siedziby, plamic jej kamienie tw krwi, panie d'Urbec  spróbowaB but pokry swe zmieszanie.  Z tego powodu, jak równie| z powodu wielkiego szacunku, który |ywi ku pani tego domu i obecnej tutaj starszej damie, spotkam si z tob gdzie indziej  zamaszy[cie zdjB kapelusz z gBowy.  Doskonale. Na to spotkanie nie omieszkam wzi ze sob szpady  o[wiadczyB d'Urbec, rewan|ujc si przeciwnikowi ukBonem. Dopiero w tej chwili dostrzegB za sob uzbrojonych pachoBków, ale i teraz pozostaB nieporuszony.  Monsieur d'Urbec, je[li s tu paDscy tragarze, zechciej ich odesBa. Prosz, by[ eskortowaB mnie do domu moim powozem