To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

10 „Informacją” w rozumieniu naukowej teorii informacji jest właśnie niezależne od jakiejkolwiek treści, a dające się stwierdzić, odchylenie rozrzutu sygnałów od statystycznej przeciętnej. „Zawartość” tak zdefiniowanej informacji nie ma absolutnie nic wspólnego z „treścią” tego, co w naszym potocznym języku przywykliśmy nazywać „określoną” informacją. Jest ona – ściśle mówiąc – zdefiniowana miarą odchylenia od przeciętnej, dającą się stwierdzić ilościowo. Przyznaję, że nie jest łatwo zrozumieć tak abstrakcyjne, w sensie potocznej mowy pozbawione treści, czysto matematyczno-statystyczne pojęcie informacji. Nie sposób (zresztą nie ma potrzeby) w kilku wierszach tutaj wytłumaczyć i przekonać, na czym polega jego bezcenna wartość dla nauki. Kto chce się tego dowiedzieć, musi zapoznać się z specjalnym wprowadzeniem do tego tematu.11 Zresztą nazwa „teorii informacji” w tych warunkach nie jest szczególnie szczęśliwie dobrana, co wielu fachowców przyznaje. Słuszniej byłoby mówić o teorii opracowania lub przekazywania sygnałów. Różne względy historyczne spowodowały, że termin ten zyskał sobie już prawo obywatelstwa. Nic dziwnego, że może wprowadzać w błąd laika, który nie musi wiedzieć, iż w nowoczesnej nauce słowo „informacja” ma zupełnie inne znaczenie niż to, do którego był przyzwyczajony. Ale uczony roszczący sobie prawo do kompetencji naturalnie musi to wiedzieć. Szczególnie wówczas, gdy wypowiada się krytycznie bądź nawet polemicznie w sprawie zastosowania tego pojęcia do określonej dziedziny badań naukowych. Astronom, który uważałby drogę mleczną ze względu na jej nazwę za produkt mleczarski, naraziłby się na śmieszność. Zupełnie taki sam wymiar ma owo pomieszanie pojęć, które stanowi podłoże polemicznych ataków Wildera Smitha i Wolfganga Kuhna przeciwko „oficjalnym poglądom” związanym z „informacją” w jądrze komórki.12 Między trójkami zasadowymi a aminokwasami właśnie nie zachodzi taki stosunek, jak na przykład między nadawcą a odbiorcą telegramu. Informacja, o jaką tutaj chodzi, nie ma charakteru „semantycznego”. Nie bywa także między obu partnerami w jakikolwiek sposób „wymieniana”. A skoro nie ma „treści” w po tocznym znaczeniu, jakiekolwiek porozumienie jako założenie jej skuteczności również nie może wchodzić w rachubę. Ktoś mógłby się wobec tego zapytać, co w takim razie w ogóle jeszcze pozostaje. Uczony odpowiedziałby na to – oczywiście w dużym uproszczeniu – iż mieszcząca się w jądrze żywej komórki cząsteczka DNA zawiera informację w tym sensie, że kolejność (sekwencja) członów zasadowych, z jakich się składa; nie odpowiada czysto przypadkowemu rozrzutowi. Sekwencja zasad DNA właśnie odbiega od przeciętnego rozrzutu statystycznego w wymiarze ilościowym, który można wyrazić rachunkowo. Jeszcze prościej można by powiedzieć, że rozrzut zasad w obrębie łańcucha DNA nie odpowiada rozrzutowi „szumu optycznego”, jaki na przykład obserwujemy na ekranie włączonego aparatu telewizyjnego, kiedy stacja nadawcza jest wyłączona. Raczej odpowiada rozrzutowi „rozpoznawalnego wzorca”. Na marginesie zwracamy uwagę, że ten nieprzypadkowy rozrzut zasad łańcucha DNA występuje nie tylko w żywej komórce, lecz także całkiem spontanicznie pod wpływem czynników praw natury wtedy, kiedy sztucznie w laboratorium zsyntetyzowany łańcuch DNA jest pozostawiony sobie samemu i potem dalej rośnie. Obliczenia i doświadczenia dokonane w instytucie Manfreda Eigena wykazały, że jest to po prostu wynik różnorakich „powinowactw” rozmaitych członów molekularnego łańcucha. Pewne człony w określonym miejscu cząsteczki nadają jej zwiększoną stabilność, a tym samym większą „szansę przetrwania” w probówce. Mają one zatem wyższość nad innymi uszeregowaniami, w których graniczące ze sobą człony łańcucha mniej dobrze „się znoszą” i wobec tego szybciej rozpadają się w wodnym środowisku. Przebiega tu więc w probówce najprawdziwsza ewolucja na poziomie jeszcze czysto chemicznym, przedbiologicznym: przypadkowo powstałe warianty cząsteczek są selekcjonowane przez swoje środowisko pod kątem trwania czasu przeżycia. Ten wynik doświadczalny wskazuje wyraźnie, że ewolucja nie jest – jak to nazbyt często bezmyślnie zakładamy – procesem swoiście i wyłącznie biologicznym. Mamy tu więc znowu do czynienia z oddziaływaniem jednej i tej samej zasady bez względu na granice, które narzuciliśmy przyrodzie. W ten sposób więc w probówce – aż całą pewnością także w naturze – z uprzywilejowaną obfitością tworzą się łańcuchy DNA o ściele określonych wzorcach sekwencji. A ponieważ dla uczonego taki wzorzec stanowi „informację”, cząsteczki te „zawierają” teraz informację, i to – co jest szczególnie ważne – informację powstałą spontanicznie. Jest ona nie tylko absolutnie pozbawiona treści (w potocznym tego słowa znaczeniu), ale zrazu nie ma także żadnego „znaczenia”. Powstała tylko cząsteczka, która – aby to zupełnie prosto wyrazić – od przeciętnej odróżnia się pewną „niezwykłością” swojej budowy