To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Zaprzeczenie, że zdolności umysłowe mogą się rządzić własnymi prawami, rodzi wątpliwości. Może to na przy- kład doprowadzić do tego, że ludzie poddawani psychoana- lizie nie będą w stanie zająć stanowiska w żadnej sprawie, nie czyniąc zastrzeżenia, że prawdopodobnie ich opinie są jedynie przejawem nieświadomych preferencji lub niechę- ci. Może to się także przyczynić do umocnienia iluzji, że lepsza wiedza o ludzkiej naturze polega na wykrywaniu ukrytych motywów stojących za każdym sądem lub uczu- ciem... innych osób! Tym samym, może to prowadzić do postawy zadufanego w sobie wszystkowiedzącego. Inną konsekwencją jest wzmacnianie niepewności w od- niesieniu do uczuć, co niesie ze sobą niebezpieczeństwo ich spłycenia. Mniejsza lub większa świadomość typu: „to wła- śnie dlatego, że..." może się stać niebezpieczna dla sponta- niczności i głębi przeżyć emocjonalnych. Dlatego też często odnosi się wrażenie, iż osoba poddana psychoanalizie jest wprawdzie lepiej zaadaptowana, lecz zarazem staje się jak- by „osobą mniej realną" lub, można by powiedzieć, mniej żywą. Obserwacje tego typu efektów często są wykorzystywa- ne do wzmocnienia uświęconego tradycją złudzenia, że zbyt duża świadomość sprawia, iż człowiek staje się bezproduk- tywnie „introspekcyjny". Jednak z nazwania czegoś „intro- spekcyjnością" wynika o wiele więcej, niż z ukrytego prze- konania o wszechobecności motywów ogólnie traktowanych jako coś niższego. Sam Freud uważał instynkty za coś mniej wartościowego, mimo iż starał się rozpatrywać je z często * We wspomnianej wyżej pracy Freud stwierdza - mówiąc o swoich spostrzeżeniach, że ludzie szczodrzy mogą nas zadziwić pojedynczymi przejawami chciwości - „Pokazują nam one, iż te chwalebne i cenne wła- ściwości oparte są na kompensacji i nadkompensacji" [cyt. za: Psycholo- gia zbiorowości i analiza ego, op. cit., s. 168]. 171 naukowego punktu widzenia i podkreślał, że są one tak odległe od normalnego wartościowania, jak instynkt zmu- szający łososia w okresie składania ikry do popłynięcia w gó- rę rzeki. Jak to się często zdarza, entuzjazm płynący z wy- korzystania nowego ważnego odkrycia może doprowadzić jego zastosowanie do takiego punktu, w którym traci ono swoją trafność. Freud uczył nas, aby w sposób sceptyczny przypatrywać się uważnie naszym motywacjom; pokazał też dalekosiężny wpływ nieświadomych popędów egocen- trycznych i antyspołecznych. Ale czystym dogmatem było- by twierdzenie, że jakiś sąd nie może być po prostu wyra- żeniem tego, co ktoś uważa za słuszne lub niesłuszne, że nie można być oddanym jakiejś sprawie, co do której war- tości jest się przekonanym, że przyj acielskość nie może być bezpośrednim, prostym przejawem dobrych stosunków mię- dzyludzkich. W literaturze psychoanalitycznej często ubolewa się, że mało wiemy na temat „ego" w porównaniu z naszą rozległą wiedzą dotyczącą „id". Niedostatek ten przypisywany jest historycznemu rozwojowi psychoanalizy, która najpierw prowadziła szczegółowe studia nad „id". Wyraża się nadzie- ję, że z biegiem czasu będziemy dysponować równie szcze- gółową wiedzą w odniesieniu do „ego", ale nadzieja ta może być płonna. Teoria popędów, w wersji zaproponowanej,przez Freuda, nie pozostawia dla „ego" więcej miejsca, więcej „ży- cia", niż to wcześniej zreferowałam. Tylko poprzez odrzuce- nie teorii popędów możemy dowiedzieć się czegoś o „ego", lecz wtedy będzie ono już innym zjawiskiem, niż to, które miał na myśli Freud. Spróbuję wykazać, że „ego" w znaczeniu odpowiadają- cym opisowi Freuda nie jest czymś nieodłącznym ludzkiej naturze, lecz że jest zjawiskiem specyficznym dla nerwicy. Nie jest ono też czymś nieodłącznie związanym z cechami konstytucjonalnymi jednostki, u której rozwija się nerwi- ca. Jest ono skutkiem złożonego procesu, skutkiem aliena- cji od własnego „ja". Ta alienacja od własnego „ja" albo za- hamowanie spontaniczności indywidualnego „ja" -jak na- zwałam to przy innych okazjach* - jest jednym z kluczo- wych czynników, który nie tylko tkwi u korzeni neurotycz- nego rozwoju, lecz zarazem uniemożliwia jednostce pozby- cie się nerwicy. Gdyby neurotyk nie był wyobcowany od samego siebie, nie byłoby możliwe, aby rządziły nim neuro- tyczne tendencje ukierunkowane na cele, które w istocie są mu obce. Tym bardziej, że gdyby nie utracił on swojej zdol- ności oceny siebie i innych, to nie czułby się zależny od innych - tak jak to jest faktycznie. Przy głębszej analizie okazuje się bowiem, że wszelkiego typu neurotyczna zależ- ność wynika z faktu, iż jednostka utraciła swój punkt cięż- kości tkwiący w niej samej, a umieściła go w świecie ze- wnętrznym. Jeśli odrzuci się Freudowską koncepcję „ego", to przed terapią psychoanalityczną otworzą się nowe możliwości. Dopóki uważa się, że „ego" w swej najgłębszej istocie jest tylko służącym i kontrolerem „id", nie może się ono stać przedmiotem psychoterapii. Oczekiwania terapeutyczne mu- szą się wówczas ograniczać do lepszego dostosowania „nie- odpartych namiętności" do „rozsądku". Jeśli jednak potrak- tuje się „ego" wraz z jego słabością jako istotny element nerwicy, to wówczas jego zmiana musi się stać zadaniem terapii. Psychoanalityk musi wówczas rozważnie pracować nad ostatecznym celem, jakim jest przywrócenie pacjento- wi jego spontaniczności i zdolności osądu lub - używając terminu Jamesa - jego „duchowego ja". Zgodnie z anatomicznym podziałem osobowości na „id", „ego" i „superego", Freud doszedł do wniosków dotyczących natury konfliktów i natury lęku w nerwicach. Wyróżnił on trzy typy konfliktów: te, które istnieją między jednostką a otoczeniem (jakkolwiek w ostatecznym rachunku są one odpowiedzialne za dwa inne typy konfliktów, to jednak nie są specyficzne dla nerwicy); te, które zachodzą pomiędzy * Por. rozdz. V, Koncepcja narcyzmu, rozdz. XHI, Koncepcja „super- ego", rozdz. XV, Zjawisko masochizmu, rozdz. XVI, Terapia psychoanali- tyczna. 173 „ego" a „id" (pociągające za sobą niebezpieczeństwo, że „ego" zostanie przytłoczone ogromem popędów instynktownych); te, które zachodzą pomiędzy „ego" a „superego" (pociągają- ce za sobą lęk przed „superego"). Odpowiednie uzasadnie- nia tego podziału zostaną przedstawione w kolejnych roz- działach*