To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

To zbyt męczące dla mnie, postanowiłem wrócić do pokoju. Zamówiłem drinka, sączyłem go powoli, siedząc na balkonie. Valerie opalała się, od czasu do czasu wskakiwała do basenu; w momencie gdy chciałem się trochę położyć, zauważyłem, że zaczęła rozmawiać z Niemką. 235 Przyszła do mnie koło szóstej; zasnąłem z książką w ręku. Zdjęła kostium, umyła się pod prysznicem i wróciła do pokoju z ręcznikiem owiniętym wokół bioder, włosy miała lekko wilgotne. - Pomyślisz, że to jakaś moja obsesja, ale zapytałam Niemki, co ci Murzyni mają lepszego od mężczyzn białej rasy. Bo białe kobiety najwyraźniej wolą spać z Afrykańczykami, a biali mężczyźni z Azjatkami. Muszę zrozumieć dlaczego, to ważne dla mojej pracy. - Biali mężczyźni także czasami wolą Murzynki... -zauważyłem. - To się rzadziej zdarza; turystyka seksualna jest o wiele mniej rozpowszechniona w Afryce niż w Azji. Zresztą turystyka w ogóle. - Co ci powiedziała? - Że Murzyni są bardziej rozluźnieni, męscy, umieją się bawić, nie przejmują się byle czym, nie ma z nimi problemów, takie klasyczne powody. Odpowiedź młodej Niemki była oczywiście banalna, ale zawierała pewne zarysy właściwej teorii: w końcu biali to przecież tacy zahamowani i zamknięci w sobie Murzyni, szukający utraconej seksualnej niewinności. To oczywiście w niczym nie tłumaczyło tajemniczego powabu, jaki wydawał się emanować z azjatyckich kobiet, ani pochlebnej opinii w dziedzinie wyczynów seksualnych, jaką cieszyli się, według wielu świadectw, biali mężczyźni w Czarnej Afryce. Położyłem wówczas podwaliny nowej teorii, bardziej skomplikowanej i bardziej wątpliwej: mówiąc w skrócie, biali chcieli być opaleni i nauczyć się murzyńskich tańców; Murzyni chcieli rozjaśnić sobie skórę i wyprostować włosy. Cała ludzkość dążyła instynktownie do mieszanki, powszechnego braku rozróżnienia; i robiła 236 to przede wszystkim za pomocą tego elementarnego środka, jakim jest seksualność. Jedyny na razie, który doprowadził ten proces do końca, to Michael Jackson: nie był już ani czarny, ani biały, ani młody, ani stary; nie był już także w pewnym sensie ani mężczyzną, ani kobietą. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, jak wygląda jego życie osobiste; zrozumiawszy kategorie zwyczajnych przedstawicieli ludzkości, usiłował wszelkimi metodami je przekroczyć. Oto dlaczego mógł uchodzić za gwiazdę, a nawet za wielką gwiazdę - prawdę mówiąc, pierwszą na taką skalę - w historii świata. Wszystkie inne gwiazdy - Rudolf Valentino, Greta Garbo, Marlena Dietrich, Marilyn Monroe, James Dean, Humphrey Bogart - mogły być najwyżej uważane za zdolnych artystów, imitujących jedynie ludzki los, nadających mu wymiar estetyczny; Michael Jackson jako pierwszy usiłował pójść nieco dalej. Była to pociągająca teoria i Valerie wysłuchała mnie z uwagą; a jednak ja sam nie byłem do niej zbytnio przekonany. Czy należy wobec tego wyciągnąć wniosek, że pierwszy c ? b o r g, pierwsza istota, która zgodzi się na implan-tację w mózgu pewnych elementów sztucznej inteligencji pochodzenia pozaludzkiego, stanie się tym samym gwiazdą? Prawdopodobnie tak; ale to już nie miało wiele wspólnego z tematem. Michael Jackson może sobie być gwiazdą, ale z pewnością nie jest symbolem seksu; jeśli zależy nam na masowych podróżach turystycznych, przynoszących dochód i zapewniających rentowność drogich inwestycji, trzeba się uciec do bardziej podstawowych sił przyciągania. Nieco później Jean-Yves i reszta wrócili ze zwiedzania miasta. Muzeum historyczne było przede wszystkim poświęcone obyczajom Tainów, pierwszych mieszkańców 237 tego regionu. Wyglądało na to, że prowadzili spokojną egzystencję. Żyli z rolnictwa i rybołówstwa; do konfliktów z sąsiednimi plemionami właściwie nie dochodziło; Hiszpanie nie napotkali najmniejszych trudności, gdy przeprowadzali eksterminację tych istot w ogóle nieprzygotowanych do walki. Dzisiaj nic po nich nie pozostało, poza pewnymi minimalnymi śladami genetycznymi zauważalnymi w rysach twarzy niektórych jednostek; ich kultura całkowicie zanikła, mogłaby równie dobrze nigdy nie zaistnieć. Na niektórych rysunkach wykonanych przez księży, którzy - najczęściej na próżno - usiłowali uwrażliwić tych ludzi na przesłanie ewangelii, widać, jak uprawiają pola czy krzątają się w kuchni przy ogniu, a kobiety karmią dzieci piersią. Wszystko to sprawiało wrażenie może nie aż Edenu, ale przynajmniej „powolnego rytmu historii"; przybycie Hiszpanów wyraźnie przyspieszyło bieg zdarzeń. Po klasycznych konfliktach między dominującymi wówczas mocarstwami kolonialnymi Kuba w 1898 roku uzyskała niepodległość, by zaraz potem przejść pod panowanie Ameryki. Na początku 1959 roku, po kilku latach wojny domowej, rewolucyjne siły pod przewodem Fidela Castro odniosły zwycięstwo nad armią i zmusiły Batistę do ucieczki. Ze względu na narzucony światu podział na dwa obozy Kuba szybko musiała zbliżyć się do bloku sowieckiego i wprowadzić ustrój o charakterze marksistowskim. Pozbawiony wsparcia logistycznego po upadku Związku Radzieckiego, ustrój ten dzisiaj dogorywał. Valerie włożyła krótką spódniczkę rozciętą z boku i skąpy top z czarnej koronki; mieliśmy jeszcze czas, żeby napić się drinka przed kolacją. Wszyscy zebrali się wokół basenu i podziwiali zachód słońca nad zatoką. Na brzegu morza wrak statku towaro- 238 wego powoli pokrywał się rdzą. Inne, mniejsze statki kołysały się na niemal nieruchomych wodach; wszystko to sprawiało silne wrażenie kompletnej ruiny i opuszczenia. Z ulic miasta w dole nie przenikał żaden dźwięk; kilka latarni zapaliło się niechętnie. Przy stoliku, obok Jean--Yves'a siedział jakiś około sześćdziesięcioletni mężczyzna o zniszczonej, chudej twarzy i nędznym wyglądzie; i drugi o wiele młodszy, najwyżej trzydziestoletni, w którym rozpoznałem kierownika hotelu. Obserwowałem go już wielokrotnie tego popołudnia, kręcił się nerwowo, biegał od stolika do stolika, z miejsca na miejsce, sprawdzając, czy wszyscy zostali obsłużeni; jego twarz wydawała się naznaczona ciągłym niepokojem odczuwanym bez wyraźnego powodu. Widząc, że nadchodzimy, wstał żwawo, przysunął dwa krzesła, zawołał kelnera, zaczekał, aż ten się zjawi; potem pospiesznie udał się do kuchni. Stary mężczyzna patrzył ponurym wzrokiem, pozbawionym złudzeń, na basen, na pary siedzące przy stołach i w ogóle, jak się zdawało, na cały świat. - Biedny naród kubański... - wygłosił po długim milczeniu. -Już nic innego nie ma do sprzedania oprócz ciała. Jean-Yves powiedział nam, że mężczyzna mieszka tuż obok i jest ojcem kierownika hotelu. Ponad czterdzieści lat temu brał udział w rewolucji, walczył w pierwszych oddziałach żołnierzy po stronie Castro. Po wojnie pracował w fabryce niklu w Moi, najpierw jako robotnik, potem jako mistrz, w końcu - po ukończeniu studiów - jako inżynier