To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

OtwieraBa[ mi drzwi i jestem przekonany, |e byBa[ mniej wicej normalnie ubrana. ZdziwiBbym si w innym wypadku. - Nie wiem, Holger, ja nic nie wiem, mo|e zgubiBam j w taksówce? - W taksówce? Jak to w taksówce? W jakim celu miaBaby[ rozbiera si w taksówce? W naszym wieku? Takie rzeczy dziej si tylko w filmach pornograficznych, moja droga. - Ale nie ma jej, zrozum! Mam na sobie tylko |akiet od kostiumu, majtki, rajstopy i nic, ale to nic na dole. Nie wejd przecie| na sal w rajstopach! Pan Martin zwichrzyB wianuszek wBosów, otaczajcy jego bByszczc jak wielkanocna pisanka Bysin i rozejrzaB si z rozpacz po foyer. Wzrok jego padB na pani Hoppe. - Czy mog paDstwu w czym[ pomóc? - zapytaBa z zachcajcym u[miechem. - Pani Hoppe, co za szcz[cie! {ona wBa[nie wyraziBa obaw, |e brakuje jej pewnej istotnej cz[ci garderoby, w miejscu publicznym raczej niezbdnej... Czy byBaby pani uprzejma towarzyszy jej do toalety dla paD i sprawdzi, na czym polega problem? - Ale| oczywi[cie. - Pani Hoppe ujBa pod rami pani Martin z |arliwo[ci pielgniarki, spieszcej z pomoc ofierze wypadku. -Na pewno zaraz wszystko si wyja[ni. Pan Martin odetchnB z ulg. Zagubion spódnic pani Hoppe odnalazBa bez trudu pod pachami ssiadki. PodjechaBa tam na [liskiej podszewce i utkwiBa, zrolowana, na biu[cie. Pani Hoppe obcignBa j starannie i wygBadziBa macierzyDskim gestem na chudych po[ladkach pani Martin. - Wszystko w najlepszym porzdku - zameldowaBa panu Martinowi, popychajc w jego ramiona wci| jeszcze skoBowan |on. -Drobne nieporozumienie, nic wicej. Pan Martin wybuchnB potokiem gorcych podzikowaD, okr|ajc j jak rozradowany pies. Wyglda zupeBnie jak spaniel z tymi wilgotnymi orzechowymi oczami i kdziorkami wokóB uszu - pomy[laBa z czuBo[ci pani Hoppe. - Wierny, ci|ko pracujcy pies. Taki, co wszystko zniesie. Bernhard nigdy by jej nie pozwoliB na takie wyskoki. ByB dobrym m|em i uczciwym czBowiekiem, ale nie miaB za grosz poczu- 184 cia humoru. MaB|eDstwo, rodzin, a przede wszystkim siebie traktowaB ze [mierteln powag. Pani Hoppe byBa do niego szczerze przywizana, a jednak musiaBa po jego [mierci ze zdumieniem stwierdzi, |e to, co odczuwa, jest nie tyle bezgranicznym bólem, ile pewn ulg