To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Nie mam pojęcia. Może powinniśmy pokazać taśmę z nagraniem jakiemuś psychiatrze? - Ja sam nie mogę się doczekać, kiedy ją zobaczę. To może być dla nas kopalnia złota... Jak dużo wie Witkowski? - Też nie wiem. Wspomniał coś tylko o pytaniach z przeszłości, które wciąż jeszcze czekają na odpowiedź. Nie mam pojęcia, co miał na myśli. - Zapytajmy go o to. - Latham odwrócił się w kierunku pułkownika siedzącego na sterburcie w towarzystwie dwóch komandosów. - Stanley, możesz tu przyjść na chwilę? - Pewnie że tak. Pułkownik przeszedł na rufę i zatrzymał się między Karin i Lathamem. - Stosh, ty chyba wiedziałeś trochę więcej, niż dawałeś nam do zrozumienia, prawda? - Nie, przyjacielu. Nie wiedziałem, ale brałem pod uwagę taką możliwość. Freddie bardzo chętnie występował w przebraniu księdza, a jeśli chodzi o kolor włosów, to miał je jaśniejsze niż Marilin Monroe, naturalnie pod warunkiem że akurat ich nie ufarbował. Byłem przy tobie, Karin, kiedy kapitan wspomniał o wysokim jasnowłosym księdzu i zauważyłem, że postawiło cię to na baczność. Potem wystarczyło już tylko skojarzyć fakty. - Niemniej w dalszym ciągu nie rozumiem, na jakiej podstawie dopuszczałeś możliwość, że tam, w środku, będzie jej mąż. - Żeby to wyjaśnić, musimy cofnąć się o kilka lat. Kiedy dotarła do nas wiadomość o tym, że Frederik de Vries został zamordowany przez Stasi, natychmiast powzięliśmy pewne podejrzenia, na przykład, dlaczego tak starannie odnotowywano wszystkie przesłuchania, tortury, a wreszcie samą śmierć. To nie było normalne. Zazwyczaj takie sprawy trzyma się w głębokiej tajemnicy. Lekcja, jakiej udzielili założyciele obozów koncentracyjnych, nie poszła na marne. Karin skinęła głową. - Mnie też od razu wydało się to dziwne, podobnie jak Harry'emu, ale on przypisał tę dziwną skłonność nasilającej się obsesji funkcjonariuszy Stasi, którzy zdawali sobie sprawę, że już niedługo utracą władzę, wpływy, wszystko. Ja nie bardzo chciałam uwierzyć w to wyjaśnienie, przede wszystkim dlatego że Frederik wiele opowiadał mi o tych ludziach, jacy są bezwzględni i brutalni, a jednocześnie podatni na wpływy i sparaliżowani poczuciem tymczasowości. Ktoś taki nie dokumentuje szczegółowo własnych zbrodni, wręcz przeciwnie, stara się je za wszelką cenę ukryć. - Jak zareagował Harry, kiedy powiedziałaś mu o swoich podejrzeniach? - Nie zrobiłam tego. Widzisz, Harry był nie tylko "opiekunem" Frederika, ale także kimś w rodzaju jego przyjaciela. Lubił go i chyba nawet podziwiał, więc nie miałam serca opowiadać mu o naszych problemach. Zresztą, nie było takiej potrzeby: przecież Frederik nie żył, przynajmniej oficjalnie. - Nie wiedziałaś o wszystkim, Karin - powiedział pułkownik łagodnie, ze współczuciem. - Ostatnie trzy raporty dostarczone przez Frederika zawierały niemal wyłącznie fałszywe informacje. W owym czasie korzystaliśmy już z usług kilku "nawróconych" funkcjonariuszy Stasi, którzy zdawali sobie sprawę, że niedługo znajdą się nie tylko bez pracy, ale także na czarnej liście, więc chętnie z nami współpracowali. Uzyskaliśmy od nich informacje zaprzeczające tym, które nadesłał nam de Vries. - Dlaczego natychmiast go nie odwołaliście? - zapytał Drew. Witkowski potrząsnął głową. - Bo nie wiedzieliśmy, co się właściwie stało. Został oszukany czy przekupiony? A może znaleziono na niego "haka" i zmuszono szantażem do podsyłania nam fałszywek? Mógł również popełnić błąd z powodu przepracowania. Potrafiłbyś zgadnąć, jaka przyczyna wchodziła w grę? My nie potrafiliśmy. - Było coś jeszcze, Stanley? - zapytała spokojnie Karin. Jeśli tak, to chcę wiedzieć. - Właściwie tylko jedna sprawa, potwierdzona niezależnie przez obu "nawróconych". Stasi przypominała ośmiornicę o stu oczach i tysiącu macek; w pewnym sensie to ona rządziła krajem... Otóż twój mąż dwa razy spotkał się w Monachium z generałem Ulrichem von Schnabe, jak się później okazało, jednym z przywódców niemieckich neonazistów. Generał zginął w więzieniu z rąk swojego współpracownika, zanim zdążył złożyć zeznania. - A więc nasienie trafiło do ziemi i zatruty kwiat nazwiskiem Gunter Jager zakiełkował, urósł, a potem zaczął kwitnąć... - szepnęła Karin, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Jak to możliwe? - Może dowiemy się czegoś oglądając kasetę. - Latham delikatnie odsunął pułkownika, objął ją ramieniem, po czym zwrócił się do Witkowskiego: - Zrób użytek z tego swojego supernowoczesnego telefonu i skontaktuj się z ludźmi Moreau w Bonn. Każ im zarezerwować dla nas trzypokojowy apartament w hotelu "Kónigsdorf", z telewizorem i dwoma magnetowidami. - Jawohl, mein Herr! - odparł pułkownik i uśmiechnął się w ciemności. - Teraz zachowujesz się jak prawdziwy dowódca, chłopaki - Jak to możliwe? - powtórzyła Karin de Vries ze łzami w oczach. - Jak to możliwe, żeby ktoś nagle stał się zupełnie innym człowiekiem? - Spróbujemy się tego dowiedzieć - odparł Drew, tuląc ją do piersi. Słowa wymawiane po niemiecku, to niemal szeptem, to głosem niewiele cichszym od krzyku, płynęły z głośnika wezbranym strumieniem, niepokojąc, przerażając i przykuwając uwagę słuchacza z hipnotyczną wprost siłą. Obraz widoczny na ekranie także przykuwał uwagę, mimo nie najlepszej jakości i ciągłych drgań. Jasnowłosy kapłan przemawiał do publiczności złożonej z trzydziestu sześciu mężczyzn; wszyscy mieli na sobie kosztowne ubrania z najlepszych sklepów i domów mody, poczynając od eleganckich smokingów, poprzez garnitury, na sportowych strojach kończąc. Siedzieli swobodnie, choć na ich twarzach malowało się napięcie; wszyscy co do jednego zrywali się z miejsc, kiedy następowała przerwa na gromkie Sieg Heil! Od czasu do czasu w ich oczach można było dostrzec coś w rodzaju zażenowania, jakby uważali, że podekscytowany mówca przekracza chwilami wszelkie dopuszczalne granice, ale zaraz potem znowu ulegali ogólnemu podnieceniu. Zanim porucznik Anthony włożył kasetę do magnetowidu, stanął przed telewizorem w salonie eleganckiego apartamentu hotelu "Kónigsdorf i oznajmił: - Kamera jest wyposażona w teleobiektyw i bardzo czuły mikrofon, więc dźwięk nagrał się bez zarzutu i zobaczycie zbliżenia twarzy prawie wszystkich obecnych osób. Ponieważ pan Latham nie zna niemieckiego, Chris i ja przetłumaczyliśmy na angielski najważniejszą część wystąpienia Guntera Jagera, a następnie sporządziliśmy coś w rodzaju stenogramu. Proszę, oto tekst. - To bardzo miło. z waszej strony - odparł Drew, siadając na kanapie między Witkowskim i Karin. - Tu nie chodzi o kurtuazję, tylko o coś znacznie ważniejszego - odparł tajemniczo kapitan Dietz, wkładając kasetę do magnetowidu. - Wciąż jeszcze nie wiem, czy aby się nie przesłyszałem... Dobra, zaczynamy. Ekran ożył, z głośnika popłynęły dźwięki, Latham zaś skoncentrował się na angielskim tłumaczeniu