To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. tak wielu złych wspomnień. Czasem odczuwałam coś w rodzaju agorafobii, po prostu bałam się wyjść na zewnątrz. A potem doszły jeszcze złe wspomnienia związane z Alexem. Miałam wrażenie, że jestem jak zahipnotyzowana, że nie mogę się od tego uwolnić. A teraz to już minęło. Dokąd pojedziesz? Wszędzie. Chcę objechać cały kraj. Zobaczyć pustynie w Arizonie, Wielki Kanion, Nowy Orlean i rozlewiska, Góry Skaliste i wielkie równiny, Boston jesienią i plaże Key West w słońcu i burzy. Chcę zjeść świeżego łososia w Seattle, sandwicza w Filadelfii i zapiekane kraby w Mobile w Alabamie. Całe życie spędziłam w tym pudle... w tym przeklętym domu, a teraz chcę zobaczyć, powąchać, dotknąć, usłyszeć i posmakować wszystkiego bezpośrednio, nie tylko oglądać to na wideo czy czytać o tym w książkach. Chcę się zanurzyć w świecie. Boże, to brzmi wspaniale - niemal wykrzyknął Davendale. -- Żałuję, że nie jestem już młody. Sprawiłaś, że mam ochotę machnąć ręką na to, co robię, i też wyruszyć w drogę. Żyje się tylko raz, Louis. -I to bardzo krótko. Posłuchaj, Susan, zajmuję się sprawami wielu bogatych ludzi, niektórzy coś znaczą w tej czy innej dziedzinie, ale tylko nieliczni są naprawdę mili, a ty jesteś bez dwóch zdań moją najmilszą klientką. Zasługujesz na szczęście, które gdzieś tam na ciebie czeka. Mam nadzieję, że je znajdziesz. - Dziękuję, Louis. To słodkie, co mówisz. Kiedy w chwilę później się rozłączyliśmy, poczułem się dumny z mojego aktorskiego talentu. Ponieważ mogę z nadzwyczajną szybkością przyswoić sobie cyfrowy dźwięk i obrazy zarejestrowane na dysku i ponieważ bez trudu uzyskuję dostęp do różnych kablowych sieci telewizyjnych na terenie kraju, przyswoiłem sobie dosłownie cały materiał współczesnego kina. Może moje umiejętności aktorskie nie są w końcu czymś tak bardzo dziwnym. Gene Hackman - zdobywca Oscara, jeden z najwspanialszych aktorów, jacy kiedykolwiek zajaśnieli na srebrnym ekranie - i Tom Hanks, nagradzany przez Akademię rok po roku, z pewnością zachwyciliby się moją kreacją. Mówię to wszystko w poczuciu skromności. Jestem skromną istotą. Czerpanie cichego zadowolenia z ciężko wypracowanych osiągnięć nie świadczy o zarozumiałości. Nie mówiąc już o tym, że poczucie własnej wartości, proporcjonalne do osiągnięć, jest równie ważne jak skromność. W końcu ani Mr.Hackman, ani też Mr.Hanks, pomimo licznych i niezwykłych osiągnięć aktorskich nigdy przekonująco nie odtworzyli postaci kobiecej. O tak, przyznaję, że Mr.Hanks zagrał w serialu telewizyjnym, gdzie pokazywał się czasem w kobiecym stroju. Ale nigdy nie ulegało wątpliwości, że to mężczyzna. Podobnie niedościgniony Mr.Hackman w końcówce Klatki dla ptaków pokazał się na moment w damskim stroju, ale dowcip polegał właśnie na jego śmiesznym wyglądzie. Po rozłączeniu się z Louisem Davendale'em rozkoszowałem się swoim aktorskim triumfem tylko przez chwilę, gdyż pojawił się nowy kryzys, z którym musiałem sobie poradzić. Ponieważ częścią swojej istoty bezustannie monitorowałem system elektroniczny domu, uświadomiłem sobie, że otwiera się brama prowadząca na podjazd. Gość. Zszokowany, przełączyłem się czym prędzej na jedną z umieszczonych na zewnątrz kamer - i ujrzałem samochód, który wjeżdżał na teren posiadłości. Honda. Zielona. Jednoroczna. Wypolerowana i błyszcząca w czerwcowym słońcu. Był to pojazd należący do Fritza Arlinga, szefa służby. Udając Susan, poprzedniego wieczoru, podziękowałem mu za pracę i przesłałem wymówienie. Honda wjechała na teren, zanim zdołałem zamknąć przed nią bramę. Zrobiłem najazd na przednią szybę wozu i przyjrzałem się kierowcy. Po przystojnej twarzy Austriaka, kiedy przejeżdżał pod ogromnymi palmami rosnącymi po obu stronach podjazdu, przesuwały się na zmianę plamy światła i cienia. Gęste jasne włosy. Czarny garnitur i krawat, biała koszula. Fritz Arling. Jako szef służby, posiadał klucze do wszystkich drzwi i pilota do bramy. Sądziłem, że zwrócił je Louisowi Davendale'owi, kiedy podpisywał zgodę na zwolnienie z pracy. Powinienem był zmienić kod otwierający bramę. Zrobiłem to dopiero teraz, gdy brama zamknęła się za wozem Arlinga. Pomimo niezwykłej natury mego intelektu nawet mnie od czasu do czasu zdarzają się przeoczenia i błędy. Nigdy nie twierdziłem, że jestem nieomylny. Proszę, byście wzięli pod uwagę to wyznanie: nie osiągnąłem jeszcze doskonałości. Wiem, że i ja jestem w pewien sposób ograniczony. Żałuję, ale to prawda. Ograniczenia gniewają mnie. Przyprawiając rozpacz. Lecz przyznaję się do nich. To jeszcze jedna ważna rzecz, która odróżnia mnie od klasycznej osobowości socjopaty -jeśli zechcecie być na tyle uczciwi, by to przyznać. Nie karmię się złudzeniami, nie uważam, że jestem wszechwiedzący i wszechmocny. Choć moje dziecko - gdyby dano mi szansę jego stworzenia - byłoby zbawcą świata, nie uważam się za Boga czy nawet boga pisanego z małej litery. Arling zatrzymał się pod daszkiem, dokładnie naprzeciwko drzwi wejściowych. Cały czas żywiłem nadzieję, że zdołam poradzić sobie z tą niebezpieczną sytuacją bez uciekania się do przemocy. Jestem łagodną istotą. Nic nie jest dla mnie równie stresujące jak konieczność zachowania się -nie z własnej winy - w sposób bardziej agresywny, niżbym sobie tego życzył, albo wręcz sprzeczny z moją naturą. Arling wysiadł z wozu. Stojąc przy otwartych drzwiach, poprawił węzeł krawata, wygładził klapy marynarki i obciągnął rękawy. Cały czas obserwował wielką rezydencję. Zrobiłem najazd, by znów przyjrzeć się z bliska jego twarzy. Z początku była całkowicie obojętna. Ludzie jego profesji ćwiczą kamienny wyraz twarzy, by niezamierzony grymas nie ujawnił ich prawdziwych uczuć wobec pana czy pani domu. Stał więc w miejscu z nieodgadnioną miną. Miał co najwyżej smutek w oczach, jakby odczuwał żal, że musi opuścić to miejsce i szukać zatrudnienia gdzie indziej. Po chwili nieznacznie zmarszczył czoło. Zapewne zauważył, że wewnętrzne stalowe żaluzje we wszystkich oknach są opuszczone. Biorąc pod uwagę obeznanie Arlinga z posiadłością i wszelkimi urządzeniami, musiał dostrzec szarą płaskość za oknami. To, że dom w biały dzień był dokładnie zabezpieczony, mogło wydawać się dziwne, ale nie podejrzane. W sytuacji, gdy Susan leżała unieruchomiona na łóżku, rozważałem podniesienie żaluzji. Jednakże właśnie to mogłoby teraz wydać się podejrzane. Nie mogłem pozwolić, by cokolwiek zaniepokoiło tego człowieka. Na twarzy Arlinga pojawił się cień, który po chwili przeminął, ale rysa na czole pozostała. Pojawienie się Arlinga podziałało na mnie deprymująco. Wydawał się uosabiać rychły sąd. Wyjął z wozu czarny, skórzany neseser i zamknął drzwi. Zbliżył się do domu