To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Po trzech dniach dano znać Florianowi, że spity do nieprzytomności leżał na poboczu w rozkisłym błocie, cudem uniknął przejechania, że jakiś szoferak przywiózł go do najbliższej zagrody, gospodarze położyli w szopie i próbowali cucić, a teraz oroszą, żeby ktoś sie nim zajął. Trudny był ; ransport tego półtrupa: na chłopskim wozie do rozwalonego mostku, dalej na prowizorycznych noszach. Julis/.ka .ikurat była w-domu, bo chorowała na grypę i zwolniono ją /.a szkoły na cały tydzień. Stała u szczytu schodów, zebrawszy na piersiach ciepły pąsowy szlafrok. Na jej twarzy odmalował się wstręt. Cofnęła się szybko i zatrzasnęła za sobą. drzwi, zostawiając ciotce troskę o półprzytomnego. Miron poczuł wtedy suchość w gardle, dławiło go. Rozumiał uczucia Juliszki. Pamiętał jednak również, że zawsze była ulubienicą ojca. Zabierał ją z sobą do szpitala, mała stale się koło niego pętała, asystowała z powagą przy wizy-; tach, żartowano, że doktor następczynię sobie szykuje. Ju-! liszkę wprawdzie interesowało mnóstwo innych spraw, miała ochotę na wszystko, z czym się zetknęła. Miron nio spamiętałby kolejnych jej koników. Każdą zachciankę malej spełniano, ale spełnione marzenia zdawały sie szybko ją; nudzić. Otoczenie przywykło do kaprysów dziewczynki, d której względy ubiegali się zarówno rodzice, jak starszy-brat. ;¦ Po wyjeździe matki Juliszkę z dnia na dzień jak gdyby coś-odmieniło. Zazwyczaj towarzyska, zaczęła stronić od ludzi. Przylepa i trzpiot, zamknęła się w sobie. Obserwowała domowy kataklizm z obojętną miną. Miron zastanawiał się nad tym, że gdyby okazała ojcu więcej serca, gdyby naty-' chmiast przylgnęła do niego, aby ten starzejący się czlo-: wiek odczul, że przecież nie wszystko zawiodło go i opuści-: k>, być może nie szukałby innych pociech, może zamiast-głuszyć wewnętrzny ból, umiałby znaleźć cel w życiu. Juli-szka wprawdzie była jeszcze tak młodziutka, że trudno było od niej oczekiwać dojrzałej reakcji, ale przecież jest coś takiego jak instynkt, głos serca. Dlaczego odsunęła się od ojca i Florka? Czyżby ich obwiniała o to, że zabrakło jej matki? Miron ze zdziwieniem stwierdził, że rysy ciotki (ierdy. już mu się powoli zacierają w pamięci. Może dlatego, że stale jak gdyby trzymała się na uboczu. Mirona od poc/.ąl- ku onieśmielała jej rezerwa, powściągliwość. Gerda zdawała się niezbyt lubić dzieci. Nudziły ja.• Flórkiem zajmowała się od przypadku do przypadku, dopiero Juliszce poświęcała więcej uwagi, a w ostatnim okresie, tuż przed zniknięciem, wprost nie rozstawała się z mak}. Stała się nagle zaborcza, zazdrosna, zwłaszcza o miłość, jaki} Jula okazywała ojcu. Dowiodła, że nie jest tak trudno zniszczyć czyjeś uczucie. Dlaczego pomyślało mi się: zniknięcie, zamiast wyjazd, zastanawiał się Miron. Może dlatego, że nie było żadnych rozmów, widocznych przygotowań, pożegnań. Ona się ni^ kogo nie pytała, załatwiła wszystko w tajemnicy. Pojechała niby to do Gdańska. Przyzwyczaiła swoja rodzinę do tego, że czas jej prób, koncertów i występów jest nietykalny. Ostatnio zabierała z sobą Juliszkę, parę razy również Miron został zaszczycony takim zaproszeniem. Siedzieli z Juiiszką na schodach w gęstym tłumku młodzieży. Miron wprawdzie nie miał ani wykształcenia muzycznego1,-'ani odpowiedniego przygotowania, ale do dziś dźwięczała mu w uszach przejmująca kantata Weincj), Khigat, Sof gen; Zagai — Juliszka chwyciła go wówczas za rękę, jakby się czegoś nagle zlękła. Po koncercie wszakże nie mógł się dopytać o to, co się jej stało, wykręcała się półsłówkami.'-Może jednak wówczas już o czymś wiedziała, czegoś się domyślała. Znał ją zaś od tej strony, że była niezmiernie lojalna. Ileż razy Florkowi zdarzało się coś zmalować, nigdy nie sypnęła brata, zdarzyło się też kilka razy, że winę brała na siebie. Więc może została z tą niezwykłą tajemnicą sam na sam? Czy próbowałaby zatrzymać matkę, gdyby o czymkolwiek wiedziała? Miron nie byt,pewien. Ta rozpieszczona dziewczynka zachowywała się chwilami niezrozumiale1. Zapewne i sobie nie umiałaby wyjaśnić swego postępowania. Więc milczała? Zacięła się w sobie? Podpatrywała matkę, gdy ta czyniła niezbędne przygotowania? Z niedowierzaniem? Z rozpaczą? Z nadzieją, że zaraź się wszystko wyjaśni, że to tylko żart albo wspólna wycieczka? : -' ¦ Bo kiedy Gerda znikła, nie wróciła na noc do domu, doktor szalał. Wydzwaniał do znajomych, do pogotowia, przeczuwał wypadek drogowy, nareszcie nawet milicję zaprzągł do poszukiwań. I dlatego niezwykle wcześnie dowiedział się, że jego żona odleciała poprzedniego poranka do Warszawy, a stamtąd na Zachód. Najzupełniej legalnie Zaproszenie, paszport, wizy. Tłumaczono mu: taka bliska rodzina, czyżby naprawdę pan nie wiedział? Wrócił do domu załamany, stary człowiek. A Juliszka była wtedy na prywatce. Imieniny koleżanki. Starano się ją oszczędzić. Matka Mirona wzięła na siebie ten obowiązek. Wyjaśniła małej, że wyjazd był konieczny, że to tylko trzy miesiące