To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wyznawaną przez okultystów z Florencji filozofię przedstawiliśmy szczegółowo w naszej poprzedniej książce, przypomnijmy jednak pokrótce, że wszystkie ich grupy cechował nade wszystko hermetyzm. Określenie to wywodzi się od imienia Hermesa Trismegistusa, wielkiego legendarnego maga z Egiptu, który opisał w swych księgach spójny system tajemnej wiedzy. Najważniejszym punktem ideologii hermetyzmu jest pogląd, że człowiek posiada w pewnym sensie boską naturę. Pogląd ów musiał wzbudzać sprzeciw Kościoła, zagrażał bowiem jego władzy nad duszami i umysłami wiernych. W dziełach i życiu Leonarda widoczne są zasady hermetyzmu, choć na pierwszy rzut oka dostrzegamy sprzeczność między wyrafinowanymi ideami filozofii i kosmologii a jego heretyckimi koncepcjami, które gloryfikowały biblijne postacie. (Należy podkreślić, że innowiercze poglądy Leonarda i ludzi z jego kręgu nie stanowiły jedynie reakcji na korupcję i dyletantyzm Kościoła. Jak pokazała historia, Kościół rzymskokatolicki spotkał się z silnym i wcale nieutajonym oporem ze strony ruchu protestanckiego. Gdyby jednak Leonardo żył współcześnie, nie byłby wcale protestantem). Istnieje wszakże wiele dowodów na to, że hermetycy mogą również być heretykami. Giordano Bruno (1548-1600), fanatyczny głosiciel hermetyzmu, twierdził, że jego wiara ma swe źródła w starej egipskiej religii, która poprzedzała chrześcijaństwo i była o wiele bardziej znacząca. Do kwitnącego świata okultyzmu - działającego w podziemiu z obawy przed szykanami ze strony Kościoła - należeli także alchemicy, również krzywdząco dziś oceniani. Uważa się ich za głupców, którzy marnowali życie, usiłując bezskutecznie przetworzyć nieszlachetny metal w złoto. Takie zmyślenia stanowiły zasłonę dymną dla poważnych alchemików, których bardziej interesowa- 266 ły prawdziwe naukowe eksperymenty, w tym również transformacja jednostki, umożliwiająca sprawowanie pełnej kontroli nad własnym losem. Nietrudno się domyślić, że ktoś tak spragniony wiedzy jak Leonardo będzie brał udział w podobnych doświadczeniach, a może nawet odgrywał w nich wiodącą rolę. Nie ma na to bezpośrednich dowodów, wiadomo jednak, że zadawał się on z rozmaitymi okultystami, a wyniki naszych badań na temat jego roli w sfałszowaniu Całunu Turyńskiego wskazują, iż widoczny na płótnie obraz stanowi bezpośredni efekt „alchemicznych" eksperymentów. (Doszliśmy nawet do wniosku, że umiejętność fotografowania była jedną z wielkich tajemnic alchemii). Krótko mówiąc: jest mało prawdopodobne, by Leonardowi obca była jakakolwiek dziedzina wiedzy, dostępnej w jego epoce, ale wziąwszy pod uwagę ryzyko otwartego głoszenia pewnych poglądów, trudno sądzić, by przyznawał się do nich na piśmie. Widzieliśmy jednak, że w swych rzekomo chrześcijańskich obrazach stosował wielokrotnie symbole i sceny, które nie wzbudziłyby z pewnością uznania władz kościelnych, gdyby dostrzeżono ich prawdziwy charakter. Zafascynowanie Leonarda hermetyzmem pozostaje, przynajmniej na pozór, w całkowitej sprzeczności z jego obsesją na punkcie Jana Chrzciciela i domniemanym znaczeniem kobiety, którą określiliśmy jako „M". Sprawa ta była tak zastanawiająca, że postanowiliśmy dogłębnie ją zbadać. Można oczywiście twierdzić, że pojawiający się motyw uniesionego ostrzegawczo wskazującego palca świadczy jedynie o tym, iż pewien renesansowy geniusz wykazywał obsesyjne zainteresowanie Janem Chrzcicielem. Czy nie kryje się za tym jednak coś głębszego? Czy jego obrazy nie przekazują obiektywnej prawdy? W kręgach okultystów uważa się od dawna, że mistrz był w posiadaniu tajemnej wiedzy. Podczas naszych badań na temat jego roli w sfałszowaniu Całunu Turyńskiego wielokrotnie zetknęliśmy się z pogłoskami, że Leonardo był nie tylko twórcą Całunu, lecz również znanym magiem. Istnieje nawet dziewiętnastowieczny paryski plakat, reklamujący Salon Róży i Krzyża - miejsce spotkań okultystów o artystycznych zamiłowaniach - który przedstawia Leonarda jako strażnika Świętego Graala (czyli, w języku okultystów, strażnika tajemnic). Plotki i artystyczne wizje same w sobie o niczym nie świadczą. Ale w zestawieniu z przytoczonymi wcześniej informacjami zachęciły nas one do dalszych studiów nad nieznanym Leonardem. Stwierdziliśmy na razie, że jego największą obsesją był Jan Chrzciciel. To oczywiste, że gdy Leonardo mieszkał we Florencji, zlecano mu malowanie lub rzeźbienie tego świętego, będącego patronem miasta. Faktem jest jednak, że 267 później robił to nadal. Ostatnie malowidło, nad którym pracował przed śmiercią w 1519 r