To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Pewnie zrobił to dlatego, że był już wówczas żonaty z Louellą, a na dodatek ona właśnie spodziewała się dziecka. Więc mnie nie chciał. Myślał, że będzie miał syna. Ale się pomylił. Ja jestem jego jedynym synem. - Mogłeś Lily wyrządzić krzywdę. Tam w pieczarze, kiedy porwał ją Cooke. - Willa uświadomiła sobie, że zbyt mocno ją związał. Nie mogła rozluźnić węzłów. - Mimo to nie zrobiłeś tego. - Nie skrzywdziłbym jej. Oczywiście, był czas, kiedy brałem pod uwagę taką możliwość. Na początku, kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się, co zrobił w swoim testamencie. Myślałem o tym, ale przecież one są moimi siostrami. - Zaczerpnął powietrza i rozcierał dłoń, którą przed chwilą uderzył o kamień. - Obiecałem matce, że wrócę do Mercy i odbiorę to, co mi się należy z racji urodzenia. Miała mdłości, wiesz? Kiedy była ze mną w ciąży, bardzo często robiło się jej niedobrze. Właśnie dlatego potrzebowała narkotyków. One pomagały jej przetrwać. Ale zrobiła dla mnie wszystko, co mogła. Opowiedziała mi o moim ojcu i o Mercy. Siadywała godzinami i opowiadała. Potem mówiła mi, co powinienem zrobić, kiedy dorosnę. Kazała mi stanąć z nim twarzą w twarz i zażądać tego, co jest moje. - Gdzie jest teraz twoja matka, Jim? - Umarła. Powiedzieli mi, że przypadkowo przedawkowała narkotyki albo zrobiła to celowo, żeby popełnić samobójstwo. Ale to Jack Mercy ją zabił, Will. Zabił ją w chwili, kiedy odwrócił się do niej plecami. Już w tym momencie była martwa. Kiedy znalazłem ją tam sztywną i zimną, ponownie obiecałem jej, że wrócę do Mercy i zrobię tak, jak chciała. - A więc to ty ją znalazłeś. - Po jej twarzy spływały strużki potu. Nie było już tak gorąco, mimo to pot obficie zraszał jej skórę i szczypał w tych miejscach, gdzie miała rany. - Tak mi przykro. Tak bardzo mi przykro. - I było jej naprawdę przykro. - Miałem szesnaście lat. Mieszkaliśmy wówczas w Billings i kiedy tylko mogłem, pracowałem w tuczami. Gdy wróciłem do domu, była już martwa. Leżała we własnym moczu i wymiocinach. Nie zasłużyła sobie na to, żeby umrzeć w taki sposób. To on ją zabił, Will. - Co potem zrobiłeś? - Początkowo chciałem mu poderżnąć gardło. Zacząłem ćwiczyć się w zabijaniu. Moimi ofiarami padały przeważnie bezpańskie koty i psy. Kiedy je kroiłem, zazwyczaj wyobrażałem sobie, że mają jego twarz. Wówczas do tej roboty miałem jedynie scyzoryk. Poczuła, że żołądek podchodzi jej do gardła, z trudem przełknęła ślinę. - A twoja rodzina, to znaczy rodzina twojej matki? - Ponieważ odtrącili ją, nie miałem zamiaru zwracać się do nich o pomoc. Do diabła z nimi! - Podniósł patyk i dźgnął nim kamień. - Niech ich piekło pochłonie! Nie mogła powstrzymać drżenia, widząc jak dźga kamień i bez przerwy powtarza to zdanie z wykrzywionymi ustami. Po chwili jednak przestał. Twarz rozpogodziła mu się i zaczął stukać patykiem jak perkusista. - Poza tym złożyłem obietnicę - ciągnął. - Przyszedłem do Mercy i stanąłem przed nim. Roześmiał mi się w twarz, wyzwał mnie od bękartów i skurwysynów. Zamachnąłem się na niego, a on powalił mnie na ziemię. Powiedział mi, że nie jestem jego synem, ale dał mi robotę. Obiecał, że jeśli wytrzymam miesiąc, przyjmie mnie do pracy. Oddał mnie w ręce Hama. Coś ścisnęło ją za serce. Ham. Czy ktoś go znalazł? Czy ktoś udzielił mu pomocy? - Czy Ham wiedział? - Zawsze wydawało mi się, że tak. Nigdy nic na ten temat nie mówił, ale sądziłem, że wie. W końcu jestem podobny do Jacka, nie sądzisz? W jego głosie było tyle nadziei, tyle żałosnej dumy, że Willa przytaknęła. - Chyba tak. - Pracowałem dla niego. Uczyłem się i równocześnie harowałem jak wół. Kiedy ukończyłem dwadzieścia jeden lat, dał mi nóż. - Wysunął go z pochwy i obrócił w blasku księżyca. Był to crocodile bowie z dwudziestocentymetrowym ostrzem. Ząbkowany czubek błyszczał jak kły. - To o czymś świadczy, Willo, jeśli mężczyzna daje swemu synowi taki klawy nóż. Spływające po jej skórze kropelki potu były teraz zimne jak lód. - A więc to on dał ci ten nóż. - Kochałem go. Urabiałem sobie ręce po łokcie i ten drań doskonale o tym wiedział. Nigdy nie prosiłem go już o nic więcej, ponieważ w głębi serca byłem święcie przekonany, że gdy nadejdzie czas, da mi to, co do mnie należy. W końcu byłem jego synem. Jego jedynym synem. Ale nie dał mi nic oprócz tego noża. Kiedy nadszedł czas, wszystko oddał tobie, Lily i Tess. A mnie nie zostawił nic. Zbliżył się do niej, w jego ręce lśnił nóż, a oczy błyszczały w ciemności. - Nie postąpił tak, jak powinien. To, co zrobił, nie było w porządku. Zamknęła oczy i czekała na ból. Charlie gnał do przodu. Przez cały czas trzymał nos przy ziemi i strzygł uszami. Ben był zadowolony, że blask księżyca oświetla mu drogę, przez cały jednak czas modlił się, żeby gęste chmury, które gromadziły się na zachodzie, jeszcze przez chwilę nie przysłaniały całego nieba. Brak światła bardzo utrudniłby mu pościg. Mógłby przysiąc, że sam czuje jej zapach. Wydawało mu się, że przez cały czas ma w nozdrzach mieszankę woni mydła, skóry i czegoś, co było tak charakterystyczne tylko dla Willi. Nawet nie próbował myśleć o tym, jak to wszystko może się skończyć. Nie mógłby wówczas logicznie myśleć a trzeźwość i logika były mu teraz bardzo potrzebne