To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Mężczyzna zwykle wie czy chce się z kimś żenić, czy nie, i gdyby mój partner tak się z tym wahał, to nie kwapiłabym się z zakładaniem wspólnego konta w banku. Poza tym, Kate już stworzyła mu jedwabne życie, zapewniła piękny dom, atrakcyjne kółko towarzyskie i, jak sądzę, nadzwyczajny seks w skąpych jedwabnych negliżach, o jakich Mike może tylko marzyć. Ponadto Oliver jest nieco afektowany w swoich koszulach Bossa, garniturach Armaniego i japońskich sportowych samochodach, będących przedłużeniem penisa. Jakoś nie widzę go, jak bierze na ręce umorusanego bobasa, czy wynosi do śmietnika torbę ze zużytymi Pampersami. Jest dla mnie typem faceta, który na starość będzie grał w golfa w najmodniejszych żółtych krateczkach i pilnował starannego przestrzegania regulaminu klubowego. Jednak, oczywiście, niczego takiego nie mówię. - Jestem pewna, że uważawasz związek za trwały, przecież kupiliście razem dom, prawda? - kłamię pocieszająco. - Pewnie nie chce cię wystraszyć, bo zawsze podkreślasz, że nie zależy ci na małżeństwie i na pierwszym miejscu stawiasz karierę. Czy on w ogóle wie, że chcesz mieć dzieci? - Prawdę mówiąc, boję się poruszyć ten temat. Nie chcę, żeby to wyglądało, jakbym go chciała zatrzymać przy sobie na siłę. Więc ilekroć przyjaciele pytają, kiedy się pobierzemy i będziemy mieli dzieci, tylko się śmieję i mówię, że mamy mnóstwo czasu i jest nam dobrze tak, jak jest. Ale nie mam mnóstwa czasu i nie jest mi dobrze. - Wbiła posępny wzrok w sałatę i dziubnęła ogórek. - A co, jeśli się okaże, że nie mogę mieć dzieci? Nie chcę skończyć jako czterdziestopięciolatka, co rusz wznawiająca rozpaczliwe próby zapłodnienia in vitro. Zrobiłam głęboko współczującą minę, starając się nie wyglądać na osobę zbyt szczęśliwą. Ja mam rodzinę. Na samą myśl o tym zrobiło mi się ciepło na sercu i nagle zapragnęłam uciec z tej pretensjonalnej, pseudoeleganckiej jadalni ze złoconymi krzesłami i znaleźć się w moim wygodnym, swojskim bałaganie. Może nie mam już figury nastolatki ani ud gładkich jak skóra delfina, ale mam rodzinę. Poniedziałek, 6 kwietnia Warto było wyjechać, choćby po to, żeby wrócić, mówiłam sobie, jadąc dziś rano do pracy. Kate i ja, dość niemądrze, zamówiłyśmy jeszcze po jednym zabiegu na niedzielne popołudnie. Niestety, w tym czasie miałam już dość leżenia na wąskim niewygodnym łóżku jak bezsilny wieloryb wyrzucony na plażę, i siłą powstrzymywałam się, żeby nie wrzasnąć: „Proszę mnie natychmiast puścić! „, kiedy jeszcze jedna biało odziana Samanta podeszła do mnie z rękami pokrytymi eliminującą toksyny oliwką do masażu. Jestem zupełnie nieprzyzwycząjona do leżenia bez ruchu dłużej niż pięć minut, więc czułam się zdezorientowana i chciałam czym prędzej wrócić do rzeczywistości. Pobyt na farmie piękności przypomina uwięzienie w szpitalu psychiatrycznym: wszyscy noszą białe fartuchy, spędzasz cały dzień w szlafroku, jesteś odizolowana od prawdziwego życia i wszystko, co jesz, podlega kontroli. Zaczynasz obsesyjnie pilnować rozkładu godzin i porządku dnia, bo nie masz nic innego do roboty. To doskonałe przygotowanie do życia w domu starców. W drodze powrotnej odzywałyśmy się półsłówkami, pogrążone w tępym odrętwieniu po wszystkich tych masażach i rozpustnej bezczynności. Pożegnałyśmy się z nieco fałszywą wesołością: - Było cudownie, naprawdę świetnie wypoczęłam - powiedziała Kate, podwożąc mnie pod furtkę. - Musimy to powtórzyć. - Tak, było fantastycznie. Dzięki, że mnie namówiłaś. Do zobaczenia jutro! Kiedy odjechała, poczułam głęboką ulgę. Wyczuwałam, że Kate chce, abym się jej zwierzyła ze swoich kłopotów z Mike’em (chyba wszyscy lubimy posłuchać sobie o problemach małżeńskich przyjaciół), ale uważałam, że byłoby to nie fair w stosunku do Mike’a, który nie mógł się bronić. Nie przeszkadza mi to, kiedy wypłakuję się przed Jill, bo Mike nie przejmuje się jej opinią. Ale z Kate to co innego, więc wydawało mi się, że byłoby nielojalnie obgadywać go i zdradzać, jakim bywa egoistycznym draniem - zwłaszcza w chwili, gdy tak ładnie się zachował. Wiem, że ją rozczarowałam, bąkając tylko, że czasem jest mało pomocny, ale tak naprawdę wszystko jest świetnie, dziękuję, choć praca i wychowywanie dzieci są bardzo męczące. Wspólny wyjazd wydobył na światło dzienne dzielące nas różnice. Dla umocnienia przyjaźni potrzebne jest podobieństwo charakterów i doświadczeń. Z dala od wspólnego gruntu w redakcji, Kate i ja byłyśmy do siebie niepodobne jak ogień i woda. Może nie będzie jednak chciała wyjechać ze mną jeszcze raz? Może mimo wszystko dałam jej do zrozumienia, że Oliver to beznadziejny przypadek i lepiej zrobi, rozglądając się za kimś innym. Tak czy owak, mam nadzieję, że to nie oziębi naszych stosunków, bo potrzebna mi jest w pracy sojuszniczka przeciwko Georgiom i Cassandrom. Kiedy otworzyłam frontowe drzwi, uderzył mnie rozkoszny zapach sosu, wina i pieczonego mięsa. Po weekendzie pełnym bezsmakowej zieleniny, byłam gotowa zabić za solidną porcję czegoś z kaloriami. Było wpół do ósmej i spodziewałam się, że zastanę Rebekę i Toma rozdokazywanych w domu przewróconym do góry nogami, przed kąpielą i wieczornym czytaniem. Tymczasem panowała cisza, jeśli nie liczyć bulgotania w garnku i cichego szmeru z pokoju Rebeki. Najpierw poszłam do Toma - spał jak aniołek, otulony kocykiem, wykąpany i pachnący. Nie ma chyba widoku, który lubię bardziej niż śpiące, czyste, małe dziecko. Jego ubranka były poskładane, a książeczki odłożone na półkę. Przeszłam na palcach do pokoju Rebeki - Mike leżał z nią na łóżku i oboje zaśmiewali się z przygód Kubusia Puchatka. Rebeka też była świeża, wymyta i ubrana w koszulę nocną, a co więcej - zdumiewające! - jej mundurek szkolny porządnie złożony i gotowy czekał już na jutro. - No, no... - powiedziałam z podziwem, podchodząc, żeby ich ucałować. - Jak ci poszło? - spytałam Mike’a. - Sama przyjemność - odparł, lecz kiedy przyciągnął mnie bliżej, z satysfakcją zobaczyłam, że ma podkrążone i spuchnięte ze zmęczenia oczy