To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Tak zatrzymałem Kalista, który sprawował urząd sekretarza prywatnej szkatuły i skarbu państwa (Kaligula nie robił różnicy między oboma skarbami). Kalist wiedział o spisku przeciw Kaliguli, ale nie wziął w nim czynnego udziału. Opowiedział mi kiedyś obszernie, jak poprzedni cesarz polecił mu otruć mnie i jak on szlachetnie odmówił wykonania rozkazu. Nie uwierzyłem w tę historię. Po pierwsze, Kaligula nigdy by mu nie wydał podobnego polecenia, lecz swoim zwyczajem własnoręcznie domieszałby mi truciznę do jedzenia; po drugie, gdyby Kalist rzeczywiście otrzymał podobny rozkaz, nigdy by nie śmiał mu się sprzeciwić. Pomimo to pozostawiłem go na stanowisku, gdyż najwyraźniej zależało mu na dalszym spełnianiu swych obowiązków, a był jedynym człowiekiem, który orientował się w aktualnych dochodach i rozchodach skarbu. Chcąc go zachęcić wspomniałem, że dokonał niemałego dzieła, skoro tak długo mógł zaopatrywać Kaligulę w pieniądze; liczę, powiedziałem, że użyje swoich złotodajnych darów dla zbawienia Rzymu równie skutecznie, jak ich używał na jego szkodę. Do kompetencji ministerstwa skarbu należało też prowadzenie śledztwa we wszystkich sprawach, gdzie w grę wchodziły pieniądze państwa. Na stanowisku sekretarza sprawiedliwości zatrzymałem Myrona, a jako skarbnika wojskowego Posidesa. Harpokrasowi powierzyłem sprawy igrzysk i rozrywek, Amfareusowi zaś listy obywateli. Do obowiązków Myrona należało też towarzyszenie mi przy wszelkich występach publicznych i przeglądanie korespondencji, abym ze stosu bzdurnych sprawozdań i natrętnych próśb dostał od razu to, co było istotnie ważne. Poza wyżej wymienionymi ministrami wspomnieć jeszcze trzeba: Pallasa, któremu oddałem zarząd prywatnej szkatuły; jego brata Feliksa, który pełnił obowiązki sekretarza stanu; dyrektora aprowizacji Kalona i jego syna Narcyza, ministra spraw wewnętrznych, a równocześnie mojego prywatnego sekretarza. Sprawy religijne - byłem też najwyższym kapłanem - powierzyłem Polibiuszowi, który miał mi pomagać również w pracach historycznych, gdyby się udało znaleźć dla nich trochę czasu. Pięciu ostatnio wymienionych ministrów było moimi własnymi wyzwoleńcami. Kiedy swego czasu straciwszy majątek nie mogłem ich dłużej zatrudniać” znaleźli z łatwością zajęcie w pałacu, gdzie wtajemniczono ich w arkana kancelaryjnego kunsztu, i nawet nauczyli się nieczytelnie pisać. Wszystkim ministrom wyznaczyłem mieszkania w pałacu, usuwając stamtąd zgraję szermierzy, woźniców, chłopców stajennych, aktorów, żonglerów i tym podobne tałatajstwo czepiające się pańskiej klamki. Pałac miał służyć teraz przede wszystkim celom administracji państwowej. Sam zamieszkałem w Starym Pałacu, gdzie za przykładem Augusta żyłem na bardzo skromnej stopie. Tylko w czasie wielkich przyjęć i wizyt obcych władców korzystałem z apartamentów Kaliguli w Nowym Pałacu. W jednym z jego skrzydeł mieściły się też pokoje Messaliny. Rozdzieliwszy urzędy między swoich ministrów wyjaśniłem im, że pragnę, aby rozwinęli możliwie najwięcej własnej inicjatywy. Niech się nie spodziewają ode mnie wskazówek we wszystkich sprawach, nawet gdybym miał w jakiej większe od nich doświadczenie. Nie znajduję się w tej sytuacji co August, który obejmując ster nawy państwowej nie tylko był młodym i pełnym energii człowiekiem, ale posiadał na swoje zawołanie całe zastępy wybitnych i zasłużonych doradców, jak Mecenasa, Agryppę, Polliona, że wymienię tylko tych trzech. Moi ministrowie muszą sobie sami radzić, jak potrafią, a jeśli napotkają jakąś trudność, niech zajrzą do Romanae Transactiones Divi Augusti, wielkiego dokumentarnego dzieła opublikowanego przez Liwie za rządów Tyberiusza, i niech postąpią w ten sam dokładnie sposób, w jaki postąpił w analogicznym wypadku August. Jeżeli w tym nieocenionym zbiorze wspomnień nie znajdą precedensu, niech wtedy zasięgną mej rady; mam jednak nadzieję, że zechcą mi możliwie często oszczędzać niepotrzebnego zajęcia. - Bądźcie śmiali w decyzjach, byle nie za śmiali - zakończyłem. Messalinie, która pomagała mi w nominacjach ministrów, zwierzyłem się, że mój republikański zapał nieco ostygł. Z każdym dniem czułem coraz więcej sympatii i szacunku dla Augusta. Budził się też we mnie, i to mimo osobistej niechęci, szacunek dla babki Liwii. Podziwiałem przede wszystkim jej niezwykle metodyczny umysł. Gdybym do czasu wskrzeszenia rzeczypospolitej dokonał tego, że system administracyjny działałby przynajmniej w połowie tak sprawnie jak za Augusta i Liwii, byłbym najzupełniej z siebie zadowolony. Messalina śmiejąc się proponowała, że jeśli podejmę się roli Augusta, ona zostanie drugą Liwią. - Absit omen!*[*Na psa urok] - zawołałem i splunąłem dla odczynienia uroku. - Żart na stronę - odpowiedziała - ale wierz mi, posiadam coś z jej zdolności poznawania się na ludziach i decydowania, na jakie stanowiska się nadają. Gdybyś mi pozwolił, pomagałabym ci w zakresie spraw obyczajowych. Pozbyłbyś się w ten sposób zajęć związanych z tym stanowiskiem cenzora moralności publicznej. - Musicie wiedzieć, że byłem wtedy po uszy zakochany w Messalinie, a trzeba przyznać, że przy wyborze ministrów wykazała istotnie niemałą bystrość w ocenie ludzi