To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wiedział, że inny chłop przywiózł wczoraj z Wisłouchowa, wsi, gdzie stali Francuzi, papier od generała francuskiego. Generał oznajmił mieszkańcom, że jeśli pozostaną, nie będzie im się działa żadna krzywda, a za wszystko, co się od nich weźmie, będą mieli zapłacone. Na dowód tego chłop przywiózł z Wisłouchowa sto rubli asygnatami (nie wiedział, że były fałszywe), które z góry dostał za siano. I wreszcie najważniejsze - Ałpatycz wiedział, że tego samego dnia, kiedy kazał sołtysowi przygotować wozy do wywiezienia z Boguczarowa rzeczy księżniczki Marii, rano odbyło się we wsi zebranie, na którym postanowiono nie uciekać i czekać. A tymczasem czas naglił. W dniu śmierci księcia, 15 sierpnia, marszałek nalegał na księżniczkę Marię, żeby wyjeżdżała jeszcze tego samego dnia, ponieważ robiło się coraz niebezpieczniej. Mówił, że po szesnastym nie odpowiada za nic. W dniu śmierci księcia wyjechał wieczorem, Jednakowoż obiecał przyjechać nazajutrz na pogrzeb. Ale nazajutrz nie mógł przyjechać, ponieważ otrzymał wiadomość, że Francuzi niespodziewanie posunęli się naprzód, zaledwie zdążył wywieźć ze swego majątku rodzinę i wszystkie cenne przedmioty. Trzydzieści lat zarządzał Boguczarowem sołtys Dron, którego stary książę nazywał Dronuszką. Dron był jednym z tych chłopów silnych fizycznie i moralnie, którzy kiedy dojdą do lat i urośnie im broda, żyją do lat sześćdziesięciu-siedemdziesięciu nie zmieniając się, nie siwieją, nie tracą zębów i w wieku lat sześćdziesięciu są tak samo prości i silni, jak byli mając lat trzydzieści. Dron wkrótce po wędrówce nad ciepłe rzeki, w której brał udział wraz z innymi, został mianowany sołtysem Boguczarowa i odtąd przez dwadzieścia trzy lata nienagannie sprawował ten urząd. Chłopi bali się go bardziej niż pana. Panowie, zarówno stary książę, jak i młody oraz administrator szanowali go i żartobliwie nazywali ministrem. Przez cały czas swej służby Dron ani razu nie był pijany ani chory, nigdy, ani po bezsennych nocach, ani po jakiejkolwiek pracy nie okazywał najmniejszego choćby zmęczenia, był niepiśmienny, ale nigdy nie zapomniał żadnej kwoty pieniędzy ani ilości pudów mąki w ogromnych transportach, które sprzedawał, ani jednej kopy zboża zżętego na każdej dziesięcinie boguczarowskich pól. Ałpatycz, przyjechawszy ze spustoszonych Łysych Gór, wezwał do siebie w dniu pogrzebu księcia tego właśnie Drona. Kazał mu przygotować dwanaście koni pod ekwipaże księżniczki i osiemnaście wozów pod rzeczy, które powinny być zabrane z Boguczarowa. Zdaniem Ałpatycza, wykonanie tego polecenia nie powinno sprawić trudności, choć chłopi byli czynszowi, w Boguczarowie bowiem było dwieście trzydzieści dymów i chłopi byli zamożni. Ale sołtys Dron wysłuchawszy polecenia spuścił oczy. Ałpatycz wymienił mu chłopów, których znał i od których polecił mu wziąć podwody. Dron opowiedział, że konie tych chłopów są w rozjazdach. Ałpatycz wymienił innych chłopów. Oni również, wedle słów Drona, nie mieli koni: jedne były wzięte na skarbowe podwody, inne słabe, a innym jeszcze chłopom konie pozdychały z braku paszy. Zdaniem Drona, nie można było zebrać koni nie tylko do przewiezienia rzeczy, ale i do ekwipażu. Ałpatycz uważnie popatrzył na Drona i sposępniał. Dron był wzorowym sołtysem, ale i Ałpatycz nienadaremnie przez dwadzieścia lat zarządzał włościami księcia i był wzorowym rządcą. Spojrzawszy na Drona, od razu zrozumiał, że jego odpowiedzi nie są wyrazem jego własnych myśli, lecz wyrazem tego ogólnego nastroju gromady Boguczarowa, który ogarnął również sołtysa. Ale wiedział również, że Dron zbogacony i znienawidzony przez gromadę, musi się wahać między dwoma obozami - pańskim i chłopskim. To wahanie zauważył Ałpatycz w spojrzeniu Drona, więc nachmurzony zbliżył się do sołtysa. - Słuchaj no, Dronuszka! - powiedział. - Nie gadaj mi po próżnicy. Jaśnie oświecony książę 111 Andrzej Nikołaicz sam mi przykazał, żeby wszystkich ludzi wyprawić i nie zostawać z nieprzyjacielem - jest na to taki rozkaz cesarski. A kto się zostaje, to zdrajca cesarza. Słyszysz? - Słucham - odpowiedział Dron nie podnosząc oczu. Ałpatycz nie zadowolił się tą odpowiedzią. - Uważaj no, Dron, bo będzie kiepsko! - oświadczył Ałpatycz kiwając głową. - Wola wasza! - odrzekł Dron ze smutkiem. - Ej, Dron, dość tego! - powtórzył Ałpatycz wyjmując rękę zza pazuchy i uroczystym gestem wskazując na podłogę pod nogami Drona. - Nie tylko że ciebie widzę na wskroś, ale i widzę na wskroś na trzy arszyny pod tobą - oświadczył wpatrując się w podłogę pod nogami Drona. - Dron zmieszał się, spojrzał przelotnie na Ałpatycza i znów spuścił oczy