To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Ale czy to naprawdę jest kakao? To wiskoza, szkło, ołów, piasek — wszystko na świecie, tylko nie kakao! W milczeniu rozpoczynasz wojnę z oślizłą kurą. Najważniejsze to nie dać się wciągnąć w dyskusje z wariatami. — Jedyna dobrze wychowana kobieta tutaj to ta sta-reńka sprzątaczka — informuje tymczasem maniak. — Ma sto pięćdziesiąt lat. To hrabina Lidowskich. Tańczyła walca ze świętej pamięci Aleksandrem Drugim. Cóż za potężna i wysoka kultura! — A z dwoma następnymi carami? — pytasz mimo wszystko, przeżuwając kurzą podeszwę. — Co pan ma na myśli? — Czy tańczyła z dwoma następnymi carami — Aleksandrem Trzecim i Mikołajem Drugim? Czy miała intymne stosunki z Griszką Rasputinem? Czy była siostrą miłosierdzia podczas pierwszej wojny światowej? Czy uciekała na Krym pod skrzydła Wrangla w czasie wojny domowej? Czy była prześladowana przez Czeka, ogie-peu, enkawude, emgiebe, kagiebe? Czy kopała szańce 91 r pod Moskwą w lecie i na jesieni czterdziestego pierwszego roku, kiedy skończyła równo sto lat? Czy brała udział w powojennej odbudowie gospodarki narodowej, zaorywaniu ugorów, wystrzeleniu pierwszego sztucznego satelity Ziemi, XXII Zjeździe KPZR? Czy poniosła straty moralne w okresie zastoju? Jak przywitała wiatr odnowy i pluralizm myśli?... Paranoik wyciąga ze zrudziałej teczki napoczętą butelkę NWM — „napoju winogronowego mocnego". — Widzę, że pan się w tym co nieco orientuje — puszcza do ciebie porozumiewawczo oko. — Proszę się częstować. Ukradkiem, żeby inni nie widzieli, przykładasz do ust szyjkę enwuemu. Pociągasz jeden, dwa, trzy, cztery łyki. Niewyobrażalne paskudztwo! Z trudem łapiesz oddech. — Cieszę się, że dzisiejsza młodzież też coś wie o naszej historii — ożywia się paranoik. — O naszej heroicznej, wspaniałej historii. Jeśli pan pozwoli — i przytyka flaszkę do ust. — Przecież historia mogła potoczyć się inaczej — oświadcza, popiwszy enwuem kilkoma łykami wiskozy, szkła, ołowiu, piasku — wszystkim, tylko nie kakao. — Mogła — zgadzasz się zdecydowanie. — Ale i taka jest niezła! Pojawia się kilka Cyganiątek z wyciągniętymi rękami; dajesz im swój kawałek chleba. Rozzłoszczone, idą do diabła. — Historii się nie wybiera — oświadcza z jakiegoś powodu paranoik. — I dlatego nie mogła być inna — zgadzasz się z nim. — Chce pan jeszcze? — znajoma butelka znów wychyla się z teczki. — Nie widzę podstaw. Żeby odmówić — cytujesz znajomego dowcipnisia. I ponownie wlewasz w siebie ohydny napój winogronowy. 92 — Do dzisiaj dziwi mnie, czemu w naszej historii wszystko odbyło się tak, a nie inaczej — mówi paranoik, zrobiwszy pauzę po solidnym łyku. — Faktycznie — kiwasz głową — jest się czemu dziwić! Historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej... — Mogła — zgadza się paranoik. — Ale lepiej nie mogłaby. — Historia nie zna trybu warunkowego — wyjaśniasz mu. —Soslagatielnowo nakłonienija. Verstehen? — Jawohl, mein Fiihreń — odpowiada paranoik i zaczynacie rechotać jak wariaci. Ale w tym czasie w Barze pojawiają się dwaj omonowcy z patrolu. Znacząco przechadzają się po całej sali, dyskutują 0 czymś z taborem cygańskim w oddalonym kącie, obszuku-ją przy okazji kilku narkomanów-anarchistów, a wówczas, zauważywszy śpiącego na parapecie, raźno podchodzą do niego 1 zaczynają grzmocić pałami jego bezwładne, zatrute ciało. Aż czarne berety podskakują na ich foremnych głowach. — Gestapo! — chcesz ryknąć na całą salę, jednak stary paranoik zatyka ci usta butelką enwuemu. — Niech pan nie robi głupstw — syczy. — Jesteśmy tu nie po to... Jednym nieostrożnym okrzykiem może pan zniweczyć całą sprawę... — Jaką znowu sprawę? — interesujesz się, dopiwszy resztkę enwuemu i wycierając wąs rękawem. — Sprawę ratowania Rosji — szeptem odpowiada paranoik. — Przed kim? — To tajemnica — paranoik przykłada palec do ust. — Verstehen? — Spasibo, synocziek — mówi stareńka hrabina Li-dowskich, zabierając ze stołu pustą butelkę, którą tam nieopatrznie pozostawiłeś. Masz wielką ochotę pokłonić się w pas i ucałować jej dłoń, starą, pomarszczoną dłoń hrabiny Lidowskich, 93 w której tkwi śmierdząca szmata do wycierania stołów. Ledwie się powstrzymujesz. Omonowcy wciąż jeszcze leją śpiącego na parapecie, który prawdopodobnie ma z tej racji koszmarne sny