To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Jednakże w 1948 roku znów się zaczęło: zaczęto ją wyrzucać z pracy. W 1950 roku Instytut Psychologii zwrócił jej zaakceptowaną już rozprawę 3 Łosiew zaś został w 1920 roku rozstrzelany na Krymie za bandytyzm i gwałty. 574 („Koncepcje psychologiczne Dobrolubowa") pod tym pretekstem, że w 1927 roku skazana była z artykułu 58! W tym niełatwym dla niej okresie (cztery lata pod rząd nie mogła dostać pracy) pomocną dłoń podało jej... bezpieczeństwo! Do Władykaukazu przybył pełnomocnik centralnego urzędu MGB, Lisów (a co, jeżeli to ten sam Łosiew?! może żyje? nieduża zmiana w pisowni! tyle, że łeb wystawia na pokaz nie tak otwarcie jak łoś: wynurza go tylko z gęstwiny na sposób lisi) i zaproponował jej współpracę, obiecując w zamian dobre stanowisko i poparcie, niezbędne dla akceptacji jej rozprawy naukowej. Anna kategorycznie odmówiła. Wówczas bardzo zręcznie upitraszono akt oskarżenia, zarzucając jej, iż 11 lat przed tą datą (!), tj. w roku 1941 miała gdzieś oświadczyć, że: — nasze przygotowania do wojny są niewystarczające (a bo to było inaczej?); — niemieckie wojska stoją nad naszą granicą, a my im tymczasem posyłamy transporty ziarna (a może nie?). Tym razem dostała 10 lat (5 wyrok!) i wtrącono ją do Obozów Specjalnych — najprzód do Dubrowłagu w Autonomicznej Republice Mordwińs-kiej, następnie do Kamyszłagu — przystanek Susłowo w okręgu Kieme-rowskim. Czując, że stoi przed nieprzebitym murem, Anna wpadła na pomysł, aby skargi pisać nie byle gdzie, tylko na adres ONZ! Jeszcze za życia Stalina wysłała trzy takie zażalenia. Nie był to chwyt przypadkowy, bynajmniej! Annie rzeczywiście robiło się lżej na duszy, doznawała ulgi w swoich wiecznych niepokojach, mogąc toczyć te imaginacyjne rozmowy z Organizacją Narodów Zjednoczonych. Obserwując przez dziesięciolecia triumfy kanibalizmu, naprawdę uważała tę organizację za jedyny jasny punkt w świecie. W swoich zażaleniach biczowała rozpasaną samowolę władzy w ZSRR i prosiła ONZ o wstawiennictwo: domagała się albo ponownego rozpatrzenia jej sprawy, albo rozstrzelania, ponieważ nie jest w stanie żyć dalej w warunkach podobnego terroru. Koperty adresowała „osobiście" na ręce któregoś z członków rządu, do środka zaś kładła prośbę o przesłanie jej podania do ONZ. Gdy była w Dubrowłagu, wezwano ją przed oblicze całej gromady rozwścieczonych kierowników obozu: — Jak śmiecie pisać do ONZ? Skrypnikowa — jak zawsze wyprostowana, rosła, pełna dostojeństwa — odparła: — Ani kodeks karny, ani kodeks postępowania karnego, ani Konstytucja tego nie zabrania. A jakie wy właściwie macie prawo do otwierania listów, adresowanych na ręce członków rządu? 575 W roku 1956 przybyła do obozu komisja Rady Najwyższej ZSRR stworzona dla „rozładowania" zakładów karnych. Istotnie jedynym zadaniem tej komisji było wypuszczenie na wolność możliwie jak największej liczby zeków. Przewidziana była jakaś skromniutka procedura: zek powinien był bąknąć ze skruchą kilka słów i postać chwile z opuszczoną głową. Ale Anna Skrypnikowa była z innej gliny! Kwestia jej wolności osobistej była niczym w porównaniu z problemem sprawiedliwości ogólnej! Jak mogła zgodzić się na jakieś darowanie winy, skoro była niewinna? Oznajmiła więc komisji: — Widzę, że jesteście bardzo zadowoleni z siebie? Nie macie powodu. Wszyscy dyrygenci stalinowskiego terroru odpowiadać będą przed ludem wcześniej, czy później; to nieuniknione. Nie wiem, kim byliście za czasów Stalina wy na przykład, obywatelu pułkowniku, ale jeżeli należeliście do dyrygentów terroru, to też znajdziecie się na ławie oskarżonych. Członkowie komisji spąsowieli z wściekłości, zakrzyknęli społem, że w ich osobach Skrypnikowa dopuściła się obrazy Rady Najwyższej, że nie ujdzie jej to płazem, że będzie musiała odsiedzieć karę od A do Z. I rzeczywiście — wiara w idealną sprawiedliwość kosztowała Annę sporo: musiała odsiedzieć jeszcze trzy lata. W Kamyszłagu kontynuowała swoją jednostronną korespondencję z ONZ (w ciągu 7 lat — to znaczy do roku 1959 — napisała 80 podań do różnych instytucji). W 1958 roku przeniesiono ją karnie za tę pisaninę do władimirskiego izolatora politycznego na cały rok. Ale regulamin tamtejszy przewidywał, że co 10 dni wolno było składać więźniowi podanie na adres dowolnie wybranej instancji. W ciągu jednego półrocza Anna wysłała stamtąd 18 podań na różne adresy, w tym — 12 do ONZ. I doczekała się w końcu! — nie rozstrzelania, tylko ponownego rozpatrzenia spraw z 1927 i 1952 roku. Oznajmiła funkcjonariuszowi śledczemu: „A widzicie? Podanie do ONZ — to jedyny sposób, aby przebić się przez mur sowieckiej biurokracji i zmusić kogoś z was do wysłuchania głosu Temidy"