ďťż

To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Miał więc Apollo Belwederski powód, by nie czuć specjalnego sentymentu do rodziny Jabłonowskich i miał prawo zasłaniać się rozkazem brata. Nie ma tu miejsca ni potrzeby na szerszš i głębszš charakterystykę stosunków między Konstantym i Mikołajem, które w tak genialnym skrócie ukazał Słowacki w III akcie Kordiana - ale trudno mi pominšć zabawnš a mało znanš anegdotę, znakomicie te stosunki ilustrujšcš. Mikołaj - jako doœwiadczony "frontowszczyk" (chętnie legitymował się tym słowem w rozmowach z ministrami) postanowił odmienić dotychczasowe obcisłe mundury wojskowe, bardzo nieprzydatne w warunkach bojowych. Zaczęło się od spodni. Zamiast niepraktycznych białych obcisłych spodni sukiennych i wysokich kamaszy (dla szeregowych), a butów palonych (dla oficerów), wprowadzono dla wszystkich długie luŸne pantalony granatowe. Rozkaz dotyczył także armii Królestwa i miał wejœć w życie od 1 stycznia 1827 r. Wielki ksišżę, który piękny uniform uważał za najistotniejszš zaletę żołnierza, a sam nosił spodnie tak obcisłe, że trudno mu było zginać nogi i po paradach "izwoszczyk" musiał go wcišgać do powozu - wpadł w rozpacz. Prawdopodobnie zmartwił się tym jeszcze bardziej niż narzuceniem mu procesu Towarzystwa Patriotycznego. Wszelkimi sposobami starał się wymóc na bracie, ażeby zmiana kroju mundurów nie dotyczyła przynajmniej Wojska Polskiego i Korpusu Litewskiego. "Posyłał nawet generała Redla w tym celu do Petersburga, zaklinajšc brata, ażeby mu to ustępstwo uczynił - opowiada w pamiętniku dobry znajomy Redla Leon Dembowski. - Nic zabawniejszego, jak instrukcye, które temuż generałowi ustnie udzielił: miał on przedstawić Cesarzowi niebezpieczeństwo, jakie wyniknie z powodu zmiany tej - że się całkowicie subordynacya zniszczy, że dozwalajšc żołnierzom nosić nieobcisłš odzież przyzwyczai się ich do coraz większego odstępowania od form umundurowania, że nikt nie jest w stanie osšdzić, do jakiego stopnia mundur ma bydŸ szeroki i skończy się, że zamiast munduru będš wory. Przy tym wszystkim zachęcał generała Redla, ażeby mówił odważnie i ostro, lecz z zwróceniem uwagi, co się dzieje z nosem panujšcego - ostrzegł go, iż jeżeli nos zacznie czerwienieć wypada natychmiast zwolnić natarczywoœć nalegań, gdyż miała to bydŸ oznaka przytłumionego gniewu. Poselstwo Redla nie powiodło się i chociaż jak mi sam mówił, nos cesarski nie nabrał koloru czerwonego, Cesarz stanowczo oœwiadczył, iż zmiana mundurów i w korpusach dowodzonych przez brata ma bydŸ wprowadzonš. To spowodowało, iż W. Xišżę dowiedziawszy się o tej woli brata, wyrzekł: Je lui ai cede l'empire et il ne veut pas me ceder les culottes (ja mu odstšpiłem cesarstwo, a on nie chce ustšpić mi w sprawie spodni)". Tak to dramat ocierał się w owym czasie o groteskę, rzeczy straszne mieszały się z zabawnymi. W miarę postępowania naprzód œledztwa, z pałacu Brhlowskiego i od Karmelitów, obok wieœci smutnych, poczynały także przenikać do miasta krzepišce anegdoty, które ze smakiem powtarzano sobie w salonach, na uniwersytecie i w kafehauzach. Opowiadano więc na przykład, że "Zamojski badajšc Chodkiewicza Aleksandra (tego, który doprowadził do pierwszego spotkania Murawiewa-Apostoła i Bestużewa-Riumina z Sewerynem Krzyżanowskim - M.B.)... miał rzec: Czy kochasz ojczyznę?, czyli też coœ podobnego. Na co Chodkiewicz miał odpowiedzieć: Przerzućcie dzieje i kroniki polskie, a nigdzie œladu nie znajdziecie, aby się kiedy Zamojski pytał Chodkiewicza, czy kocha ojczyznę". Bohaterem różnych anegdot był także szwagier generała Łubieńskiego Wiktor Ossoliński, któremu niezłomna postawa w œledztwie zaskarbiła powszechnš sympatię. "O Wiktorze Ossolińskim, pułkowniku gwardii szaserów, następujšca kršży facecja: - podaje Tymoteusz Lipiński. - Wiedzieć trzeba, iż znany on jest ze swego sknerstwa; gdy go tu więc przywieziono, zapytać miał, czyim tu kosztem przyjechał. Odpowiedziano, że rzšdowym - na co rzekł: To dobrze. Widzšc że ma wygody i dobre obiady, zapytał znowu: Czyimże kosztem jestem żywiony? Odpowiedziano znowu: rzšdowym. - A to mi tu bardzo dobrze