To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
*** To, że Emma Bull jest muzykiem, czuje się w każdym niemal zdaniu książki. Chodzi nie tylko o to, że wszystko kręci się tu wokół rock and rolla, że dużo tu zgrabnego rockowego wokalu, że wszyscy niemal protagoniści są muzykami i operują rockmańskim żargonem. Rzecz też nie w tym – a przynajmniej nie tylko w tym, że muzyce i muzykowaniu przypisano w fabule rolę absolutnie kluczową. Chodzi o to, że ta książka – cała – po prostu tętni muzyką. Że słyszy się, czytając, nabijany przez werbel erotyzujący rytm, ten, że zacytuję Emmę, distant growl of thunder, odległy pomruk burzy, mnie przywodzący na myśl Joe Cockera i „Summer in the city”. But at the night is a different world Go out, go out and find girl Come on, come on, and dance all night Despite the heat it’ll be all right... Tak, tak... Magic, sex and rock’n’roll... *** Obecnie Emma Bull i Will Shetterly mieszkają w Arizonie, w miejscowości Bisbee, niedaleko Tucson, a jeszcze bliżej Tombstone, tak, tak, właśnie tego znanego z westernów. Z tego, co wiem, nie mają koni. Z pewnością jednak mają koty, bo je uwielbiają. Przedtem, gdy mieszkali w Minneapolis, mieli dwa. Jeden miał na imię Chaos, a drugi Uraz Mózgu. Andrzej Sapkowski @@Podziękowania Spóźnione Stevenowi Brustowi, Nate’owi Bucklinowi, Karze Dalkey, Pameli Dean, Pat Wrede, Cynowi Hortonowi i Lois Bujold; oni zawsze chcieli wiedzieć, co się następnie wydarzy. Dziękuję również Terri, która uważała, że ta książka to dobry pomysł; Curtowi Quinerowi i Floydowi Hendersonowi, motocyklowym guru; Pameli i Lyndzie za ciasteczka; Valowi za pociechę i groźby; Mike’owi za instrumenty klawiszowe, a Knut-Koupee za gitary. Za śpiew i taniec: Boiled in Lead, Summer of Love, Tetes Noires, Curtiss A., Rue Nouveau, Pauli Alexander, Prince and the Revolution, First Avenue, Seventh Street Entry i Uptown Bar. Ale przede wszystkim Willowi za całokształt. @@Tę książkę dedykuję mojej matce, @@która od razu wiedziała, jak ważni są Beatlesi, @@i mojemu ojcu, który nigdy nie skarżył się na hałas. @@PROLOG Nicollet Mall wije się przez Minneapolis niczym betonowy kanał. Za dnia płynie tu strumień ludzi, tworząc wiry w drzwiach biurowców i domów towarowych. Na każdym rogu ryczą duże czerwono-białe autobusy miejskie. Transparenty z ogłoszeniami o wystawie w muzeum, zawieszone między słupami latarni o wielu okrągłych kloszach, łopoczą na wietrze. Kilkupoziomowe skrzyżowania wieńczą kryte wiadukty ze stali i szkła; one również pełne są ludzi, kolorów, ruchu. Ale późną nocą Nicollet Mall zmienia się. Kule ulicznych latami przypominają teraz miriady księżyców, a światła na pustych przystankach autobusowych wyglądają jak mgławice. Mall biegnie przez wymarłą o tej porze dzielnicę handlową niczym srebrny zamek błyskawiczny naszyty na ciemny patchworkowy płaszcz. Hałas dobiegający z Hannepin Avenue, która znajduje się jedną przecznicę dalej, brzmi jak zgrzyt łusek kosmicznego smoka o kamień. Niedaleko południowego krańca Mall, przed Orchestra Hall, rozciąga się Peavey Plaza z migotliwą sadzawką i wodą spływającą kaskadą z wysokich chromowych cylindrów do labiryntu kamiennych bloków i kolumn. Nazwanie tego fontanną jest niezbyt stosowne. W blasku księżyca czerń, srebro, szarość i biel tworzą zwodniczą grę cieni i kontrastów. W tę noc po Peavey Plaza niosły się jakieś głosy. Jeden przypominał szmer fontanny; czasami był syczący, czasami podobny do dźwięku małego dzwoneczka. Drugi był głęboki i chropowaty; taki sam głos mógłby mieć beton, gdyby ożył. – Powiedz, co znalazłeś – zażądał pierwszy głos. – Kobietę, która chyba będzie odpowiednia. – Jesteś naszymi oczami i nogami, psie. – Wodny głos zasyczał, jakby kropla wody spadła na gorącą patelnię. – Ale to nie powinno przeszkadzać twojemu językowi. Mów! Najpierw rozległ się niski, warczący śmiech, a po nim słowa: – Ona tworzy muzykę, która porusza serce i ciało. Kiedyś natychmiast byśmy ją znaleźli, ale teraz od łatwego życia obrastamy tłuszczem i stajemy się zbyt powolni