To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Twoje poszukiwania, jeśli mówisz prawdę, wymagają naszej pomocy. Bez niej nie dasz sobie rady, chłopcze z Yale. Pomiędzy tobą a miejscem, którego szukasz, zwanym przez ciebie Niebiańską Studnią, znajdują się całe armie gnomów. Wiesz także, że żaden z nas nie był nigdy tam, dokąd podążasz, i nie widział źródeł wód Srebrnej Rzeki. - Rozejrzał się wokół, szukając potwierdzenia. Wszystkie głowy skinęły potakująco i nie podniósł się żaden głos sprzeciwu. - A więc, aby ci pomóc, musimy być przede wszystkim pewni tego, co robimy. Musimy uwierzyć. A jak mamy uwierzyć w coś, czego nikt z nas nie widział? Skąd możemy wiedzieć, że to co mówisz jest prawdą? - Nie kłamię - upierał się zaczerwieniony Jair. - Być może nie świadomie. - Browork zadumał się. - Nie wszystkie kłamstwa są umyślne. Czasami prawda, w którą wierzymy, jest fałszem, który nas zwodzi. Być może tak właśnie jest tym razem. Może... - Może będzie za późno, żeby pomóc Brin, jeśli stracimy jeszcze trochę czasu na gadanie. - Jair stracił panowanie nad sobą. - Nie dałem się niczemu zwieść! To wszystko wydarzyło się naprawdę! Podniósł się pomruk niezadowolenia, ale Browork natychmiast gestem nakazał ciszę. - Pokaż nam sakiewkę ze Srebrnym Pyłem, żebyśmy mogli sami się przekonać - rozkazał. Jair spojrzał na niego bezradnie. - To ci nie pomoże. Pył wygląda jak zwykły piasek. - Piasek? - Jeden z członków Rady pokręcił głową. - Tracimy czas, Browork. - A więc pozwól nam spojrzeć na kryształ. - Browork westchnął. - Albo w inny sposób udowodnij nam, że mówisz prawdę - zażądał inny. Jair poczuł, że szansa przekonania karłów gwałtownie mu się wymyka. Zaledwie kilku być może uwierzyło w jego słowa. Nie widzieli Allanona ani Brin. Żaden z nich nigdy nie słyszał, żeby ktoś rozmawiał z Królem Srebrnej Rzeki. Prawdopodobnie nie wierzyli nawet w jego istnienie. A teraz słyszą, że oddał Kamienie Elfów w zamian za magię, której nie mogą zobaczyć. - Tracimy czas, Browork - mruknął znowu jeden z Rady. - Niech inni przepytają chłopca, a my zajmijmy się swoimi sprawami - odezwał się inny. Znowu podniósł się szum i tym razem nie posłuchano prośby Broworka o ciszę. Niemal wszyscy członkowie Rady i pozostali zebrani wołali, aby bezzwłocznie oddalić sprawę. - Mogłem się założyć, że tak będzie - szepnął nagle Slanter stojący za plecami chłopca. Jair spurpurowiał z wściekłości. Zaszedł zbyt daleko i zbyt wiele zniósł, żeby odprawiono go w ten sposób. Daj nam dowód, mówią. Spraw, żebyśmy uwierzyli. Wiedział, jak ich przekonać! Zrobił gwałtowny krok naprzód, podniósł wysoko ramiona i skierował dłonie w mrok nawy prowadzącej do drzwi. Gest był tak dramatyczny, że wszystkie głosy nagle ucichły, a głowy odwróciły się w jego kierunku. Nie było już nic, tylko ciemność... I Jair zaśpiewał, szybko, przenikliwie, i nagle z nicości wyłoniła się wysoka, czarna postać w płaszczu z kapturem. Allanon. Zgromadzenie wydało krótki okrzyk. Z pochew wysunęły się miecze i noże, a mężczyźni porwali się z miejsc, aby się Bronić przed cieniem, który wynurzył się z ciemności. Ciemna, szczupła twarz pod kapturem uniosła się do światła i utkwiła wzrok w członków Rady. Potem pieśń Jaira ucichła i druid zniknął. Chłopiec odwrócił się ponownie do Broworka. Oczy karła były okrągłe ze zdumienia. - Teraz mi wierzysz? - zapytał cicho Jair. - Powiedziałeś, że go znasz. Powiedziałeś, że razem walczyliście w Arborlon. Czy to był druid? Browork powoli pokiwał głową. - Tak, to był Allanon. - A więc wiesz, że naprawdę go widziałem. Całe zgromadzenie wpatrywało się teraz w chłopca, niespokojne i wstrząśnięte tym, co się wydarzyło. Za sobą Jair usłyszał niski, nerwowy śmieszek Slantera. Kątem oka uchwycił spojrzenie Gareta Jaxa. Na twarzy Mistrza Broni malowały się zdumienie i ciekawość. - Powiedziałem wam prawdę - odezwał się Jair. - Muszę iść do dalekiego Anaru i odnaleźć Niebiańską Studnię. Allanon ma tam być z moją siostrą. A teraz powiedz mi - pomożesz mi czy nie? Browork spojrzał na pozostałych z Rady. - Co wy na to? - Wierzę mu - odezwał się cicho jeden. - To może być sztuczka! - wykrzyknął inny. - Dzieło Widm Mord! Jair rozejrzał się szybko dokoła. Kilku mężczyzn skinęło potakująco. W przydymionym świetle olejnych lamp w wielu oczach odbijała się podejrzliwość i strach. - Moim zdaniem ryzyko jest zbyt duże - powiedział kolejny. Browork wstał. - Jesteśmy zobowiązani udzielić pomocy każdemu, kto dąży do zniszczenia Widm Mord - oświadczył, a jego błękitne oczy płonęły. - Ten chłopiec twierdzi, że sprzymierzył się z innymi, którzy pragną tego samego. Wierzę mu. Wierzę, że powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc mu w jego poszukiwaniach. Wzywam Radę do głosowania. Niech podniosą dłonie ci, którzy się ze mną zgadzają. Ręka Broworka uniosła się wysoko, a za nią jeszcze pół tuzina innych z Rady