To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
W końcu zgubił zimny tropna skalistym podłożu dalekoprzyobrzeżach doliny. Było późne popołudnie, kiedy wrócił do krytejstrzechą chatki. Marion podała mu kolację, a na ogniskubulgotałowesołodziesięć litrów wodyna kąpiel. Sześć tygodnipóźniej Pungushe powrócił w dolinę. Mark siedziałosłupiały i przyglądał się,jak nadchodzi. Poruszał się długim posuwistym krokiem, wskazującym Jednoznacznie na to, że całkowicie wyleczył się zodniesionych ran. Byłubrany wpamiętną przepaskęna biodraz błękitnymikora likami,a naramionach miał pelerynę zeskórszakala. Niósł dwie dzidy o krotKicndrzewcach i szerokich stalowych ostrzach. Za nim, w przyzwoitejodległości, podążały jego żony. ..Było ich cztery. Miały obnażone piersi, a na głowach wysoKiegliniane nakrycia typowe dla zuluskich mężatek. Najstarsza z nictimusiała być rówieśnicą męża, leczjej piersi były już zwiotczałei pusteniczym skórzane mieszki i brakowało jej paru przednichzębów. Najmłodsza była jeszcze nastolatką, ładniutkim pulchnymstworzemeinojędrnych, melonowatych piersiach. Niosła siedzące jej okrakiem wbiodrze tłuściutkie brązowe maleństwo. Każda z żon dźwigała olbrzymir; tobółna głowie, balansując nim z łatwością bez używania rąk, tuz zifcnimi kroczyłpochód nagich i na wpół nagich dzieciaków. Podobnie 38^. jak ich matki każda dziewczynka dźwigała coś na głowie, ładunekproporcjonalny do swojego wzrostu i wieku. Najmniejsza,najwyżejczteroletnia, niosła tykwęna piwo wielkości grejpfruta, naśladującwiernie wyprostowaną sylwetkę i kołyszący pośladkami chód starszych. Mark doliczył się siedmiu synów i sześciucórek. Widzę cię, Jamela. Pungushe zatrzymał się przy schodach. Ja także widzę cię,Pungushe powiedział ostrożnieMarkiZulus przysiadł wygodnie na najniższym stopniu. Jego żony rozsiadłysię na skraju ogródka Marion z uprzejmości trzymając się pozazasięgiem słuchu. Najmłodsza dała niemowlęciu pierś, do którejprzyssało się łapczywie. Jutro będzie padać powiedział Pungushe chyba że wiatrzawróci i skieruje się na południe. W takim przypadku nie będziedeszczu aż do pełni księżyca. Właśniezgodził się Mark. Deszcz przyda się terenom pod wypas. Ściągnie tu silwanaz ziemi Portugalczykówzza Pongola. Zdziwienie Marka ustąpiło ciekawości. Po wioskach mówi się, ludzie powtarzają to sobie z ust do ust,ażdotarło do mnie ciągnął Pungushe wyniośle. Mówi się, żeJamela, nowy strażnik terenówłowieckich króla Jerzego, jest wielkimwojownikiem, który zgładził ogromnezastępy wrogów króla nawojnieza morzem. Szakal przerwał, by zarazdodać: Mimo że nie majeszcze brody i jestzielony niczym łan pierwszej wiosennej trawy. Takie chodzą słuchy? zapytał Mark uprzejmie. Mówi się, że król Jerzy odznaczył Jamelaczarnym ogonemwołu, byprzyozdobił nim swątarczę. Ogon czarnegowołu jest dowodem najwyższego honoru i możebyć porównany do orderu MM, pomyślał Mark. Ja sam jestem wojownikiem zaznaczył Pungushe. Walczyłem z Bombatą na przełęczy, apotem przyszliżołnierze i odebralimi bydło. Dlatego stałem się człowiekiem silwana i wielkim łowczym. Jesteśmy więc towarzyszami dzidy skonkludował Mark, aleterazprzygotuję swój motocykl, byśmy mogli udać się do Ladyburga,do tamtejszegomagistratu dla przedyskutowania kwestii interesującychnas wszystkich. Jamela Zuluspokiwał smutno głowąniczym ojciecnadtępawym synem. Dążyszdo tego, by zapełnićwielką pustkę dążysz do tego,by stać się człowiekiem silwana, a nie pomyślisz o tym, Military Medal krzyż wojskowy (przyp- tłum-). 390 --kto nauczy cię wszystkiego,kto otworzy ci oczy iodetka uszy, kiedy ja będę w kraalu króla Jerzego i będę łupał tam kamienie? '' Przyszedłeś, by służyć mi pomocą? zapytał Mark. Wraz z ^ swymi pięknymi tłuściutkimi żonami, dzielnymi synami i gotowymizamęścia córkami? Dokładnie tak. To bardzoszlachetny pomysł przyznał Mark. : Jestem Zulusem, wktórym płynie królewska krew powiedział' Pungushe. Poza tymskradziono mi mójdoskonały stalowypotrzask,IBISkJak kiedyś skradziono mi bydło, jeszcze raz czyniąc mnie biednym człowiekiem. Rozumiem powiedział Mark. Wystarczy, bym zapomniało skórachlamparta i martwym bawole? ' Tak będzie sprawiedliwie. Jakiej wielkości monetą mam ci płacić? 'Pungushewzruszył ramionami bez zainteresowania. Jestem szlachetnieurodzonym Zulusem, nie hinduskim przekupieniem zbazaru. Monetapowinna być taka, by było sprawiedliwie -i uczciwie z delikatności zamilkł nie zapominając jednocześnie,; że mam mnóstwo pięknych żon, dzielnych synówi córek na wydaniu, a wszyscy onimają nieprawdopodobne apetyty. Mark milczał przez chwilę. Nie chciał odezwać się, nim nie zwalczy rosnącej ochoty do wybuchnięciaśmiechem. Przemówił wreszcie, poważny, ale śmiech atakowałmięśnie jego brzucha. ,^ W jakiej formie będziesz zwracał się do mnie, Pungushe? Kiedy przemówię, czy będziesz odpowiadał: Yehbo. Tak, panie? Pungushe poruszył się niespokojnie, po jego kamiennej twarzy przebiegł gwałtownygrymas, jakby jedzącyodkrył nagle w swym ;. talerzu tłustą białą glistę. Będę zwracał się do ciebie Jamela powiedział. Akiedyty przemówisz do mnie w formie, którąprzedstawiłeś przed chwilą, ?." powiem: Jamela, towielka głupota. --w jakiejformie ja mam zwracać się do ciebie? zapytał ';; poważnie Mark,walczącz wesołością. ;" Będziesz nadal nazywał mnie Pungushe,szakal bowiem jest i", najmądrzejszym i najbardziej przebiegłym zwierzęciem wśród całej. (: silwana i należy przypominać ci o tym od czasu do czasu. Potem nastąpiło coś, co Mark widziałpo raz pierwszy w życiu. Pungushe uśmiechnął się. Było tojak nagłe pojawieniesię słońcaw pochmurny szary dzień. Jegozęby były duże, równe i idealnie białe