To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
A gdy wyraziłem wątpliwości, czy to możliwe, aby Bóg obdarzył go łaską większą niż dana była ojcom Kościoła i dał zwycięstwo człowiekowi tak niegodnemu jak Zwingli, który jest niewolnikiem własnego ciała i złamał celibat, wstępując w związki małżeńskie, oraz nie przejawia świętości w swoich obyczajach, Sebastian spojrzał na mnie przenikliwie i licznymi argumentami usiłował przezwyciężyć moje zastrzeżenia, w końcu zaś rzekł: — Mikaelu, Bóg dał człowiekowi na mieszkanie wspaniały świat i władzę nad zwierzętami w lesie, ptakami w powietrzu i rybami w rzekach, a krwią swe go Syna jedynego odkupił ludzi i uczynił ich równymi bez względu na stan i ma jątek. Taka i tylko taka jest prawdziwa nauka Biblii. Ale chłop musi harować w pocie czoła wyłącznie dla dobra pana na zamku, a praca rękodzielnika wycho dzi na korzyść jedynie wielkim domom handlowym. Chłopa zakuwają w kajda- 173 ny i musi gnić w lochach zamkowych, jeśli ośmieli się złowić rybę w rzece i zgotować z niej zupę dla chorej żony, a rzemieślnik traci chleb powszedni i zostaje wygnany z miasta, jeśli w gniewie zaciśnie pięści i wykrzykuje przekleństwa przeciw wielkim tkalniom klasztornym. Bóg nie mógł tak chcieć i dlatego musi Biblia stać się bronią, gdy królestwo boże buduje się na ziemi. Siedziałem wpatrzony w Sebastiana, ale nie patrzyłem już na niego jak na przyjaciela, tylko jak na piękne i niebezpieczne zwierzę o jedwabnym futerku. Jego kaftan przybrany był srebrnymi guzami, a puszysty futrzany kołnierz przy aksamitnym płaszczu miękko muskał jego czerwone policzki, gdy Sebastian gwałtownie poruszał głową, aby nadać wagę swoim słowom. Grzech, cierpienie i odkupienie człowieka były dla niego czymś obcym i niepojętym, a w Biblii nie szukał drogi do królestwa niebieskiego, lecz jedynie zmiany stosunków na ziemi. Toteż odparłem: — Najemni żołdacy noszą Biblię w plecakach, by plądrować kościoły i gwałcić mniszki. Biblia to straszliwa broń w rękach człowieka nieoświeconego, jeśli nie szuka on w niej z czystym sercem zbawienia, lecz tylko pragnie zaspo koić żądz©. Wierz mi, Sebastianie, szatan jest najgorliwszym czytelnikiem Bi blii. Erazm zniósł jajo, Luter je wysiedział, aż wyskoczył z niego kogut, a Zwin- gli zapiał już jak kogut w pełni wyrosły. Ty zaś rozniecasz płomień i zapalasz pochodnię, od której jeszcze zapali się cały kurnik. Dlaczego to robisz i co cię właściwie dręczy? Nie mogę zrozumieć, co cię opętało, bo przecież nie brak ci niczego, czego człowiek mógłby słusznie pragnąć w tym życiu. Jesteś młody i zdrów, pochodzisz z dobrego domu i wszystkie drzwi stoją przed tobą otwo rem, gdy zapragniesz. Odwrócił wzrok, poczerwieniał jak burak i odparł: — Są drzwi, które się dla mnie nie otworzą, choćbym rozbijał sobie o nie pięści do krwi. Ale niedługo otworzymy te drzwi prochem i działami i wtedy nikt już nie będzie mną gardził. Barbara wmieszała się do rozmowy i żartobliwie powiedziała: — Sebastianie, nie musisz rozwalać całego świata z powodu twego pożąda nia. Kup lepiej jakiś wypróbowany lubczyk, a wtedy nie będzie ci trzeba żadnej Biblii. Zaspokoisz żądzę i uzyskasz spokój ducha za parę sztuk złota. Sebastian poderwał się jak ukąszony i ryknął głosem drgającym od nienawiści: — Ty diabelska czarownico, dziewko i kobieto o złym oku! Dość nacier pieliśmy się z twego powodu w Memmingen i przysięga oczyszczająca już ci nie wystarczy. Pewnego pięknego dnia usmażysz się na stosie i odkupisz twoje złe uczynki. Nie sądzę, żeby Barbara chciała powiedzieć coś złośliwego, ale gdy Sebastian ją przeklinał, wstała, jej zielonkawe oczy rozbłysły gniewem, a policzki stały się nagle tak białe, że piegi wystąpiły na nich jak brunatne plamy. Przez 174 chwilę wpatrywała się ostro w Sebastiana, ale opanowała się i opuściła izbę bez słowa. Wtedy on pożałował swego wybuchu i kilka razy przeżegnał się znakiem krzyża. Rozgoryczony jego gwałtownością, odezwałem się drwiąco: . — Jeśli chcesz iść za Chrystusem według niedwuznacznych przykazań Bi blii, powinieneś sprzedać wszystko, co posiadasz, a pieniądze rozdzielić między ubogich, bo jeśli już kto, to właśnie ty najbardziej jesteś bogatym młodzieńcem ' . . z Biblii. A święty Franciszek właśnie tak postąpił. \ Wtedy zbladł i odrzekł: P — Masz słuszność, Mikaelu, ale ja nie zamierzam popełnić błędu świętego Franciszka i szukać nieba po śmierci. Nie, będę szukał królestwa niebieskiego na tej ziemi i zmuszę klasztory i bogaczy, żeby podzielili majątki między bied- ' nych i zadowolili się tym samym co ja. ' Wyrzekłszy te słowa, rzucił swój piękny aksamitny płaszcz na ziemię i po deptał go nogami, poodrywał z pasją srebrne guzy od kaftana i rozrzucił je po , . izbie, krzycząc: — Od dziś odzieżą moją będzie odzież biednego czeladnika i będę zara biać na chleb parą rąk i zadowalać się pożywieniem, jakie ma najbiedniejszy czeladnik w domu mego ojca, i nikogo nie będę prosić o łaskę. Poszarpawszy ubranie na strzępy, zalał się łzami, wybiegł z izby i wypadł z domu, zanim zdążyłem się z nim pożegnać. Wywnioskowałem z tego, że dręczy ' go jakaś tajemna troska sercowa, którą wyznać zbyt był dumny i wolał już za- , chowywać się jak szaleniec. Barbara wróciła do izby, wciąż jeszcze blada