To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Budowali go inżynierowie i technicy, pod jego ścisłym nadzorem. To było w istocie raczej proste. Wielkim osiągnięciem było zawiezienie go na Saturna, wprowadzenie habitatu na orbitę dookoła otoczonej pierścieniami planety, gdzie Urbain i jego naukowcy mogli sterować ładownikiem w czasie rzeczywistym. Poprzednie próby zdalnej eksploracji Tytana udaremniła odległość. Przesłanie sygnału z Ziemi na Saturna trwa ponad godzinę, i to wtedy, gdy odległość między nimi jest najmniejsza. Zdalnie sterowane sondy zawiodły, bez względu na stopień ich skomplikowania, z powodu opóźnienia w czasie. Przez dziesiątki lat naukowcy na Ziemi zgrzytali zębami z frustracji, gdy jedna sonda po drugiej wpadała w szczelinę lodową albo była pokrywana czarnym, oleistym śniegiem, bo przesłanie odpowiednich poleceń zajmowało ludzkim kontrolerom całe godziny. Ale to już koniec, pomyślał Urbain. Teraz będziemy sterowali ładownikiem znajdującym się w odległości paru sekund świetlnych od nas. Jeśli będzie trzeba, wprowadzimy satelitę sterowniczego na orbitę dookoła Tytana i skrócimy czas reakcji do mniej niż sekundy. Wiedział jednak, że żaden człowiek nie postawi stopy na powierzchni Tytana. Przez wiele lat. Zasmuciła go ta myśl, gdzieś w głębi serca. Chciałby postawić stopę na zimnej, ciemnej powierzchni Tytana pokrytej czarnym lodem. W głębi serca, gdzie tkwiły jego najskrytsze pragnienia, Edouard Urbain chciał być pierwszym człowiekiem, który stanie na powierzchni Tytana. 317 DNI PO ODLOCIE – Rany, wygląda to jak plan filmowy. Holly prowadziła Manuela Gaetę tunelem serwisowym, który biegł pod wioską. Światła na suficie zapalały się automatycznie, gdy szli tunelem, po czym gasły po ich przejściu. Na ścianach znajdowały się kable elektryczne, rury, zawory, panele sterowania, ekrany telefoniczne, rozmieszczone co kilkaset metrów. Na suficie widać było jeszcze więcej rur, oznaczonych różnymi kolorami: niebieskie dla wody pitnej, żółte, kanalizacyjne, prowadziły do oczyszczalni, czerwone odprowadzały gorącą wodę do radiatorów na zewnątrz habitatu. W tunelu rozlegało się nieprzerwane brzęczenie pomp i elektrycznej maszynerii. Holly czuła, jak metalowe płyty podłogi wibrują pod podeszwami jej butów. – Co to jest plan filmowy? – spytała. – Kiedy dawniej kręcili filmy – wyjaśnił Gaeta, przyglądając się uważnie rurom, które biegły wzdłuż tunelu – na przykład jak kręcili sceny w starożytnym Rzymie, to budowali takie konstrukcje, które wyglądały jak starożytny Rzym. – Aha. Jasne. Łapię. Ale czemu mówisz, że to wygląda jak plan filmowy? Uśmiechnął się. – Jak tył planu filmowego. Wszystko jest sztuczne, dobrze wygląda tylko z przodu, zwykle wszystko jest z plastiku. Idziesz od tyłu, a tam tylko dźwigary i rusztowania. – I mówisz, że to tak wygląda? – spytała zaskoczona. – Trochę – odparł. – Miałem na myśli to, że parę metrów nad naszymi głowami jest wioska... – Nie, już minęliśmy wioskę – poprawiła go Holly. – Jesteśmy pod parkiem, a przed nami są farmy. – Wszystko jedno. Tam, na górze, wszystko wygląda na takie prawdziwe, a tutaj widać, że to podróbka. – Nieprawda! – zaprzeczyła żarliwie. – Jest tak realne, jak tylko może być. Jesz jedzenie wyhodowane na naszych farmach, tak? Śpisz w apartamencie w wiosce. Jak mogłoby być bardziej prawdziwe? Gaeta uniósł ręce w żartobliwym geście kapitulacji. – Zaraz, poczekaj. Nie bierz tego do siebie. Chciałem tylko powiedzieć, że cały habitat to sztuczna konstrukcja. Wygląda na prawdziwą wioskę i prawdziwe farmy, i wszystko inne, ale jak się zejdzie na dół, człowiek uświadamia sobie, że jest w środku olbrzymiej maszyny. – Taa, jasne – odparła Holly. – Wszyscy o tym wiedzą. Przez chwilę szli w milczeniu, a światła nad ich głowami zapalały się i gasły. To jak czary, pomyślała Holly. I przypomniała sobie, że powinna popracować w biurze. Tylko że włóczenie się po tunelach jest takie fajne. Po co miałabym cały czas pracować? Od czasu do czasu trzeba się trochę zabawić. Tunel rozdzielał się, a w jednej ze ścian był otwór prowadzący do tunelu, który przecinał ich tunel na nieco niższym poziomie. – Tędy – rzekła Holly, przerzucając nogę nad barierką. – Na dół? – Tak. Holly przeskoczyła nad balustradą, złapała jej dolny szczebel i zawisła na sekundę, po czym zeskoczyła na metalową podłogę niższego tunelu, cztery metry niżej. – Chodź – zawołała do Gaety. – To skrót w stronę farm. Pochylił się niepewnie nad balustradą, złapał dolny szczebel, po czym wspiął się na balustradę i opuścił się na dół, lądując lekko na palcach stóp. – Jak na kaskadera – zakpiła – jesteś strasznie ostrożny. – Dzięki temu jestem nadal w jednym kawałku – odparł, szczerząc się. – Są starzy kaskaderzy i zuchwali kaskaderzy, ale nie ma zuchwałych starych kaskaderów. Holly zaśmiała się ze zrozumieniem