To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Nietrudno zrozumieć, dlaczego Celia przedłożyła młodzieńczą nieśmiertelność nad stopniowo postępujące kalectwo i przedwczesną śmierć. Lecz im więcej dowiadywał się o Ottonie i jego salamandrach, tym trudniej było mu pogodzić się z faktem, że Celia uznała za swoją jego teorię o rasie panów. Ta Celia, którą Lloyd kochał, nigdy nie przyjęłaby jednej minuty życia, które zostało kupione za cenę rozmyślnego spalenia tysięcy niewinnych ludzi. Stracił zatem Celię, stracił ją na dobre. Dość było już na świecie obozów, komór gazowych, krematoriów. Kathleen musiała zorientować się, co on czuje, gdyż objęła go ramionami i położyła głowę na jego piersi. Łzy spłynęły mu po policzkach i opadły w jej włosy niby gorące perły. — Ćśśś, już po wszystkim — powiedziała. Lloyd wytarł dłonią oczy. — Dziękuję — rzekł. — Wygląda na to, że stałem się ofiarą własnej brawury. Pocałowała go w policzek. — Do zobaczenia o trzeciej. Lloyd podszedł do drzwi, przez chwilę nasłuchiwał, po czym je otworzył. Wrócił do swojego pokoju, cicho zamknął za sobą drzwi i położył się z powrotem na materacu. Nie spodziewał się, by był w stanie zasnąć, toteż jął recytować teksty wszystkich piosenek rockowych, które mógł sobie tylko przypomnieć (By the shore of Gitche Gumee, By the shining Big–Sea–Water…), potem adresy ze swojego notesu z pełnymi numerami telefonicznymi i kodami pocztowymi, wreszcie wyniki Padresów z ostatnich trzech sezonów. Zdał sobie sprawę, że już trzecia, dopiero wtedy, gdy poczuł, jak Franklin szarpie go za ramię i szepcze: — Panie Denman? Niech się pan obudzi, panie Denman. Czas już iść. Wpatrzył się w ciemność. — Już trzecia rano? — zapytał. Usta miał obrzękłe, jakby wypchane watą. Usiadł na łóżku i przetarł oczy. — Boże. Śniło mi się, że jem kolację w lokalu Pan A. — Chodźmy — szepnął Franklin. — Tak cicho, jak tylko pan potrafi. Otto śpi jak zabity, lecz Helmwige ma bardzo lekki sen. Lloyd odchrząknął. — Trudno się dziwić, po tym jak wieczorem bawiła się w wannie. — Ona robi, co tylko chce i jak tylko chce — powiedział Franklin. — Czym ma się przejmować? Będzie żyła wiecznie. Jest nałogową morfinistką. Hermann Göring nakłonił ją do zażywania morfiny w czasie wojny. Lecz teraz bierze wszystkie narkotyki, jakie tylko można sobie wyobrazić. Uprawia seks z każdym, na kogo ma ochotę. Nie musi obawiać się AIDS. Brała udział we wszelkiego rodzaju aktach seksualnych, jakie tylko człowiek potrafi sobie wyobrazić, a także w kilku takich, jakich nie potrafi. Widziałem, jak uprawiała seks z dwoma psami, podczas kiedy Otto przyglądał się temu i pogryzał muchy. — Chodźmy — powiedział Lloyd. Niespecjalnie pragnął usłyszeć dalsze szczegóły. Wstał i uderzył głową o stromo spadający sufit. Zaklął o wiele siarczyściej, niż mu się to zdarzyło od lat, nie tyle dlatego, że go zabolało; był po prostu spięty, zmęczony i wystraszony. W pewnym sensie Helmwige przerażała go bardziej niż Otto. Tamten był przynajmniej śmiertelny, można go było zabić. Lecz jak walczyć z kimś, kto zupełnie nie obawia się utraty własnego życia? Franklin otworzył drzwi i wysunął się na korytarz, mając tuż za plecami Lloyda. Przekradli się do pokoju Kathleen i Franklin cicho przekręcił klucz. Musiała usłyszeć ich szepty, gdyż czekała za drzwiami. — Czy oni śpią? — szepnęła bezgłośnie. Lloyd skinął głową i wziął ją za rękę. Cicho i w zupełnym milczeniu stąpali na palcach po korytarzu, mijając wpółotwarte drzwi łazienki, potem zaś sypialnię Helmwige, do której drzwi stały otworem. W migającym świetle ekranu telewizyjnego widzieli nagą Helmwige rozwaloną na łożu pod baldachimem, z rozrzuconymi nogami i szeroko otwartymi ustami. Oddychała chrapliwie i nieregularnie, jak gdyby męczył ją nocny koszmar. W telewizji szedł Pościg za cieniem z Williamem Powellem i Myrną Loy. Z niebywałą ostrożnością zeszli na dół. Franklin był taki ciężki, że deski trzeszczały pod nim, gdziekolwiek stąpnął, i Lloyd z każdym krokiem krzywił się w bolesnym grymasie. Lecz w końcu dotarli do nie oświetlonego holu, a w domu wciąż panowała cisza. Franklin skinął na Lloyda i Kathleen, by podeszli bliżej. — Jedyne, co musimy teraz zrobić, to wyjść frontowymi drzwiami, dojść do samochodu, wsiąść i odjechać. — Podniósł do góry kluczyki. — Zabrałem je z torebki Helmwige. — Co z innymi samochodami? — zapytał Lloyd. — Na chodzie jest tylko jeden, a ja spuściłem powietrze z opon. — Gdzie Otto śpi? — szeptem zapytał Lloyd. — Nie usłyszy, jak odjeżdżamy? — Och, akurat by usłyszał! Co noc pracuje do pierwszej, drugiej w salonie, słuchając muzyki i popijając brandy. Potem kładzie się spać na kanapie, kompletnie ubrany. Nawet nie pofatyguje się umyć. — Piękne dzięki — odparł Lloyd. — Właśnie został laureatem Nagrody Lloyda Denmana dla Człowieka Który Najprędzej Przyprawi Cię o Wymioty. — W porządku, idziemy — rzekł Franklin. — Ale niech to będzie naprawdę szybko. Zwolnił łańcuch u drzwi, a potem delikatnie odsunął rygle i drzwi frontowe otwarły się z cichutkim skrzypieniem. Na dworze panowała ciemna noc, tak ciemna, jak tylko może być noc w południowej Kalifornii. Ledwie mogli odróżnić nikły odblask na dachu mercedesa Ottona. — W porządku, idziemy! — szepnął Franklin. Razem zbiegli z ganku na podjazd i pokonali slalomem zaparkowane mercedesy. Kathleen zaczepiła kolanem o tylny zderzak 380SL. — Cholera! — zasyczała, lecz już dopadli samochodu, otworzyli drzwiczki i wskoczyli na wyściełane skórą siedzenia. Franklin włożył kluczyk do stacyjki, z rykiem zapalił silnik i włączył reflektory. — O Boże, nie! — zawołała Kathleen w panice