To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Zuchwała, wścibska suka! - Nie miałaś prawa... - Och, ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła! - krzyknęła z absolutną niewinnością w oczach. - To El-len. Wiesz przecież jaka ona jest okropna. Mama się na nią gniewała - wszystkie się gniewałyśmy. Ale nie mogłyśmy się oprzeć i obejrzałyśmy zdjęcie. Twoja żona była młoda i piękna. Jak ja. Nie sądzisz. Frank? Zawirowało mu przed oczyma. Rysy twarzy Ruth były zniekształcone jak w obłąkanym zwierciadle w gabinecie luster. Potem wszystko wróciło do normy. Ale teraz widział ją, wyraźniej niż przedtem. Ciemnokasztanowe włosy, zielonkawe oczy patrzące na niego figlarnie; pełne czerwone usta rozchylone w uśmiechu, który nagle stał się tak znajomy. ,,0, Boże, to było tak, jakby Gillian wróciła z krainy cieni!" 103 Gillian - taka, jaką ją spotkał po raz pierwszy. Miał ściśnięte gardło i przyśpieszony puls. Była pełną życia nastolatką, tuż po maturze; uśmiechała się, gdy ją zabierał do kina czy kawiarni. Pruderyjna pomimo wesołego usposobienia, ekscytowała go i rozwiewała nadzieję jednocześnie; powstrzymywała go, gdyż jego zmysły rozpalały się zanadto: ,,Nie, Frank, nie przed ślubem, proszę!". Ze wszystkich wspólnie spędzonych nocy najlepiej pamiętał noc poślubną - tak, jakby to było teraz. Noc poślubna; wszystko inne stało się odległym, złym snem. W sypialni staroświeckiego hotelu sufit był niski. Deszcz uderzał w okno, ale nie miało to dla nich znaczenia. Byli zdenerwowani. Gillian jakimś sposobem przebrała się w nocną koszulę - tak, że nie ukazała mu nawet skrawka swego ciała, i siadła na skraju łóżka, onieśmielona i wyczekująca. "Reszta należy do ciebie, Frank". Bał się, że zrobi jakieś głupstwo. W ciemności zaparkowanego samochodu, z prawie romantyczną zielonkawą poświatą świateł tablicy rozdzielczej było całkiem inaczej. Ale zmusiła go, żeby czekał; czekał dwa lata i teraz, właśnie teraz była ta chwila. Drżał, niespokojny, niepewny czy będzie w stanie to zrobić. - Nie możesz iść do łóżka ubrany, Frank - jej szczupłe palce odpinały guziki jego koszuli, ściągnęła ją przez głowę, gładziła dłońmi muskularną pierś. Potem rozpięła zamek i ściągnęła spodnie. Był teraz nagi, patrzył na nią, jak kładzie się na łóżku. Podciągnęła koszulę, rozłożyła nogi i pozwoliła mu zobaczyć to, czego tak bardzo pragnął. Gdy patrzył na jej ciało, poczuł podświadomy niepokój. "O Jezu - pomyślał - jeżeli nie będę mógł tego zrobić" Jej wyciągnięta dłoń odnalazła go i zaczęła pieścić. - Jestem szczęśliwa, że zachowałam siebie na dzisiejszą noc. Frank - wymruczała, zamykając oczy. - Przysięgam ci, jestem dziewicą. Nie zranisz mnie, prawda? Chciał wyrzucić tę nocną koszulę, tylko to można było z nią zrobić. Nie potrzebował żadnej innej podniety prócz Gillian i tylko z nią chciał się połączyć, tymczasem mię- 104 dzy nimi wciąż była ta ostatnia przeszkoda. Wreszcie Gil-lian delikatnie choć zdecydowanie pociągnęła go na siebie. - Kocham cię, i nie mogę uwierzyć, że wreszcie jestem twoją żoną. Frank zamknął jej usta długim pocałunkiem. Poczuł, że jego podniecenie rośnie - do tego stopnia, że zagłusza wcześniejsze obawy. Wtuleni w siebie, czuli narastającą rozkosz. Nadeszła chwila, gdy ich gorące ciała stały się jednym w chwili spełnienia. Objęła go mocno, pomrukując ze szczęścia. Trwało to całą noc: miłość, odpoczynek, drzemka, znów miłość. I znów. Dopóki nie pokonało ich krańcowe wyczerpanie. Zanim zasnęli, wciąż spleceni, Gillian szepnęła mu do ucha: ,,Zostaniemy razem na zawsze. Frank". Poranne światło przyniosło nowy przypływ żądzy. Zadrżał i wyciągnął ramię w jej stronę - ale nic nie znalazł. Tylko puste miejsce. "Pewnie poszła do łazienki - pomyślał - będzie z powrotem za minutkę i wtedy..." Obudził się. Ogarnęła go gwałtownie zimna rozpacz, nagle siadł wyprostowany i ujrzał Jake'a w nogach łóżka. Uszy psa były płasko ułożone na łbie, jego ślepia pełne były wyrzutu, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z wydarzeń ostatniej nocy. - Gillian! - krzyknął rozpaczliwie, jakby wciąż kurczowo trzymał się nadziei, że wszystko było tylko złym snem, i że jego żona wróci za chwilę z łazienki. Wciąż czuł zapach jej perfum, widział ślad głowy odciśnięty na poduszce obok niego. Prześcieradło było jeszcze wilgotne od ich miłości. Opadł z powrotem na łóżko, wcisnął głowę w poduszkę i rozpłakał się. Gillian nie żyła, odeszła już rok temu i nigdy nie wróci. To była ta nastoletnia suka, nikczemna oszustka. Jake znów zawarczał. Frank uświadomił sobie, że zaspał. Było zupełnie jasno, słyszał ruch w kuchni na dole, dziewczęcy szczebiot i śmiechy, czuł gryzący zapach czegoś smażonego, który przyprawiał go o mdłości. 105 Nie chciał wstawać. Miał ochotę zostać w łóżku, naciągnąć kołdrę na głowę i nie widzieć świata. Owce nie były w tej chwili ważne; nic nie było ważne. "Chcę umrzeć!" - pomyślał. Owczarek szczeknął cicho. Frank uniósł głowę i zamrugał oczami - ujrzał poranne promienie słońca malujące na wypłowiałych tapetach migotliwe wzory. Słońce świeciło - po raz pierwszy od wielu dni. I coś jeszcze... wiatr osłabł i deszcz przestał padać. - Dziś przypłynie łódź pocztowa! - rzekł do psa, który mu odpowiedział merdaniem ogona. - Będą mogły odpłynąć. Pozbędziemy się ich dzisiaj, Jake! Była dziewiąta - zaspał dwie godziny. Ale to nie miało znaczenia, teraz gdy zmieniła się pogoda. Zaczął szukać na podłodze swoich rzeczy. Leżały tam, gdzie porozrzucała je w nocy Ruth. Chryste, przecież nie była ani trochę podobna do Gillian. Powinien o tym wiedzieć cały czas. "Kochanie moje, tak mi przykro, proszę cię, wybacz mi!". Stanął na szczycie schodów i wziął głęboki oddech. "A teraz śmiało naprzód - powiedział sobie - nie daj sobie w kaszę dmuchać. Ta głupia mała siksa grzebała mu w szufladach i niszczyła wszstko, ale już za parę godzin poz-będziesz się jej i nie będziesz musiał nawet kiwnąć palcem, żeby się wyniosła. Samanta będzie się uśmiechała słodko; możesz być dla niej grzeczny. Nie patrz na Ruth. Udawaj, że nic się nie stało; ona na pewno nikomu nie powiedziała". Jake szedł tuż za nim. Debbie i Janet siedziały przy stole naprzeciwko niego. Podniosły wzrok i uśmiechnęły się, gdy wszedł. Ruth i El-len siedziały tyłem i nie odwróciły się