To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Za jakiś czas udaliśmy się do sądu złożonego z gminnych prostaków, którzy, gdy nie mogłem przedstawić im dowodów zrzeczenia się stryjowskiego na naszą rzecz, acz jestem pewien, że takie dowody muszą się kędyś znajdować, uznali stryja Tomasza, jako najstarszego z braci po stryju Robercie, za prawego sukcesora, którym on w rzeczy jest, jeno że ostatnią wolą stryj Robert młodszemu bratu, memu ojcu, i mnie swój majątek zapisał. Atoli pewien jestem, że stryj Tomasz i jego syn zostali oszukani przez owych dwu z nimi przybyłych, i co do mnie radziłem im był nie spieszyć się przybyciem do tego sądu. Obliczyłem, że opłaty sądowe razem z tym, co dali owym dwu łotrom, i z wydatkami na podróże do Gravely (dokąd jeździli już przedtem w sekrecie przed nami) będą ich kosztowały 70 funtów; będzie to dla nich smutna strata, jeśli znajdą się dowody, że stryj nam zapisał czynsze na owych dzierżawach. Ale gdy wszystko się skończyło, szczerze winszowałem im powodzenia, odprowadziłem ich konno aż do Offord i pożegnaliśmy się uczciwie bez żadnych przymówek. I tak ze Stankesem do Brampton, gdzie po kolacji powiedziałem ojcu, jak rzeczy stoją, i poszedłem spać w dobrym usposobieniu, albowiem przejrzałem sedno tej' całej sprawy, a nadto poznałem istotę i manierę postępowania sądowego, w której materii byłem przedtem i pozostałbym był zawsze ignorantem.   21 września. Całe rano chodziliśmy z ojcem tam i sam po domu i ogrodzie radując się i obmyślając zmiany, jakie zaprowadzimy. Po obiedzie konno do Hirichingbroke, gdzie pan Barnwell pokazał mi budujący się dwór Milorda, ale to jeszcze daleko do końca. Do Brampton i po kolacji spać bardzo uspokojony i kontenty.   22 września. (Niedziela. ) Po kościele i obiedzie całe popołudnie z ojcem nad jego rachunkami. Wieczorem pan Barnwell przyjechał z Hinchingbroke do nas na kolację. Obgadawszy jeszcze z ojcem wszystkie nasze sprawy — spać.   23 września. Wstałem rano i zasmuciłem się usłyszawszy, że ojciec i matka swarzą się tak właśnie, jak to czynili w Londynie, co uwa żając powiedziałem im, że umywam ręce od wszystkiego, jeżeli nie będą zażywać tego, co mają, z większą miłością i zgodą. Potem dosiedliśmy z żoną koni i wcześnie przybyliśmy do Baldwick, gdzie był jarmark i gdzie zjedliśmy kęs świniny, za którą kazali nam zapłacić 14 pensów, co nas bardzo zirytowało. Stamtąd do Stevenage, gdzie czekaliśmy, aż deszcz przejdzie, a zaś do Welling i tam zjedliśmy dobrą kolację i mieliśmy w pokoju dwa łóżka, tak że spaliśmy osobno; i żadnej nocy ze wszystkich, jakie w życiu przespałem, nie spałem tak po epikurejsku jak tym razem; acz słyszałem hałasy krzątających się ludzi, co mnie od czasu do czasu budziło, ale czy to, że deszcz całą noc padał, czy że byłem trochę znużony, dość, że budząc się i zasypiając raz po raz, nigdy przecie przez całe życie nie spałem z takim ukontentowaniem, a moja żona to samo rzekła mi o sobie.   24 września. Wstaliśmy i w dalszą drogę wielce odmienioną przez całonocny deszcz; wilgoć i błoto, ale nie głębokie, tak że przejechaliśmy łatwo i przybyliśmy do domu dość wcześnie i pomyślnie, i wszystko w porządku, nic złego nie zaszło w czasie naszej nieobecności. Zastałem listy z morza z wiadomością o dobrym zdrowiu Milorda i o jego — znikomej co prawda — działalności w Algerze.   25 września. Sir W. Penn powiedział mi, żebym się nie turbował o małe sukcesy Milorda w Algerze, jako że tam niczego więcej nie można było dokonać. Taka jest moc diabła nade mną, że przeciw mej naturze i woli nie mogłem sobie odmówić pójścia do teatru i oglądałem Wesołe kumoszki z Windsoru, bardzo źle grane.   27 września. W południe zeszliśmy się z żoną w Szatni królewskiej i tam jedliśmy obiad. Tamże zastaliśmy kapitana Country'ego (mego miłego kapitana, którego kocham i z którym wyruszałem był na morze); przyniósł melony i winogrona, przysłane mojej żonie przez Milorda z Lizbony. Melony widziałem po raz pierwszy, winogrona są rzadkiej dobroci. Żona włożyła trochę winogron do koszyka i posłała Królowi. Kiedyśmy wrócili do domu, znaleźliśmy tam też duży kosz melonów przysłanych dla mnie.   29 września. (Niedziela. ) Do kościoła rano i po południu. Wieczorem jadłem kolację ii sir W. Penna; i znów tyle wypiłem wina, że głowa mnie bolała całą noc. I położyłem się spać bez pacierza, co mi się pierwszy raz zdarzyło w niedzielny wieczór. Ale w taki teraz popadłem nierząd, że nie śmiem czytać głośno modlitwy ze strachu, aby służba nie postrzegła, żem nietrzeźwy.   30 września. O piątej rano przy księżycu do Whitehall, aby spotkać w Kancelarii Małej Pieczęci pana Moore'a; tu dowiedziałem się o sporze ambasadora hiszpańskiego z francuskim i że dzisiaj mają się bić. Król zakazał wtrącać się w to Anglikom, ale co do nich, pozwolił, żeby robili, co chcą. Koniec końców wojsko w Mieście pod bronią cały dzień i trochę milicji, i wiele zgiełku na ulicach. Po obiedzie Hiszpan pobił Francuza, a na wieść o tym, aż dziwno, jak się całe Miasto uradowało. Bo istotnie, wszyscy w sposób naturalny kochamy Hiszpanów, a nienawidzimy Francuzów. Ja będąc wszystkiego ciekawy biegałem jak żak po mieście przypatrując się owym zapasom, a na koniec będąc wszystek zabryzgany błotem nająłem karetę i do domu, gdzie zasmuciłem, żonę opowiadając tę całą historię i broniąc sprawy Hiszpanów przeciwko Francuzom. Tak oto kończy się miesiąc; ja i rodzina w dobrym zdrowiu, ale głowę mam pełną spraw i moich, i urzędu, i Milorda'; w urzędzie jesteśmy teraz bardzo zaprzątani wysyłaniem sił zbrojnych do Tangeru i flotą dla Milorda, który jest w Lizbonie i ma nam przywieźć Królową. Byłem poruszony sprawą Algeru, jako że Milord nie sprawił tam nic z tego, po co był wyruszył; acz uczynił wszystko, co ktokolwiek na świecie mógł uczynić. Brak pieniędzy pogrąża w nierząd wszystkie sprawy, a osobliwie interesy Marynarki; a przecież nie widzę, aby Król starał się o pieniądze, lecz myśli tylko o nowych sposobach roztrwonienia pieniędzy