To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Cóż miała robić. Wymieniła numer, prosząc Boga, by nikt się nie odezwał. Nie przyszło jej wprost do głowy położyć słuchawkę, zresztą prawie natychmiast usłyszała głos Pawła: - Słucham. . - Dzień dobry. . . . - starała się mówić jak najciszej - to jest właściwie dobry wieczór. . . . - Z kim pani chciała mówić - odpowiedział zdziwiony głos. . - Tu. . . . Marychna. . . - Aaa. . . Wróciliście! Nic o tym nie wiedziałem. Dzień dobry. Czy możesz do mnie przyjść? Czy mogła! Musiała! Tak dawno go nie widziała! - Tylko ja wróciłam - odpowiedziała - on został jeszcze w Wiedniu. . - Po co? ? - jakby zagniewanym głosem zapytał Paweł. - Nie wiem, miał jakiś interes - Marychna poczuła się urażona. Zamiast witać ją, gniewa się, że Krzysztof został za granicą. - No, , dobrze - powiedział Paweł - przyjdź zaraz. . - Teraz nie mogę, , trudno by mi było. - Dlaczego? - zapytał ostro, ponieważ zaś nic nie odpowiedziała, dodał: - przyjdź zaraz, czekam, a nie zwlekaj, bo wieczorem mam posiedzenie. Powiedział i położył słuchawkę. Jaki on jest szorstki - myślała Marychna, bliska płaczu, i myślała jeszcze: - co ja narobiłam, co ja narobiłam. . . 129 Zapłaciła za telefon, odbierając resztę, rozsypała drobne na ladzie. Gdy wyszła, była tak wzburzona, że Ottman zapytał współczująco: - Miała pani jakąś nieprzyjemną wiadomość? ? - Tak, , to jest nie, muszę pana pożegnać. . . Pan w którą stronę? - Może odprowadzę panią? ? - Dziękuję, , pójdę sama. . . - Niech się pani nie przejmuje - powiedział bezradnie. . Podała mu rękę i obejrzała się kilka razy, zanim przekonała się, że jej nie śledzi. Od domu, w którym mieszkał Paweł, dzieliło ją zaledwie kilka minut drogi. Teraz nie mogła się cofnąć. Musiała go prosić o dyskrecję, o to, by nie wygadał się przed Krzysztofem. . . W głowie jej się mąciło. Co mu powie? Na pewno będzie wypytywał ją o zachowanie się Krzysztofa, o to, czy doszło między nimi do romansu, a przecie nie może złamać obietnicy danej Krzysztofowi. . . Zadzwoniła. Drzwi otworzył lokaj i Marychna aż cofnęła się. - Przepraszam, , czy zastałam. . . - Jaśnie pan czeka - z nieuchwytnym uśmieszkiem pochylił głowę służący. . Gdy weszła, wskazał jej krzesło: - Pani pozwoli, , że zdejmę boty. Właśnie kończył zdejmowanie, gdy na progu ukazał się Paweł. Sucho i prawie oficjalnie podał jej rękę. Dopiero gdy służący wyszedł, uśmiechnął się i pocałował ją w usta: - Blado wyglądasz, , drogie dziecko. Chorowałaś? - Tak, , bardzo chorowałam. . . Pomógł jej zdjąć futro, przeszli do gabinetu. Było tu jak dawniej, jak przed wyjazdem. Paweł palił papierosa i przyglądał się jej poważnie: - No i cóż? ? . . . Uszczęśliwiłaś zakochanego młodzieńca? Marychna poczerwieniała i spuściła oczy. - O! . . . Może i sama w nim zakochałaś się? . . . Zmizerniałaś. Od miłości podobno się chudnie. Tak zapewniają fachowcy. . . Nic nie mówisz? - Wcale się nie zakochałam. . . . - A pamiętałaś o moim istnieniu? ? Podniosła oczy i powiedziała cicho: - Bardzo. . Potrząsnął głową i wypuściwszy w górę strugę dymu zawyrokował: - To źle świadczy o talentach mego stryjecznego brata. Powiedz mi tak szczerze: niedorajda z niego, co? Marychna zaśmiała się nieszczerze: - Czy musimy koniecznie mówić o nim? ? Ja tak nie lubię mówić o innych. - Chodź tutaj - powiedział krótko i wyciągnął do nie rękę. . Wziął ją na kolana, objął i rozwartą dłonią głaskał jej nogi. Tuliła się do niego i teraz już nie żałowała swego telefonu. - Tak mi dobrze z tobą, ja za tobą tęskniłam - szeptała mu do ucha - tak bałam się, czyś ty o mnie nie zapomniał, czy nie znalazłeś innej, ładniejszej i rozumniejszej ode mnie. - Zapewniam cię - zaśmiał się wesoło - że nie szukałem. W ostatnich czasach byłem zawalony pracą. - Ja wiem - powiedziała Marychna. . - Co wiesz? ? - Czytałam w gazetach. . Paweł podniósł brwi: - Krzysztof otrzymywał pisma z kraju? ? . . . I on też czytał? I cóż mówił? . . . - Nic - krótko odpowiedziała Marychna i chcąc przerwać pytania, , pocałowała go w usta. 130 Nadspodziewanie Paweł nie wypytywał jej o szczegóły pobytu za granicą. Zresztą zbyt wiele uwagi pochłaniały pieszczoty, do których stęsknił się bardzo, jak o tym Marychna miała sposobność przekonać się ku zupełnemu swemu zadowoleniu. Nastrój pierwszego spotkania psuły jedynie telefony powtarzające się nieustannie w odstępach kilkuminutowych. Paweł rozmawiał z każdym interesantem krótko i dobitnie. - To straszne - mówiła Marychna, tuląc się do niego - ty przecież nie masz nigdy czasu dla siebie! - Dla siebie? ? - zdziwił się Paweł - ależ to wszystko jest dla mnie. . - No tak, , interesy, ale dla swojej przyjemności. .