To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Marcine była miła i uważna. Potem Robinton musiał znowu dołączyć do orkiestry. Triana poszła na poszukiwanie innego partnera, choć powiedziała harfiarzowi, że jest jednym z lepszych tancerzy, ale Sitta i Marcine kręciły się koło podium dla muzyków i czekały, aż znowu będzie wolny. Przez kilka następnych dni ciągle natrafiał na jedną z nich, naturalnie zupełnie przypadkowo. Potem na cztery dni wyjechał w teren. Gdy wrócił późnym wieczorem, Sitta akurat była w głównej Sali, więc zadbała, by dostał coś ciepłego do jedzenia i do picia. I coś ciepłego do łóżka, by poczuł, że jest wreszcie w domu. Robinton posłużył się znakiem, którego nauczył go Mallan - starszy czeladnik zawsze zostawiał swoje krzesło oparte o stół, jeśli chciał, by nie przeszkadzano mu w jego pokoju. Tak więc Sitta i Robinton poznawali się bez przeszkód, i wielce mu się spodobała ta strona życia. Gdy był w Warowni, Sitta miała sto sposobów, by go schwytać w pułapkę, aż doszedł do wniosku, że podobnie jak smoki, potrafi go zawsze i wszędzie odnaleźć. Marcine dąsała się przez tydzień czy coś koło tego, ale tak jak Triana chętnie z nim tańczyła. Nigdy jednak nie więcej niż dwa tańce. Może i Sitta marzyła sobie, że zostanie żoną harfiarza, ale on nie mógł nawet myśleć o poważnym, trwałym związku do czasu, aż nie dostanie stałego przydziału. Ale bardzo miło było mieć taką kochającą przyjaciółkę, tak bardzo inną od kochającej matki. Z Cechu Harfiarzy docierały wiadomości, że Merelan cieszy się wspaniałym głosem i świetnym zdrowiem. Syn dostawał od niej wiadomości za każdym razem, gdy docierała do nich poczta sztafetowa, i zawsze miał gotowy list do wysłania odwrotnym kursem. Przylecieli F'lon i Simanith z wieścią, że zachorowała Carola i posłano po Mistrzynię Uzdrowicielkę Ginie. Cały Weyr mocno się tym niepokoił, bo Feyrith była względnie młodą królową. Śmierć każdego smoka stanowiła wstrząs dla całego Weyru, ale strata królowej oznaczała katastrofę. - Wiesz, że nigdy nie przepadałem za Carola, ale jest przecież jeźdźczynią smoka... - mówił F'lon z ponurą miną. - Feyrith po prostu odejdzie? - wykrzyknął Robinton. - Ale w Weyrze musi być przecież królowa! - Będzie - przypomniał mu F'lon. - Z ostatniego wylęgu, chociaż bardzo młoda. Powiadam ci, to źle, że Nemorth nie miała nikogo innego do wyboru, tylko Jorę! - głęboko westchnął z desperacji. - Dlaczego? - spytał Robinton, nie tyle zaniepokojony opinią F'lona o Jorze, ile pochłonięty ogromem straty, jaką oznaczała śmierć królowej. - Dlaczego? Bo ma lęk wysokości. Wyobrażasz sobie? Nieważne, Simanithowi podoba się Nemorth, a ja też wolę pulchne ciałko niż taki worek kości, jak Carola od pewnego czasu. - Nie myślisz chyba, że spiżowy smok twego ojca ustąpi miejsca twojemu? - spytał zdumiony Robinton. Wiedział, jaki ambitny jest F'lon i jak ostra konkurencja panuje wśród jeźdźców w okresie lotu godowego, ale czy F'lon nie bierze pod uwagę faktu, że jego ojciec ma po prostu więcej doświadczenia od niego? F'lon miał na tyle przyzwoitości, by się speszyć. - No wiesz, nawet S'loner nie będzie trwać w nieskończoność. A Simanith to wspaniała bestia! - Tak, na pewno - odparł szybko Robinton. Dziękuję ci, Harfiarzu. Robinton pokiwał palcem na F'lona, żeby przysunął się bliżej. - Czy on nie jest tym przygnębiony? - Nie, póki nic się jeszcze nie stało. Smoki niespecjalnie troszczą się o jutro, wiesz? Dlatego potrzebują jeźdźców. Władczyni Weyru zmarła na trzy dni przed końcem Obrotu, dzielnie walcząc o życie. W Cechu Harfiarzy Robinton natychmiast odczuł rozpacz Simanitha, bolejącego po śmierci Feyrith, choć nic nikomu nie mówił, póki bębny nie przyniosły smutnej wiadomości. Wieść ta położyła się cieniem na świątecznych przygotowaniach. Wszyscy byli w żałobie po utracie smoczycy i jeźdźczyni. Robinton przeżył to szczególnie, bo był jednym z niewielu mieszkańców Dalekich Rubieży, który znał je obie w pełni sił i zdrowia. Niewiele miał jednak czasu na żałobę, bo Lobirn powiedział mu, że Mistrz Gennell wzywa go do Cechu Harfiarzy, gdzie czeka go nowy przydział. - Wiele się tu nauczyłeś, Rob, i żegnam cię z żalem, ale twój talent muzyczny i nauczycielski jest większy niż ten, jakiego tu potrzebujemy. Są inne miejsca, gdzie możesz więcej dokonać - powiedział Mistrz Lobirn na pożegnanie, gdy F'lon z Simanithem przylecieli, by zabrać Robintona i jego rzeczy. Potem, mimo różnicy wzrostu, mocno uściskał młodego człowieka i szybko się odwrócił