To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Wydaje mi się, że jeden z nas musi dokonać wizji lokalnej - zaproponował Lowery. - Niestety, w moim przypadku jest to możliwe dopiero w przyszłym tygodniu. Ale pan, jako sąsiad, może wpaść do Nielsonów jeszcze dziś wieczorem. - Myśli pan, że jest możliwe, by wśród nas był zdrajca? - Trzeba sprawdzić. Ciekawe, dokąd zajdziemy? - Wpadnę tam dziś po kolacji. Wezmę coś, co powinno zainteresować Vica i Ragle'a. Jak na razie mogłem się z nimi dogadać. Już miał wychodzić, gdy nagle coś sobie przypomniał. - Aha! Co z rozwiązaniem Gumma za wczoraj? - W porządku. - Co za człowiek. Nieustannie trzyma formę! No tak. Przecież w śmietniku jest coraz więcej puszek po piwie. Ależ z niego dziwak. Nie mogę sobie wyobrazić, w jaki sposób można jednocześnie pracować i popijać ciepłe piwo. Obserwuję go już trzy lata i nic z tego nie rozumiem. - Założę się, że to jego sekret - Lowery niecierpliwie przestępował z nogi na nogę. - A raczej nie tyle jego sekret, ile piwa... Black wyszedł z biura bez pożegnania. Wracając po pracy ciągle rozmyślał. Przypadek Ragle'a stanowił dlań nierozwiązalną zagadkę. Nigdy nie mógł uporać się z tym problemem. Wszystkich można byłoby wyobrazić sobie w roli mistrza. Każdy mógłby podać prawidłowe rozwiązanie, zgarnąć nagrodę i więcej nie dawać znaków życia. Jeden raz było to możliwe. Ale od trzech lat? Dzień w dzień? Jak potoczyłyby się wypadki, gdyby Ragle Gumm był normalnym człowiekiem? Wieczorem zatrzymał się przed sklepikiem z klarnetami leżał się zastanawiać, co kupić. Wreszcie wzrok padł na |z Ł kulkowymi długopisami. Wziął kilka i zbierał się do wyjścia. - Hallo, panie... - krzyknął zaniepokojony sprzedawca. - Przepraszam, zapomniałem. Wyciągnął z portfela parę banknotów i położył na ladzie. Wziął resztę i spiesznie wyszedł do samochodu. Wymyślił, że pokaże się u sąsiadów z długopisami. łowiąc, że Wodociągi otrzymały je jako darmowy podarunek od firmy produkującej przybory do pisania. Ponieważ jednak urzędnicy państwowi nie mogą używać podobnych pisaków, z przyjemnością je podaruje. Chcecie mieć te drobiazgi? - ćwiczył po drodze do domu całą scenę, rozpracowując najdrobniejsze szczegóły. : Metoda najprostsza zawsze przynosi najlepsze rezultaty. Postawił samochód przed garażem i wbiegł po schodkach na ganek. Junie z podwiniętymi nogami siedziała na kanapie, przyszywając guziki do bluzki. Przerwała natychmiast pracę i spojrzała na męża z takim poczuciem winy w oczach, że od razu wiedział, co się stało. Była na spacerku z Ragle'm. Trzymali się za ręce i coś sobie obiecywali. - Hallo. - Hallo - odpowiedziała. - Co w biurze? - Ciągle po staremu. - Wyobraź sobie, co mi się dzisiaj przydarzyło. - Co takiego? - Byłam w pralni, gdzie zaniosłam twoją bieliznę. Spotkałam Berenice Wilks i rozmawiałyśmy o szkolnych , czasach, kiedy to razem chodziłyśmy do High Cortez. Później pojechałyśmy jej samochodem do kina. a po filmie wpadłyśmy do restauracji. Dopiero wróciłam. W rezultacie na obiad mamy odgrzaną wołowinę. Sparzała bojaźliwie. - Przepadam za odgrzaną wołowiną - uśmiechnął się wspaniałomyślnie. Podniosła się z kanapy. W długiej spódnicy, sandałach i w bluzie z szerokim, hiszpańskim kołnierzem, zapiętej na olbrzymie guziki, raczej przypominające medale, wyglądała czarująco. Włosy w artystycznym nieładzie. Z tyłu kok. Klasyczny. - Jesteś taki miły - najwyraźniej początkowe napięcie opadło. - A myślałam, że będziesz zły i mnie zrugasz. - Co z Ragle'm? - Nie widziałam go dzisiaj. - Powiedz więc - pytał wytrwale - jak się czuł, gdy widziałaś go po raz ostatni? - Muszę sobie najpierw przypomnieć, kiedy go widziałam ostatni raz. - Wczoraj. Strzeliła oczami. - Nieprawda. - Przecież wczoraj mówiłaś, że go widziałaś. - Jesteś pewny? - spytała z powątpiewaniem. Wpadła w ton, który go drażnił. Nie złościł się, że spotykała się z sąsiadem, lecz do białej gorączki doprowadzały go głupie wymówki, które nigdy nie pasowały do zmieszanego wyrazu twarzy i rzadko kiedy pokrywały się z faktami. A teraz jeszcze on musi podreptać do Ragle'a. Za jakie grzechy musi żyć z tą kobietą. Ostatecznie można już zamknąć oczy na to, co robi. Ale gdy przyjdzie konieczność, by wyciągnąć z niej jakąś wiadomość, w żaden sposób nie uda się zwalczyć jej wrodzonej skłonności do łgania. Potrzebował żony, która nie posiadałaby rzadkiej cnoty dyskrecji i nie trzeba byłoby wyłazić ze skóry, aby się dowiedzieć, jaka jest pogoda i usłyszeć prawdę. Lecz w tej chwili było już na późno, aby żałować decyzji sprzed lat. - Wobec tego opowiedz mi coś o Ragle'u Gummie, którego znałaś bardzo dawno temu. - Wiem, że nie jesteś dzisiaj w dobrej kondycji, ale nie widzę przyczyny, dla której miałabym cierpieć z powodu odchyleń od normy twojej psyche. Już Freud pokazał, co w takich wypadkach powinni robić neurotycy. - Czy wreszcie mi powiesz, jak czuł się Ragle, gdy go ostatnio widziałaś? Interesuje mnie tylko Gumm. To, co z nim robiłaś, jest mi zupełnie obojętne. Wystarczyło. - Posłuchaj, kochany - przewiercała go cienkim, ostrym głosikiem - czy chcesz, żebym ci powiedziała, kiedy miałam ostatnio stosunek z naszym sąsiadem i czy mi dogodził? Cały dzień siedziałam w domu na rozmyślaniach, wierzysz mi? - Nie. - Chyba niedrogo będzie trwało nasze stadło. Rzucę cię dla Ragle'a. - Tylko dla niego? A może także i dla ,,małego zielonego ludzika"? - Aaa... teraz chcesz zdyskredytować w moich oczach Ragle'a? Nie bój się. Zarabia więcej od ciebie. - Do diabła z tym! Bili zaklął i poszedł do swojego pokoju. Junie natychmiast zastąpiła mu drogę. - Wiem, o co ci chodzi. Już od samego początku jesteś do mnie uprzedzony. Wstydzisz się, że nie odebrałam tak starannego wykształcenia jak twoje. Skrzywiła się w płaczliwym grymasie. Jeszcze chwila, a łzy popłyną ciurkiem. Już nie było mowy o fertycznej brunetce. Zanim zdążył sformułować odpowiedź, u drzwi zadźwięczał dzwonek. - Ktoś dzwoni. Junie z miejsca odwróciła się i znikła w przedpokoju. Słyszał, jak otwiera drzwi, później rozległ się stłumiony odgłos drugiej kobiety. Ciekawość kazała mu wyjrzeć do hallu. Przy wejściu stała potężna, lecz nieśmiało wyglądająca kobieta w średnim wieku. W ręku trzymała notatnik na drewnianej podstawce, oprawną w skórę książkę, zaś przez ramię miała przewieszoną taśmę z różnymi odznakami. Kobieta dowodziła czegoś monotonnie, pokazując w książce kolumny cyfr i wykresy. Junie obróciła się ku Billowi. Obrona cywilna. Black dostrzegł, że żona była zbyt wzburzona, by móc dotrzymywać towarzystwa aktywistce. Zajął jej miejsce przy drzwiach. - Co się stało? - zapytał, nie dbając o uprzejmy ton. Nieśmiałość wyzierająca z twarzy kobiety spotęgowała się. Przez moment nie mogła wydobyć głosu. Wreszcie odchrząknęła. - Przepraszam, że przerywam kolację, ale mieszkam tu po sąsiedzku i działam na rzecz OC, obrony cywilnej. Właśnie zmusiła nas sytuacja i pilnie potrzebujemy ochotników, którzy zechcieliby poświęcić nam trochę czasu