To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Chłopcy robili na dziedzińcu proste prycze na skręconych linach, żeby nie musieli spać na podłodze. Kiedy Ruth Ann wyjrzała przez wysokie okna jadalni, zobaczyła tłu- mek przyglądających się im mężczyzn. To dziwne, że mężczyźni uczą się od chłopców, pomyślała, i dobrze, że chłopcy są razem z mężczyznami. Starannie ominęła wzrokiem stojące w grupie dwie kobiety w spodniach. Tego samego dnia w porze obiadowej prom przywiózł ze stat- ku kosmicznego resztę ich rzeczy, łącznie z kupionymi przez lady Cecelię składanymi dziecięcymi łóżeczkami. Cały dom pachniał zupełnie inaczej, a Ronnie miał wyraz twarzy, który zdaniem Ruth Ann powinien mieć pan domu. Oczywiście nie był jej mężem - wciąż o tym pamiętała - ale cieszył ją widok mężczyzny jedzącego z wyraźną przyjemnością to, co mu ugo- towała. 217 Elizabeth Moon Kilka dni później Cecelia odleciała, ale Ruth Ann prawie tego nie zauważyła. W powiększonej kuchni miała już swój stół, a na zewnątrz urządziła letnią kuchnię do robienia przetworów. - Potrzebujemy szkoły - oświadczyła Raffa, przyglądając się tłumkowi zebranemu wokół letniej kuchni, gdzie Shelly demon- strowała smażenie dżemów. - Naprawdę dużej kuchni, gdzie wszy- scy mogliby się uczyć gotowania, i może warsztatu krawieckiego do nauki szycia. -1 warsztatu tkackiego - dodała Ruth Ann. - Ta tkanina z ma- szyn jest zbyt szorstka. I naprawdę dużego pieca chlebowego. Raffa rozejrzała się wokół. - To by wystarczyło, gdybyśmy przenieśli się z Ronniem do jednego z mniejszych domów. - Nie - zaprotestowała stanowczo Ruth Ann. - Twój mąż jest gubernatorem i potrzebujecie dużego domu. Zbudujemy nowy. Budowa szkoły ruszyła znacznie szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. Przywiezione przez Cecelię kostki instruktażowe i sterty wzmacnianych materiałów pozwoliły szybko wznosić trwa- łe ściany. Jeden z kolonistów, który na swojej planecie hobby- stycznie zajmował się garncarstwem, znalazł na brzegu rzeki po- kład dobrej gliny i zrobił z niej kafelki. - Nie są jeszcze naprawdę dobre - przyznał. - Nie mamy od- powiedniego pieca do wypalania. Ale na początek lepsze to od gołego betonu czy ziemi. - Szkoła była pierwszym budynkiem, który miał podłogę ze zrobionych na miejscu kafelków. Tak więc miały porządną szkołę, kuchnię, w której mogły uczyć się tak, jak niegdyś uczyła się Ruth Ann - przyglądając się, wy- konując polecenia i czasami dostając po rękach drewnianą łyżką - duży piec do wypiekania tuzinów bochenków chleba na raz, warsztat tkacki - Ruth Ann żałowała utraty schwytanych kobiet, które były utalentowanymi tkaczkami, ale Tercja Crockett, która teraz używała imienia Anna, była prawie równie dobra - słonecz- ne pokoje do haftowania i ogrody dla dzieci. Przychodząc do szkoły na lekcje gotowania - tak jak podej- rzewała Ruth Ann, Raffaele nigdy nie będzie dobrym piekarzem, gdyż ma zbyt ciężką rękę do ciast i nie dość mocną do ciasta 218 ZMIANA DOWÓDZTWA drożdżowego, choć jej paszteciki i chleby są przynajmniej jadal- ne - Raffaele zabierała swoje bliźniaki. Inne kobiety wkrótce poszły w jej ślady i odtąd ogród był pełen małych dzieci bawią- cych się pod troskliwą opieką Prostoty. Po jakimś czasie Ruth Ann zauważyła, że czuje się dziwnie w obecności bliźniaków Raffy. Zwłaszcza Salomar wydawał się jej znajomy. To skrzywienie ust, kształt brwi i kolor oczu... Wciąż przyglądała się Raffaele i Ronniemu, próbując odnaleźć w ich twa- rzach rysy Salomara. To niemożliwe, żeby to była prawda, myś- lała. To tylko mi się wydaje. Żeby o tym nie myśleć, coraz więcej zajmowała się szkołą. Do kilku byłych żon Rangersów zaczęli się zalecać mężczyźni, których żony umarły, ale kobiety nie chciały ponownie wycho- dzić za mąż, więc mogła być spokojna, że jeszcze przez długie lata nie zabraknie jej nauczycielek. Jej starsze córki też już miały zalotników, a synowie, o któ- rych los tak bardzo się martwiła, okazali się najlepszymi rzemieśl- nikami wśród kolonistów, choć ci zaliczyli różne kursy i uznano ich za dobrze wyszkolonych. Ruth Ann uważała, że może i tak było, jeśli mieli do dyspozycji wymyślne narzędzia elektryczne, ale niewielu umiało się posługiwać zwykłymi, prostymi narzę- dziami. W warsztacie chłopców powstawało wszystko, od łóżek i sto- łów aż do misek, i nikomu nie przeszkadzało, że były to proste rzeczy. Po pewnym czasie jeden z kolonistów zaczął robić z lo- kalnych roślin bejcę, żeby nadać drewnu żółte i czerwone zabar- wienie