To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Teraz naprawdę uwielbiała Chatę, przy której jej wiecznie zaśmiecony apartamencik zwany przez Coopa "norką" przypominał raczej kosz na brudy niż mieszkanie z prawdziwego zdarzenia. Lubiła wieczorami pływać i nie miała nic przeciwko temu, że często spotyka dzieci Marka. Poznała na własnej skórze, jak spokojne, relaksujące i kojące jest życie w Chacie, a dzięki temu stało się dla niej oczywiste, dlaczego nawet w najchudszych latach Coop ani myślał ją sprzedać. Dwa dni później oznajmiła mu triumfalnie, że wykombinowała na galę oscarową wolny wieczór, zaraz potem jednak wpadła w panikę, uświadomiwszy sobie, że nie bardzo ma w czym iść. Miała tylko jedną suknię wieczorową tę, którą nosiła na przy jęciu u Schwartzów ale na wieczór rozdania Oscarów, i to u boku Coopera Winslowa, potrzebowała czegoś bardziej wystrzałowego. Nigdy nie przypuszczałam, że załapię się na taką szpanerską imprezę wyznała wieczorem, tuląc się w łóżku do Coopa, który był naprawdę szczęśliwy, że Alex z nim pójdzie. Miał szczerą ochotę na jej towarzystwo, a poza tym ukazał się następny artykuł o Charlene, pełen "informacji" naprawdę ciężkiego kalibru. No i w rezultacie nie mam co na siebie włożyć. Może pójdę w fartuchu i drewniakach, bo wątpię, czy zdołam przed galą wygospodarować trochę czasu na zakupy. Zdaj się na mnie powiedział tajemniczo. Znał się na ciuchach znacznie lepiej niż Alex, bo w końcu wybierał je i kupował dla swoich kolejnych partnerek od wielu, wielu lat. Robił to ze smakiem i nie szczędząc grosza. Wręcz przeciwnie. Jeśli coś znajdziesz, chcę zapłacić sama przypomniała mu Alex, która nie miała zamiaru zostać niczyją utrzymanką, zwłaszcza że pieniądze nie stanowiły dla niej problemu. Niemniej jednak była wdzięczna Coopowi za propozycję. Tej nocy śniła, że jest na balu i ubrana w przepiękną suknię z olbrzymią krynoliną wiruje w tańcu z przystojnym księciem o sylwetce i rysach Coopa. A i ona sama zaczynała się czuć jak księżniczka z bajki. Fakt, że jakaś dziewka z plebsu zaszła w ciążę z jej księciem, nie miał dla Alex najmniejszego znaczenia. ROZDZIAŁ PIĘTNASTY Wieczór rozdania Oscarów urządzony w tym roku później niż zwykle, bo w trzecim tygodniu kwietnia nadszedł jednak znacznie szybciej, niż spodziewała się Alex. Coop dotrzymał słowa i znalazł jej u Valentina fantastyczną kreację z ciemnogranatowego atłasu, która leżała idealnie i wymagała tylko co wyszło na jaw podczas przymiarki niewielkiego skrócenia, do tego zaś wypożyczył u Diora sobolowe futerko trzy czwarte, a u Van Cleefa i Arpelsa zapierający dech w piersiach naszyjnik z szafirów w komplecie z parą kolczyków i bransoletą. Oprócz tego zatrudnił fryzjera i kosmetyczkę, którzy na kilka godzin przed ceremonią ściągnęli do Chaty, gdzie dla zaoszczędzenia czasu miała przebierać się Alex. Przyjechała ze szpitala w fartuchu, a trzy godziny później wyłoniła się z drzwi głównej sypialni przemieniona w księżniczkę, elegancką, piękną, olśniewającą, pełną naturalnej w jej przypadku arystokratycznej dystynkcji. Przeglądając się zresztą w lustrze, Alex stwierdziła ze zdumieniem, że jest podobna do matki takiej, jaką zapamiętała z dzieciństwa; matka miała nawet podobną granatową suknię, nie miała natomiast szafirów tak olbrzymich jak te wypożyczone przez Coopa. Ów zaś rozpromienił się na jej widok, westchnął z zachwytu i skłonił głowę. Nosił jeden ze swoich wielu smokingów ten był szyty na miarę w Londynie nienaganne skórzane sztyblety i białą koszulę przyozdobioną szafirowymi guzkami i spinkami do mankietów. Klejnoty nie były wypożyczone, lecz stanowiły własność Coopa; dostał je w prezencie od saudyjskiej księżniczki, którą ojciec wyekspediował Bóg wie gdzie, byle tylko nie poślubiła hollywoodzkiego gwiazdora. Coop lubił opowiadać, że została sprzedana, bo tatuś uznał, iż dola niewolnicy jest lepsza niż status pani Winslow. Historyjka była zabawna, a biżuteria imponująca. Wyglądasz wręcz fantastycznie, najdroższa oznajmił Coop, gdy wychodzili z domu. Żadne relacje Coopa i transmisje telewizyjne nie przygotowały Alex na to, co zobaczyła jako uczestniczka ceremonii. Był długi czerwony dywan, bezkresna kolumna limuzyn oczekujących, aż ich wytworni pasażerowie opuszczą zaciszne wnętrza przy nieustannych błyskach i trzaskach fleszów, kobiety w skrzących się od klejnotów kosztownych sukniach, tłum przepychających się i napierających reporterów. Krocząc gęstym szpalerem publiczności, Alex i Coop stanowili ucieleśnienie elegancji i dystynkcji; Coop trzymał Alex pod ramię, za co była mu wdzięczna, bo nie czuła się zbyt pewnie w przerażająco wysokich atłasowych szpilkach. Gdy z lekkim za kłopotaniem uśmiechała się do obiektywów kamer i aparatów fotograficznych, przywiodła Coopowi na myśl Audrey Hepburn w Śniadaniu u Tiffany'ego. Ale jej o tym nie powiedział. A kiedy uśmiechnęła się do kolejnej baterii obiektywów, Coop zaś pomachał im z dostojeństwem głowy państwa podczas wizyty zagranicznej, w gościnnym skrzydle Chaty rozległ się chóralny okrzyk. O mój Boże!..