To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Ale co? Wstał i zbliżył się ku drzwiom, mówiąc: - Ciekaw jestem, czy rzeczywiście poszli spać! Wyszedł z domu i po cichu go okrążył. W tej samej chwili skoczył na bok, kryjąc się za załamem muru. W migotliwym blasku gwiazd dojrzał cztery cienie ostrożnie oddalające się od domu. Skradając się jak kot, don Sebastiano poszedł za nimi. Ludzie przekroczyli granicę posiadłości Anzelma Cortiego i sunęli naprzód bezszelestnie. Po pewnym czasie padł cichy rozkaz: - Stój!! Muszę poczynić wymiary! Don Antonio coś mierzył pochylając się ku ziemi. Odmierzył przestrzeń krokami, zawrócił, coś wyliczał półgłosem, wreszcie rzekł: - Musimy iść dalej! Poszli naprzód. Gdy znaleźli się nie opodal zabudowań Cortiego, don Antonio zatrzymał ich i ta sama scena powtórzyła się. Na koniec kiwnął na swych ludzi i rzekł półgłosem: - Skarb powinien być tutaj. Don Sebastiano, który korzystając z ciemności, nie odstępował ich na krok, drgnął słysząc te słowa. I zaczął pojmować w czym rzecz. Aha, ty lisie! Ładny domek chciałeś budować! Co za bezczelność! Korzystać z mych gruntów, ażeby wygrzebywać dla siebie zakopane skarby! Ale przeliczył się. Zapomniał, kochany don Antonio, że ma do czynienia ze swym starym przyjacielem Sebastianem! Chciał mnie ominąć przy podziale, mimo że korzysta z mej gościny!... Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni! Podczas gdy tak rozmyślał leżąc brzuchem na ziemi, ludzie w odległości dwudziestu pięciu kroków kopali zawzięcie. Praca ta trwała około trzech godzin. Rozkopali grunt, lecz nic nie znaleźli. Don Sebastiano słyszał wyraźnie ciche przekleństwa i złorzeczenia. - Dosyć na dzisiaj! - rozkazał don Antonio. - Nic nie znaleźliśmy teraz, to prawda, lecz znajdziemy następnej nocy. Plan zawiera wskazówki, które można dwojako zrozumieć. Skoro przekonałem się, że tutaj nie ma, przysięgnę, że skarb znajduje się w drugim miejscu zaznaczonym na planie. Następnej nocy wydobędziemy go i niezwłocznie ruszymy z powrotem do Saragossy! - Jeśli ci wcześniej łba nie ukręcę! - szepnął don Sebastiano, wycofując się ostrożnie. Radosna nowina Mercedes i Dolores siedziały na sofie, jedna obok drugiej, i rzewnie płakały. Od czasu do czasu przestawały płakać, wycierały oczy koronkowymi chusteczkami i spoglądały na siebie wzrokiem pełnym żalu i boleści. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że również go kochasz? - łkała Mercedes. Działo się to wczesnym rankiem w pokoju Dolores, nazajutrz po wstrząsającej scenie z don Alvarezem. Tak były zaprzątnięte swą rozpaczą, że nie słyszały pukania do drzwi oraz nie widziały pokojówki Pepity, która wślizgnęła się do pokoju. Nie zwróciły również uwagi na dziwny ruch, jaki panował za oknami. Oficerowie i żołnierze biegali tam i z powrotem. Rozlegały się zmieszane głosy, padały urywane rozkazy i przekleństwa. Pepita wchodząc dostrzegła zaczerwienione oczy obu senorit i uśmiechnęła się leciutko. Przebiegła dziewczyna znała przyczynę tej rozpaczy. Zaczęła się kręcić po pokoju, niby to ścierając kurz i porządkując różne drobiazgi. Wreszcie obecność jej zwróciła uwagę Dolores. - Możesz wyjść, Pepito - rzekła do niej z niezadowoleniem w głosie. - Przeszkadzasz nam w rozmowie! Pepita wiedziała dobrze, co to była za rozmowa. - Księżniczko! - rzekła. - Chciałam przekazać ci straszną wiadomość... Obie drgnęły i spojrzały przestraszone na pokojówkę. Jedna i ta sama okropna myśl przyszła im do głowy: Zorro został stracony! Dolores wyciągnęła rękę i wyszeptała słabym głosem: - Nie, nie, daj spokój... Nie jestem ciekawa, Pepito! - Szkoda, księżniczko - rzekła pokojówka, uchylając drzwi. - Szkoda, że nie chcesz wiedzieć... Książę jest w strasznym humorze, wszyscy potracili głowy... Ta ucieczka Zorry... Była już za progiem, gdy wymawiała ostatnie słowa. Zamknęła drzwi za sobą. Dolores i Mercedes zerwały się na równe nogi. Jakby pchnięte niewidzialną sprężyną, rzuciły się obie do drzwi i otworzyły je gwałtownie. - Pepito, Pepito! - zawołała rozdzierającym głosem Dolores. - Wróć!... Pepita była już w sąsiedniej sali. Weszła z powrotem i zbliżyła się ku senoritom. - Co rozkażesz, księżniczko? - zapytała na pozór obojętnie. - Mówiłaś coś o ucieczce Zorry! - zawołały Dolores i Mercedes jednocześnie, przerywanym ze wzruszenia głosem. - Zorro uciekł ubiegłej nocy! - W jaki sposób? - Odwiedził go w celi senor Zefirio. Nie wiadomo jakim cudem Zorro pozbył się łańcuchów, rzucił się na senora Zefiria, związał go, zakneblował, włożył jego płaszcz oraz kapelusz, po czym wyszedł spokojnie z więzienia, nie zatrzymywany przez nikogo... Dolores i Mercedes dyszały ciężko, słysząc opowieść pokojówki. Dolores chwiała się na nogach. Mercedes nie mogła powstrzymać się od radosnego uśmiechu. - Książę Ramido szaleje - ciągnęła dalej Pepita. - Wysyła oddział za oddziałem, cała okolica została przetrząśnięta, wszystko na próżno, Zorro znikł bez śladu... - Idę do księcia! - szepnęła Dolores do Mercedes. - Idę z tobą! Pobiegły do apartamentów książęcych. Już z dala słychać było gniewny głos księcia Ramida. Dworacy chodzili na palcach. Wszyscy mieli przerażone miny. Z gabinetu wybiegali co chwila adiutanci, niosąc rozkazy