To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Parę sekund później bujał w przestworzach. Rozkołysany, zderzył się lekko z Maią. Ta powitała ten incydent wesołym śmiechem. - Jeszcze! Jeszcze! Całkiem jak na huśtawce! l w tym właśnie momencie usłyszeli w słuchawkach bliski, wyraźny okrzyk: - To oni! Oni!!! Truszek zatoczył łuk i zawisł nieruchomo - dziesięć metrów nad powierzchnią równiny. Następnie powolutku zaczął opuszczać obie sieci wraz z ich żywą zawartością. Wkrótce Maia i Irek wpadli w objęcia wzruszonych, śmiejących się, wołających jeden przez drugiego ludzi. - Tato... tato... tato... - powtarzała dziewczyna schowana w ramionach ojca. Din stał obok i nerwowo przestępował z nogi na nogę. Irek uściskany serdecznie najpierw przez lnię.. potem -ku swojemu lekkiemu zaskoczeniu - przez Boba Longa, który jednak, wyrażając swą radość z ocalenia chłopca, równocześnie cały czas patrzył na jego siostrę, dostał się następnie w objęcia Mammy i pozostał w nich dostatecznie długo, by kompletnie stracić oddech. Wreszcie. kiedy przybrał już barwę świeżo obranego buraka, zacna kobieta puściła go i łypnęła groźnie na chudego szczęśnika. - Co, nie przywitasz się ze swoim wnukiem?! August Skiba wykonał szereg nie skoordynowanych ruchów imitujących ucieczkę gazeli przed głodnym lwem, ale w wyniku tych zabiegów cofnął się zaledwie o pół kroku. Mamma spojrzała na niego i huknęła: - Słuchaj, ty dziwaczysko! Ten chłopiec to rodzony wnuk twojego brata! O mały włos nie zginął w górach! Jego siostra stoi obok i jest smutna, bo... no, bo ma po temu powody! - urwała. Wtedy stał się cud. Do Irka podszedł Angelus Ranghi. - Nie masz pojęcia, jak się cieszę ze względu na ciebie samego, a także na twoją siostrę, ojca i... Augusta. Jeśli jeszcze nie rozumiesz, czemu on nie chciał się przyznać, że jest waszym krewnym, to posłuchaj - spojrzał pytają- co na pigularza, który spuścił głowę i milczał. - Ze wstydu - powiedział dobitnie łysy szczęśnik. - Tak, ze wstydu. Mogę to wyznać, ponieważ czuję się nie mniej winny niż on. Ale nie mówmy teraz o przeszłości. Zobaczysz, Irku, że go pokochasz. - No, przynajmniej jeden przemówił ludzkim głosem - mruknęła dziwnie cicho Mamma. Ale Irek i tak by jej nie usłyszał, nawet gdyby krzyczała. Patrzył jak zahipnotyzowany na chudą, wysoką postać. która zbliżała się do niego tak powoli, jakby niosła na plecach stukilowy ciężar. August Skiba zatrzymał się wreszcie. - Uhm... tak. No, to tego... - jego głos brzmiał słabo i cienko. - Bo widzisz, ja... Stryjeczny dziadek skończył. Chwilę stał bez ruchu, nagle chwycił chłopca, przycisnął go do piersi, a potem odwrócił się i, zanim Irek zdążył cokolwiek powiedzieć czy zrobić, pognał przed siebie. Biegł długo. W końcu dopadł dźwigarów sterczącej daleko na tle nieba rakiety i skrył się w mroku panującym pod dyszami smukłego kolosa. Ze stanu osłupienia wyrwał Irka głos Geo Dutoura. Ra- townik, wciąż obejmując ramieniem Maię, mówił do Truszka: - Skąd ty się tam wziąłeś? Jakim cudem wydostałeś się z podziemi? Jak trafiłeś do dzieci? Jak udało ci się je wydostać? l dlaczego masz taką dziwną głowę? - Na które pytanie odpowiedzieć najpierw? - spytał uprzejmie Truszek. - Wszystko jedno! Wszystko jedno! - wtrąciła szybko Mamma. - Zacznij może od jaskini. - Z przeprowadzonej przeze mnie analizy wynikało, że sprawcą zamieszania jest przedmiot w kształcie dysku, który spoczywał w bocznym korytarzu - rozpoczął Truszek. - Zareagował na światło w ten sposób, że skoczył w kierunku jego źródła. Ponieważ źródło światła znajdo wało się tam, gdzie byli ludzie, musiałem go zatrzymać. Zapaliłem najsilniejszy reflektor i wykonałem zwrot. Na skutek tego dysk także zmienił kierunek. Poleciał w ślad za mną. Wyprowadziłem go z jaskini i skierowałem się w przestrzeń, wchodząc w orbitę. Tam zgasiłem reflektor. Dysk jednak podążył dalej. Świeciło Słońce, a Jowisz był akurat zasłonięty przez Ganimeda. Dysk zszedł więc z orbity i pomknął ku Słońcu, bo ono było wtedy najsilniejszym źródłem światła. Niestety, wypadając z bocznego korytarzyka, ten dysk naruszył skałę i runęło sklepienie jaskini. O tym jednak ja nie wiedziałem... - Poczekaj - przerwał automatowi Long. - Czy do- wiedziałeś się czegoś o tym dysku? - Był zbudowany z metalu. Wewnątrz nie znajdowała się żadna żywa istota. Moje analizatory wykrywają życie bez względu na jego charakter i okoliczności. Więcej danych nie mam. - Skąd tak od razu wiedziałeś, co zrobić? - spytał z niekłamanym podziwem Dutour. - Nic innego zrobić nie mogłem - padła zwięzła odpowiedź. - No, a jak wróciłeś? Jak trafiłeś akurat tam, gdzie byli Maia i Irek? - Człowiek przesłał mi wezwanie alarmowe. O-kreśliłem kierunek. Po przybyciu na miejsce zauważyłem, że skała nad człowiekiem grozi zawaleniem, więc ją podparłem