To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Potem stwierdziBa stanowczo, |e tam czai si zBo. Nie umiaBa uzasadni swojej gwaBtownej reakcji, a on - pochBonity maB|eDskimi planami - zbagatelizowaB caBe zdarzenie. 270 Jak mógB by tak [lepy? WBos zje|yB mu si na gBowie, gdy wyobraziB sobie maleDk Kate zaatakowan przez obcych. Bo|e, co za czBowiek mógB zgwaBci dziecko? ZaciskaB pi[ci w bezsilnym gniewie, widzc maB, bezbronn dziewczynk, zdan na Bask z niczym si nie liczcych m|czyzn. Zbyt wyraznie potrafi! sobie wyobrazi reakcj ojca Kate, który na pewno przeklinaB i biB córk, obarczajc j win za utrat czci. Kate jknBa cicho. Julien przytuli! j mocniej. Gdy patrzy! na jej spokojn twarz, wydaBo mu si, |e do tej pory wiódB wyjtkowo nieskomplikowane |ycie. Teraz usiBowaB rozwikBa ogromne problemy, z którymi niespodziewanie przyszBo mu si zmierzy. ByB pewien, |e Kate zapomni o swoim koszmarnym [nie, mimo i| wczorajszy gwaBt otworzyB na chwil otchBaD niepamici, która chroniBa j przez tyle lat. Dziecicy instynkt samozachowawczy kazaB Kate na zawsze zamkn drzwi do koszmarnej przeszBo[ci. PogrzebaBa j tak gBboko, |e pozostaBy jedynie niewyrazne cienie, rozmazane obrazy i ciemno[. Ciemno[ znikajca wówczas, gdy Kate otwieraBa oczy. Ale teraz wspomnienia powróc, to tylko kwestia czasu, my[laB. I ta niszczca [wiadomo[ stanie si dla niej nie do zniesienia. Z ogromnym poczuciem winy wstaB z krzesBa i ostro|nie zaniósB Kate do Bó|ka. Wreszcie zmogBo go zmczenie, wycignB si zatem w fotelu i wkrótce zapadB w sen. Kate obudziBa si, pokrzepiona dBugimi godzinami odpoczynku. UsiadBa na Bó|ku i rozejrzaBa si. Zaskoczy! j widok m|a, [picego w fotelu obok. 271 Julien miaB ubranie w nieBadzie, gBow opieraB na dBoni. PrzypomniaBa sobie mgli[cie, |e j przytulaB, pocieszaB i odegnaB wielki strach. UsiBowaBa odtworzy pomieszane obrazy, ale wszystko rozpBynBo si w powietrzu. Gdy wstaBa, poczuBa ostry ból midzy udami i zamarBa. Pami wróciBa jej caBkowicie. Julien powiedziaB, |e ulegBa wypadkowi. UczepiBa si tej my[li. Nikt oprócz niej i zamaskowanego m|czyzny nie znal prawdy