To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

— Ike, ona nie wie, prawda? — I tak, i nie. Zaczyna podejrzewać. Byłaby idiotką, gdyby nie zaczęła, chodząc raz'w tygodniu na badanie krwi. I raz w miesiącu na badanie szpiku. Chryste, widziałem to raz i omal nie zemdlałem — wbijają igłę prosto w kość! A jej nawet nie drgnie powieka. Spytałem ją później, czy bolało, a ona — uwierzysz? — uśmiechnęła się i skinęła głową, że tak! Kiedy pyta, dlaczego robią jej badania co tydzień, próbuję się wymigać i mówię, że chcę mieć silną dziewczynę i dlatego stawiam na błyskawiczną kurację. Ale ciekawią ją różne dziwne rzeczy... czasem widzę, jak z uwagą czyta w prasie artykuły medyczne. W głębi duszy wie, że coś jest cholernie nie w porządku, ale wciąż nie chce w to uwierzyć. Przy tym bez przerwy się uśmiecha, bez przerwy się mną przejmuje. Robin, wiele się nauczyłem od tej dziewczyny. Nigdy nie spotkałem człowieka tak odważnego, nie wiedziałem nawet, co znaczy słowo „odwaga", zanim nie poznałem Amandy. Jest śmiertelnie przerażona, a przecież tego nie okazuje... Czy wiesz, co powiedziała mi dziś wieczorem? Otóż popatrzyła mi w oczy i powiedziała: „Wiem, jakim jestem dla ciebie ciężarem, najdroższy. A tak chciałeś pojechać do Palm Springs.". Głos I??'? załamał się. — Ja ją kocham, Robin. Wdałem się w tę historię bez miłości, zrobiłem to ze śmierdzących egoistycznych powodów. Sądziłem, że ma przed sobą sześć miesięcy, a potem cichutko położy się i umrze. Zamierzałem zafundować jej superbalan-gę, potem superpogrzeb... i zebrać aplauz. Widziałem to tak, jakbym wystawiał spektakl, wiedząc, że niedługo zdejmę go z afiszy. Pewnie 211 BEZ ZOBOWIĄZAŃ chce ci się rzygać? Bracie, te wszystkie" drobne kurewki, które rozstawiałem po kątach, mogą teraz zacierać ręce. Bo po raz pierwszy w całym swoim parszywym życiu jestem naprawdę zakochany. Robin, oddałbym ostatniego centa, żeby ją uzdrowić. — Ike łkał zupełnie otwarcie. — Czy mógłbym ci w czymś pomóc? — zapytał Robin. Słysząc płacz takiego mężczyzny, jak Ike, czuł się zupełnie bezradny, a jednak nie potrafił wycisnąć z siebie nic innego. — Chryste — powiedział Ike. — Nie płakałem od śmierci mojej matki. Wybacz, że padło to na ciebie. Ale po raz pierwszy komukolwiek o tym powiedziałem... wiemy tylko ty, ja, Jerry i doktor. A na użytek Amandy muszę być na luzie... Teraz pękłem. Wybacz. — Ike, jestem w Miami Beach, stanąłem w hotelu Diplomat. Dzwoń co wieczór, jeśli zechcesz. Pogadamy. — Nie. Dziś mi pomogło... ale na tym koniec. Znoszę wszystko z jednym wyjątkiem: kiedy mnie namawia, żebyśmy mieli dziecko. Tak cholernie tego pragnie! Gdybyś widział, jak traktuje swojego kota... — Ten kot ma dużą klasę — stwierdził Robin. Po dłuższej pauzie Ike odezwał się ściszonym głosem. — Powiedz mi jedną rzecz, Robin. Zaliczyliśmy we dwóch wiele babek — całe tony babek — prawdziwych dziwek. Założysz się, że każda z nich dożyje setki? A ten dzieciak, który nigdy nie miał prawdziwej szansy, który nigdy nikomu nie zrobił nic złego... Dlaczego tak jest? Dlaczego? — To przypomina grę w kości — powoli odparł Robin. — Głodny facet, który postawi na jeden rzut ostatnie oszczędności żony, wygra figę, ale niech no tylko weźmie się do gry Paul Getty: murowane, że zgarnie pulę dziesięć razy pod rząd. — Nie, to nie może być takie proste. Nie jestem religijnym facetem, ale tych osiem minionych miesięcy skłoniło mnie do namysłu. Nie chcę powiedzieć, że zamierzam pognać do kościoła czy synagogi... lecz przecież wszystko powinno mieć jakiś sens. Amanda liczy dwadzieścia pięć lat, Robin, tylko dwadzieścia pięć lat; ja jestem o dwadzieścia starszy. Co, do cholery, takiego zrobiłem, że przeżyłem dwa razy więcej niż ona? Trudno mi uwierzyć, że za kilka miesięcy Amanda zniknie, pozostawiając tylko kilka fotek na dowód, że w ogóle była. Dlaczego musi odejść, mając w sobie tyle piękna, tyle życia, tyle miłości do zaoferowania? — Może to, co zrobiła dla ciebie w ciągu tych ośmiu miesięcy, dało sens jej całemu życiu? Mnóstwo ludzi przewija się przez nasz świat, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. 212 — Wiem jedno — powiedział Ike. — Chcę jej urządzić takie Boże Narodzenie, o jakim nawet nie śniła. Robin... chcę, żebyś przyjechał! Musisz! Chcę, żeby to było naprawdę coś wyjątkowego! Robin milczał. Nienawidził chorób — a widzieć Amandę, mając świadomość, że... Ike wyczuł jego wahanie. — Może jestem egoistą — powiedział. — Przypuszczalnie masz rodzinę, z którą zechcesz spędzić święta. Po prostu pragnę dostarczyć jej jak najwięcej wrażeń, napełnić treścią każdą sekundę. — Przyjadę — odrzekł Robin. I "8 Rozdział osiemnasty O drugiej nad ranem Maggie Stewart jeszcze nie spała. Wypaliła całą paczkę papierosów i przez trzy godziny nieustannie przemierzała krótką drogę pomiędzy salonem a balkonem, skąd rozpościerał się widok na zatokę. Lubiła patrzeć na zatokę: ocean był wprawdzie bezkresnym pustkowiem, ale tu kipiało życie. Migocące światła kotwiczących w. niej wielkich jachtów przemieniały ciemną wodę w roziskrzony brokat. Zazdrościła ludziom, śpiącym w kajutach łodzi — zazdrościła tego, że fale, łagodnie uderzając o burty, czynią z jachtu wielką kołyskę. Zaciskała dłonie na balustradzie tarasu aż pobielały jej kostki. Był tu Robin Stone! W tym samym mieście. Jutro staną ze sobą twarzą w twarz. Co mu powie? I co on jej powie? Dziwne, ale wróciła pamięcią do Hudsona. Po raz pierwszy od półtora roku pozwoliła sobie pomyśleć o nim. Już dawno temu, czy może raczej natychmiast po ślubie z Hudsonem, przekonała się, że nieszczęścia najlepiej ignorować, bo pamięć tylko je krzepi, utrzymuje przy życiu. Więc dopiero teraz, po raz pierwszy, pozwoliła, by wizerunek Hudsona nabrał ostrości. Ujrzała twarz skrzywioną w uśmiechu, najpierw tylko zabarwionym goryczą, później coraz bardziej obrzydłym i przerażającym. Taki był właśnie w chwili, gdy widziała go po raz ostatni; później przestała cokolwiek widzieć. Odnosiła wrażenie, iż od czasu, gdy mieszkała w wielkim domu pana Hudsona Stewarta II, minęło bardzo wiele lat. Dlaczego mężczyznom wybacza się prawie wszystko, kobiety natomiast nie mogą odstąpić na krok od wyznaczonych im norm? Poślubiła Hudsona, kiedy miała dwadzieścia jeden lat. Oficjalnie małżeństwo trwało trzy lata. Ńie potrafiła przypomnieć sobie dokładnie, co czuła na początku. Chciała być aktorką, fakt — to marzenie 217 BEZ ZOBOW1ĄZAJN obudziło się w niej jeszcze w dzieciństwie, gdy po raz pierwszy ujrzała na ekranie Ritę Hayworth; skrystalizowało, kiedy poszła na pierwszą prawdziwą sztukę do teatru Forrest. Żywi aktorzy na scenie sprawili, że film wydał się jej nagle blady i nierzeczywisty. Wówczas postanowiła, że zostanie aktorką teatralną