To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. o nauce tych młodych ludzi, o tym, jak bardzo porwała ich muzyka, i o tym, jak silna jest miłość ojcowska, nawet czasem nie najlepiej rozumiana. Skoro jesteśmy przy listach, przytoczę teraz fragmenty kilku listów od miłośników Czerwonych Gitar, o treści zupełnie innej niż poprzedni. „Jesteście piękni i przy okazji niedostępni" - Jola z Radomia. „Piszę ja do was w sprawie włosów, które nosicie na głowach. Jak oglądałem w sobotę program «Po szóstej», to były czytane listy w waszej sprawie. Napisał tam jeden Pan, że nosicie długie włosy i wyglądacie (tak was nazwał) jak gangsterzy i jak długie szczotki. Ja osobiście jestem po waszej stronie i noście długie włosy, bo to mi się podoba (i młodzieży). Jak nie będzie się podobało temu Panu, to niech zamknie telewizor, to przynajmniej zarobi na prądzie i będzie mógł za te pieniądze iść do fryzjera co drugi dzień" - Jarosław z Gniezna. „Bardzo was proszę, przyślijcie mi swoje zdjęcie w akcji, tzn. kiedy gracie, razem z autografami" - Jerzy z Łodzi. „Zapytuję się, czy mogę prosić o piosenki z waszego wykonania, i prosiłabym z wami korespondować" - Tamara z Gniezna. „Oglądałem was w telewizji, a nawet na własne oczy" - Ryszard z Ostrowia. „Kolekcjonuję zespoły bigbeatowe, mam już Beatlesów i Stonesów" - Ewa z Wałbrzycha. I jeszcze kilka - równie pogodnych i wesołych - recenzji z koncertów Czerwonych Gitar z ich pionierskiego okresu. „No i najpierw zobaczyłam na scenie sprzęt gospodarstwa domowego: różnego rodzaju pralki, odkurzacze, lodówki, a nawet jedna pralkolodówka. Tonęło to w powodzi splątanych przewodów elektrycznych. Po chwili wszystko to włączyli i rozległ się straszliwy ryk. Takie to nowoczesne i już się psuje! Na scenę wbiegli zawodnicy i zaczęli się miotać w konwulsjach. «Może lekarzy by wezwać?» - spytałam nieśmiało. Na scenę wbiegła następna grupa zawodniczek w spodniach - pewnie teraz będzie konkurencja żeńska. Siostrzeniec poinformował mnie jednak, że to na pewno są chłopcy. A on się zna... Potem wyszedł jeszcze jeden młodzieniec, a Staś ruszył się niespokojnie i powiedział: «Ale fajna babka». Bo tym razem, jak się okazało, to była dziewczyna, tylko przebrana za chłopaka. Następnego dnia bardzo słabo się czułam. Poszłam więc do lekarza, który postawił dziwną diagnozę: «Big-beat, proszę pani». Co to może być za choroba?" (felieton Ciocia na meczu, „Głos Szczeciński" 1966). „Proszę wybaczyć, że jutro nie stawię się do pracy. W sali kina Colosseum odbyło się bardzo mocne uderzenie. Jak mocne? Czy słyszał pan coś o trąbach jerychońskich?... wprawdzie mury Colosseum wytrzymały, ale poprzez wielki wrzask nastolatków byłem w stanie odróżnić tylko strzępy zapowiedzi. W końcu, rezygnując z daremnych prób usłyszenia czegoś z estrady, oddałem się obserwacji klinicznego stadium histerii beatowej w realizacji trzech piętnastolatek z zielonymi tarczami na rękawach. Rozważania moje przerwał jednak trzask oparcia krzesła nr 27, rząd 30, które zajmowała jedna z dziewczyn. Była już w stanie płaczu i rozpoczęła zjadanie własnych paznokci" (HOT, „Głos Szczeciński" 1966). „Czerwone Gitary nie żałowały strun, wzmacniaczy i naszych uszu, a więc wszystko było w największym porządku. I tylko jakiś malkontent mógłby w tej atmosferze dobrej zabawy wybrzydzać na pewną nieczystość brzmienia czy dykcyjne wady wokalistów. Oczywiście zespół zawojował sobie przebojem młodzieżową publiczność. Na plus jego produkcji zapisać należy dobrze ułożony i bez dłużyzn realizowany program oraz sporo ciekawych własnych utworów, w których celuje «nadworny» kompozytor zespołu, Krzysztof Klenczon (gitara prowadząca)" (Marek Donat, „Głos Szczeciński" 1966). Piętnastoletnie dziewczyny, nastolatki - do takiej publiczności skierowane były, zwłaszcza pod względem tekstowym, piosenki Czerwonych Gitar z lat 1965-1966. Z powodzeniem wypełniały lukę między piosenkami dziecięcymi a utworami dla dorosłej młodzieży, dla dwudziestolatków. Myszy, Byczek Fernando, Ucz do stu, Pechowy chłopiec, Randka z deszczem - to teksty dość infantylne, jak ocenia Franciszek Walicki, ale takie były wtedy potrzebne. Świadczy o tym zwycięstwo wspomnianych Myszy w zorganizowanym przez „Sztandar Młodych" plebiscycie na najpopularniejszy przebój roku 1965. W głosowaniu wzięło udział 8756 czytelników, którzy Myszom przyznali zwycięstwo. A oto pierwsza dziesiątka laureatów - przypomnijmy sobie, co królowało wówczas w sercach nastolatków: 1. Bo ty się boisz myszy - Czerwone Gitary 2. Niedomówienia - Piotr Szczepanik 3. Taka jak ty - Czerwone Gitary 4. Zabawa w ciuciubabkę - Czesław Niemen 5. Goniąc kormorany - Piotr Szczepanik 6. To nie grzech - Kasia Sobczyk i Czerwono- -Czarni 7. Przyjdzie taki świt - Wojciech Gąssowski 8. Dzień niepodobny do dnia - Piotr Szczepanik 9. Żółte kalendarze - Piotr Szczepanik 10