To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

68 O „micie" dowiedziałam się od ojca Kazimierza. Z nazwiskiem kończącym się na „icius" ten litewski ksiądz, zawsze zabiegany działacz społeczny, trudny był do osiągnięcia. Obiecywał i nie przychodził. Dwukrotnie nie przyszedł na umówione spotkanie. Zdając sobie sprawę i z jego zapędzenia, i pewnej animozji Litwinów do Polaków - zdobyliśmy go szturmem. Przyszedł na kolację. - Litwini tutaj są bardzo konserwatywni - powiedział - na przykład, w archidiecezji chicagowskiej starano się wprowadzić pewną standaryzację obrządku pogrzebowego. Trumna miała być zostawiona przez rodzinę w kaplicy cmentarnej i później cała procedura miała być zmechanizowana. Kardynał uważał też, że trzeba zmienić nazwę cmentarza. Proszę sobie wyobrazić, że cała grupa litewska w Chicago była tak tym rozwścieczona, że zwykle tacy konserwatywni i nieruchliwi, zebrali się i zaczęli pikietować rezydencję kardynała, aż musiał zmienić swoje plany. Kiedy ich spytałem dlaczego, powiedzieli mi: „my, proszę księdza, musimy zachować naszą tożsamość, bo mit musi być przechowany". Potrzeba mitu wyraża się w potrzebie wiary w przetrwanie wartości i w to, że przemijający czas zniszczy tylko powierzchowną warstwę bytu, zachowując to, co nieprzemijalne i niezniszczalne. Do czterech pierwszych wartości dorzucam więc trzy uzupełniające, które nazwałam „obowiązkiem przechowania mitu". Oto one: 1. Powinno się zachować i pielęgnować swoją narodową mowę; 2. Narodowe tradycje powinny być przechowywane i przekazywane poprzez rodzinę; 3. Obowiązkiem jest bronić wolności: swojej własnej, swego kraju, i tych, których wolności pozbawiono. Ale szesnaście grup narodowościowych z zapleczem historycznym wschodniej i środkowej Europy, chociaż z tego samego pnia „złotej maksymy" i „mitu" wyrosłe - różnią się znacznie pomiędzy sobą. Badając bardziej szczegółowo ustosunkowanie się różnych grup do psychoterapii i do innych usług w zakresie zdrowia psychicznego, a więc do dopuszczenia obcego do swoich intymnych problemów, wyodrębniłam sześć narodowości, które ustawiłam w kolejności na równi pochyłej: im bardziej w górę, tym mniej przystępni ludzie, tym trudniej się do nich przebić. Czesi. Owszem, przyjmą pomoc, ale z pewną rezerwą. Rodzina zwróci się o pomoc dla psychicznie chorego, ale odpowiedni dystans musi być zachowany. Rutyna w podejściu będzie uważana za obrazę. Estończycy. Obcy będzie przyjęty, ale z dużą rezerwą. Zwrócenie się o pomoc będzie odwlekane. Problem psychiczny uważany jest 69 za przynoszący ujmę. Rodzina chorego jest zbyt dumna, aby przyjąć pomoc. Obcy powinien znać język estoński i najważniejsze fakty o Estonii. Węgrzy. Wolą nie dopuszczać do siebie obcych. Rodzina woli rozwiązać własne problemy u siebie w domu. Jeśli pomoc okaże się zupełnie niezbędna, wtedy rodzina zdecyduje się zwrócić do obcych. Ale powinni być oni uczuleni na różnice kulturowe. Polacy. Niechętni w odkrywaniu własnych słabości przed obcym. Rodzina nie zwróci się o pomoc z własnej inicjatywy, chyba tylko w nagłym wypadku, i to niechętnie. Obcy powinien zachowywać się z szacunkiem i powinien być wprowadzony do rodziny przez osobę godną zaufania. Powinien też jasno wytłumaczyć, o co chodzi. Ukraińcy. Rodzina będzie raczej głodowała niż zwróci się o pomoc do obcych. W potrzebie zwrócą się przede wszystkim do księdza albo do kogoś pochodzenia ukraińskiego. Jeśli pomoc będzie ofiarowana, obcy powinien znać język ukraiński, być pochodzenia słowiańskiego i powinien zachowywać sztywne formy zwracając się per Pan czy Pani, nigdy nie używając od razu imion własnych. Ukraińcy nie ufają obcym. Litwini. Boją się obcych, nie ufają im, nie chcą mieć z nimi do czynienia. Nie zwrócą się o pomoc. Przyjmowanie jałmużny (charity) jest wstydem. Przyjmowanie porad (psychothempy) jest ubliżające. Jako mały naród są ściśle związani z sobą i nie dopuszczają obcych do ciasnego kręgu. Lojalni wobec własnych grup na zewnątrz, wszyscy ci Euro-Amery-kanie skłóceni są wewnętrznie. Chociaż dumni z własnego pochodzenia, w gruncie rzeczy niezupełnie są przekonani o ważności ich kulturowego dziedzictwa. To poczucie niższości Eastern-Europeans, utwierdzane przez dziesiątki lat przez otaczający ich w Ameryce świat anglosaski, zaciążyło na ich psychice