To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

– Teraz wyglądasz jak pijany rycerz – zauważyła Maggie. Podejrzewam, że roi się tu od takich. – Zerknęła na Obara. – Sądząc po słonym powietrzu, jesteśmy w mieście portowym. – Nie można oszukać zmysłów Ochotnika. – Obar postąpił krok w stronę ulicy. – Rozejrzymy się co nieco w otoczeniu? Nick wskazał na brudną koszulkę. – A co z krwią? Obar przystanął i odwrócił się do swych towarzyszy. – Ach, jeszcze ta krew. – Trzymał w dłoni zielone oko smoka, lśniące w półmroku zaułka. Zakołysał nim cal nad koszulą chłopca. Materiał zaiskrzył się zielono, by po chwili ściemnieć niby węgle dogasającego ogniska. Plamy krwi zniknęły. – Niekiedy magia przynosi pozytywny efekt – rzekł Obar z uśmiechem. – Ale chodźcie już. Nie tylko my szukamy tego oka. Obar szedł na czele, tuż za nim Nick i Maggie. Nick się przekonał, że może się na niej opierać, nie sprawiając tym żadnych trudności. Była niższa od chłopca i dość szczupła, lecz mimo delikatniejszych kości miała twarde mięśnie. Gdy doszli do wylotu alejki, Nick obrzucił swą opiekunkę ukradkowym spojrzeniem. Maggie popatrzyła na niego z przyjaznym uśmiechem, po czym odwróciła wzrok, bo Obar wychodził już na światło dzienne. Z bliska podziwiał jej zgrabny nos, żywe piwne oczy i śliczną twarz, gdy się uśmiechała. Nie wyglądała na dużo starszą od niego. Pewnie dwadzieścia kilka lat. Krótkie brązowe włosy jeszcze ją odmładzały. Po raz pierwszy pomyślał o niej jako o kobiecie. Do tej pory była po prostu Ochotniczką. Wynurzyli się z alejki na jasną ulicę. Popołudniowe słońce wisiało nisko nad szczytami wzgórz. Znajdowali się na stoku wzniesienia, na ulicy wyłożonej zapadniętym brukiem. Drewniane budynki po obu stronach pomalowano na krzykliwe kolory: czerwienie, zielenie i żółcie, ukwiecone złotymi promieniami słońca i smugami cieni, jawiły się o tej porze niczym kalejdoskop barw. Obar przystanął przy jednych z pierwszych mijanych drzwi. – To mi wygląda na znośne miejsce. Pewnie stali przed hotelem, pomyślał Nick. Nie wiedział jednak, skąd się bierze pewność Obara. Może wskazówką dlań był drewniany szyld nad wejściem z wyrytym wizerunkiem zachodzącego słońca? – Za mną. – Czarodziej wspiął się szybko na schody. Z pomocą Maggie, Nick pokonał je prawie bez żadnych trudności. Dzięki kuracji Obara z każdą chwilą przybywało mu sił. Prawdopodobnie mógłby już iść bez pomocy Maggie. Tylko czemu miałby z niej bez powodu rezygnować? Weszli do ciasnego pomieszczenia, gdzie przed szerokim kontuarem stłoczono cztery stoliki. Nick podejrzewał, że tutaj właśnie goście hotelowi spożywają posiłki. Za kontuarem stał starszy człowiek, polerując drewno ciemnobrązową szmatką. Brak jednego oka nadawał upiorny wygląd jego twarzy: w lewym oczodole widniała dziura, ciemne zagłębienie pełne pokiereszowanej tkanki. Człowiek uśmiechnął się na powitanie, choć uśmiech wykrzywił jedynie prawą połowę jego ust, jakby tylko ta strona twarzy była sprawna. – Szukamy pokoju... – Obar zamyślił się, skubiąc wąsa. A w zasadzie dwóch pokoi. Na jedną noc. Człowiek zlustrował ich zdrowym okiem. – A co wyście za jedni? Obar machnął zdawkowo ręką, udając zdziwionego, że ktoś go pyta o takie błahostki. – Przypłynęliśmy tym statkiem, który dziś zawinął do portu. – Tak mówicie? – spytał mężczyzna. Żadnym gestem nie potwierdził, że chce im dać pokój ani że w ogóle trafili do hotelu. – Płacimy z góry, ma się rozumieć – zadeklarował Obar. Dwie monety potoczyły się po kontuarze. – Złoto ze statku? – Mężczyzna pokiwał głową, jakby dobił targu z czarodziejem. – Czekałem na was. – Odwrócił się bez zbędnych słów i zniknął za kotarą. – Naprawdę na nas czekał? – dziwił się Nick. Obar odwrócił się do swych towarzyszy. – To zaleta miast portowych. Zawsze przypływa jakiś nowy statek. Dzięki temu nie musimy odpowiadać na zbyt wiele pytań. Zadrżała kotara. Powrócił starszy człowiek, niosąc sporych rozmiarów klucz. – Chwilowo mam gotowy tylko jeden pokój – oświadczył, wręczając im klucz. – Drugi zwolni się wieczorem. – Cofnął nagle klucz, gdy czarodziej wyciągnął po niego rękę. – Z kim właściwie mam przyjemność? – Jestem Obar – odparł szybko mag, jakby z niecierpliwością czekał końca tych formalności. – A ze mną są Nick i Maggie. – Na mnie z kolei wołają Dołek. – Starzec wskazał na dziurę po oku. – Taki żart. – Machnął kluczem w stronę schodów. – Pokój na piętrze. Koniec korytarza. Obar zabrał klucz z rąk starca i oddał go Maggie. – Spotkamy się, gdy tylko załatwię interesy. – Podajemy smaczny obiad! – rzucił Dołek w ślad za odchodzącym czarodziejem. – Za dodatkową opłatą, rzecz jasna. – Podniósł głos do krzyku, kiedy Obar znikał za frontowymi drzwiami. – I miej się na baczności po zapadnięciu zmroku! Po mieście kręcą się podejrzane typy! – Uśmiechnął się krzywo, odwracając się do Nicka i Maggie. W gorącej wodzie kąpany, co? – zapytał konfidencjonalnym tonem. – Tylko w interesach – odparła Maggie. Pociągnęła Nicka za rękaw. – A teraz przepraszamy. – Znajdziecie w pokoju wannę! – zawołał za nimi hotelarz. Jeśli będziecie szukać toalet, zejdźcie na dół tylnymi schodami. Ale uważajcie na kurczęta! – Machnął ręką, gdy goście wspinali się na górę. – Najlepsza obsługa u starego Dołka! Pomału wspinali się rozchwianymi stopniami, uważając na poluzowane deski. Wydawało się, że całe schody przechyliły się, gdy Maggie pomagała Nickowi pokonać zakręt. Być może, pomyślał młodzieniec, nie trzymał się na nogach tak pewnie, jak niedawno sądził. Zaskrzypiała drewniana poręcz, gdy chwycił się jej dla złapania równowagi. A więc i balustradzie nie należało zbytnio ufać. Krok po kroku Maggie prowadziła go na piętro. Jakoś udało im się stanąć szczęśliwie na podeście schodów. Na końcu krótkiego korytarza dostrzegli uchylone drzwi. – Jeszcze tylko kawałek – zachęcała Maggie. Oddychała niemal równie ciężko jak Nick. Przeprowadziła go przez próg. Nick jęknął wyczerpany, kładąc się na łóżku. Coś twardego i ostrego wbijało mu się w plecy. Zdawało mu się, że pełzną pod nim zastępy małych insektów. Niemniej łóżko to łóżko. Czuł się na nim komfortowo. Z trudem otworzył oczy, by rozejrzeć się po pokoju. Nie był duży, z prostym stolikiem i krzesłem, ustawionym opodal łóżka, naprzeciwko okna pokrytego grubą warstwą brudu. Mieli tylko jedno łóżko? Nick niezgrabnie spróbował powstać. Może powinien spać na podłodze? – Co ty wyprawiasz? – zapytała Maggie. – To ty powinnaś się położyć na łóżku