To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Sprawa równoległego rozwoju ewolucyjnego była zadziwiająca, ale myśl o tym, że odnaleźli nieznanych kuzynów własnego gatunku, nie dawała mu spokoju. - Patrząc na sprawę naukowo, trzeba i to brać pod uwagę, szczególnie w świetle licznych kolonii, które nigdy nie nadały sygnału „tutaj jest niebezpiecznie”. - Zgadzam się. Musimy poważnie rozważyć ten aspekt - Powiedziała Carialle, ale tym razem bez sarkazmu. Aby wyłowić dźwięki, które wydawali tubylcy, Keff wysunął szczękę, przez co zmniejszył dystans między mikrofonem podsłuchowym a nimi. Wszyscy byli zajęci zbieraniem korzeni. Gdyby nawet istniało tutaj jakieś szkolnictwo, to wszystkie lekcje byłyby zawieszone na czas żniw. Jest to typowe dla społeczności wiejskich, gdzie całe życie podporządkowano naturalnemu cyklowi rozwoju roślin. Osobniki różnego wieku i wzrostu znajdowały się na polach lub wokół pól, wykopując coś z ziemi. Pracowały pod kierunkiem lidera czy liderki w grupach liczących osiem lub dziewięć istot. Nie widać było nikogo, kto spełniałby funkcję nadzorcy. Wszyscy więc musieli doskonale zdawać sobie sprawę ze swych obowiązków. Próżniacy reagowali na karcące spojrzenia i uwagi współtowarzyszy i nadrabiali zaległości. Keff zastanawiał się, czy pracujący dobierani byli według umiejętności, czy może dziedziczyli pewne obowiązki w ramach klanów rodzinnych. Małe dzieci i niemowlęta gromadziły się przy wejściach do pieczar, które były źródłem śladowych ilości ciepła wykrytych przez czujniki Carialle. Musiały być to miejsca, gdzie mieszkali tubylcy. Wydawało się to dość sensowne, gdyż stała temperatura pod ziemią wynosiła około 14 stopni, a więc była wyższa niż na powierzchni. Schronienie takie dawało się łatwo ogrzać, a warstwa gleby stanowiła dobrą izolację. Tylko głód mógłby skłonić Keffa do polowania albo jakichś robót polowych w chłodne dni. Sam Keff nie wymyśliłby świata bardziej podporządkowanego prawidłom przetrwania. Dni były długie, ale temperatura między wschodem a zachodem słońca się nie różniła. Tylko najbardziej wytrwali ludzie i najbardziej odporne rośliny mogły przetrwać w takich warunkach. Skalista ziemia nie była łatwa do uprawy. Keff roztarł między palcami odrobinę gleby - Duża zawartość glinki krzemionkowej - powiedziała Carialle, widząc, co robi załogant. - Nie ułatwia roboty rolnikowi ani nie sprzyja roślinom. - Potrzebny byłby piasek i nawozy - dodał Keff. - I więcej wody. Kiedy ich bliżej poznamy, możemy przekazać im nasze doświadczenia w zakresie melioracji i poprawy jakości gleby. Widzisz to płaskie obniżenie terenu w miejscu gdzie zaczyna się pole? Tam magazynują wodę, którą przynoszą z dolin. Długi sznur zwykłych beczek ustawionych przy zboczu zdawał się potwierdzać tę teorię. Obok pracujących usypane były kupki oblepionych ziemią korzeni i bulw różnej wielkości i koloru. - Zadziwiające, że uzyskują takie zbiory - zauważy Keff. - Musieliby zdobyć pewne umiejętności z dziedziny rolnictwa. - Dążenie do przetrwania - powiedziała Carialle. - Pomyśl tylko, ile mogliby zbierać, gdyby znali nawozy, a ziemia regularnie otrzymywałaby dawki deszczu. Wilgotność powietrza wynosi poniżej ośmiu procent, chociaż wieją tu kontynentalne wiatry między oceanem a pasmami górskimi. Powinno dużo padać i nie byłoby wtedy żadnych problemów. Młodzi, nadzorowani przez osobnika w średnim wieku o jasnobrązowym owłosieniu, układali dobywane z ziemi korzenie na płachty ciągnięte przez dziwne, sześcionożne zwierzęta przemieszczając się jednocześnie wzdłuż rzędów. Po zapełnieniu płacht odciągano je z pola. - Jaki jest następny etap w procesie produkcji? - spyta Keff z ciekawością. Kobieta prowadziła obładowane zwierzę na plac wyznaczony ułożonymi kamieniami, uważając, aby po drodze nic nie wypadło. Następnie odczepiała płachtę i kierowała się z powrotem na pole. - Dlaczego zostawiają tu pożywienie, jeśli mieszkają w jaskini? - spytał Keff. - Może bulwy muszą wyschnąć, zanim będą się nadawać do magazynowania - powiedziała Carialle. - Albo mają nieprzyjemny zapach. Dowiesz się wszystkiego, kiedy nawiążemy z nimi jakiś kontakt. Spróbuj, przybyszu, może będzie ci to smakować! - O, nie. Dziękuję. Zwierzę czekało spokojnie, gdy młoda kobieta przyczepiała do uprzęży nową płachtę