To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Przez ostatnie trzy mile, jak oceniła pozostający jeszcze dystans, trzymała się z dziećmi blisko drogi. Nie była w stanie iść na przełaj. Ze sobą miała tylko skradziony karabin M-16, "czterdziestkę piątkę" jej męża, pokrytą już nalotem rdzy, i kilka osobistych rzeczy. Między nimi miała też fotografie, które zabrała z domu podczas Nocy Wojny. Było tam także jej ślubne zdjęcie z Johnem. Usiadła wpatrując się w nie. Było pogniecione, spłowiałe i wytarte. Na tej fotografii ubrana była w białą suknię do ziemi, na głowie miała welon. Dzieci odpoczywały. Do farmy Mullinerów było już niedaleko, ale Annie i Michael potrzebowali odpoczynku. Sarah czuła się, jakby wkraczała w nowy etap życia, dlatego koniecznie chciała popatrzeć na ślubne zdjęcie, zanim wejdzie na farmę. Schowała je, gdyż w wyobraźni widziała ten obraz wyraźniej niż na fotografii. Pamiętała noc poślubną. - Mamo? Odwróciła się i spojrzała na Michaela. - Tak, synku? - Czy tato znajdzie nas tutaj, u Mary? - Z pewnością. Jeżeli jeszcze ktokolwiek może kogokolwiek odnaleźć, to tato nas odnajdzie. Chodź tutaj, Annie. Dziewczynka podeszła bliżej i Sarah przytuliła dzieci do siebie. Nagle usłyszała szczekanie psa. Odsunęła dzieci i chwyciła karabin. Pies zatrzymał się na wzniesieniu. Był to złotawy chart, z którym kiedyś u Mullinerów bawiły się jej dzieci. Zwierzę podbiegło do nich. Michael, a potem Annie, która zwykle bała się psów, zaczęli tulić się do niego, a on lizał ich po twarzach. Sarah wstała i przewiesiła karabin przez plecy. Teraz mogła odpocząć. ROZDZIAŁ XXXVI Natalia podparła się pod boki, tuż powyżej kabury Safariland z bliźniaczymi rewolwerami Smith and Wesson. Spojrzała na Rubensteina i powiedziała: - Nic nie widzę, Paul. - Kiedy John przywiózł mnie tutaj po raz pierwszy, powiedział, że na tym cała rzecz polega - uśmiechnął się Rubenstein. - Nie potrafię tego tak dobrze wytłumaczyć, ale domyślam się, że przeprowadził najpierw gruntowne badania. Mówił coś o zabezpieczeniach egipskich grobowców i o tym podobnych rzeczach. Chciał, aby to miejsce było niedostępne. Zobacz. Paul zbliżył się do wielkiego głazu po prawej stronie. Pchnął go i przetoczył na bok. Przeszedł na lewo i odsunął podobny, czworokątny. Gdy przesunął je, skała, na której stała Natalia, zaczęła się obsuwać. Gdy obniżyła się już znacznie, skalna płyta podobna do drzwi garażu, otworzyła się. - John mówił mi, że jest to system przeciwważnych ciężarów - powiedział. - Może ty, jako inżynier, zrozumiesz to lepiej. - Nic podobnego - powiedziała osłupiała ze zdziwienia Natalia. Rubenstein zapalił latarkę. Była to jedna z górniczych lampek umieszczonych na kasku, którą Paul z Johnem, jak pamiętała, zabrali z magazynu sprzętu geologicznego w Albuquerque tuż po Nocy Wojny. W snopie żółtego światła latarki Natalia dostrzegła Paula nachylonego nad jakimiś przyciskami. Wnętrze za odsuniętą płytą skały było teraz oświetlone czerwonym światłem. - Wszystko gotowe na Boże Narodzenie. - zaśmiał się Paul. - Czerwone światło dla czerwonych... To oczywiście żart. - Domyślam się, Paul - wyszeptała Natalia. - Przyprowadzę motor. Potrzymaj to. Wręczył jej latarkę. Przyglądała się granitowej skale. Usłyszała Rubensteina prowadzącego swego Harleya. - A teraz zobacz - powiedział stając nagle obok niej. - Właśnie patrzę, Paul - stwierdziła oddając mu latarkę. Rubenstein podszedł do czerwonej dźwigni, przesunął ją w dół i zablokował na zapadce. Wyszedł na chwilę z małej niszy i Natalia usłyszała, jak Paul przesuwa głazy na miejsce. Wrócił do dźwigni. Odblokował ją i podniósł do góry. Granitowe płyty zaczęły przesuwać się z powrotem, zamykając wejście. - Po co są te stalowe drzwi? - spytała Natalia, wskazując poza jasny krąg czerwieni. - Wejście. - Rubenstein podszedł do drzwi i w żółtym świetle latarki zaczął obracać cyfrowe tarcze. - John zainstalował ultrasoniczny sprzęt do odstraszania insektów i gryzoni. - I zamknięty obwód telewizyjny - dodała patrząc na sklepienie skał ponad nią. - Czy możesz znaleźć wyłącznik czerwonego światła z tyłu? - spytał. - Dobrze, Paul - skinęła znajdując go i wyłączając blade światło. Zapanowała prawie zupełna ciemność. - Paul? - Tutaj. Jeszcze chwilę. - Dziewczyna usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi. Weszła do środka, wpatrując się w ciemność. - Gotowa? - Usłyszała jego głos. - Nie wiem... na... - powiedziała głosem zmienionym nie do poznania ze zdziwienia. - To jest Wielka Sala - objaśnił Paul. - Rzeczywiście wielka - powtórzyła Natalia. Zeszła w dół po trzech stopniach. Po lewej stronie była ściana. Popatrzyła na wodospad i basen, które znajdowały się w dalekim końcu jaskini. Następnie przebiegła wzrokiem po kanapie, stołach, krzesłach, sprzęcie video, regałach z książkami, ustawionych wzdłuż ścian, i szafce z bronią. Na krawędzi stołu przy sofie... Zatrzymała się. Podeszła do kanapy i wzięła w ręce oprawioną fotografię. - Masz ochotę na drinka, Natalio? - głos Paula zabrzmiał donośnie w Wielkiej Sali. - Resztę mogę ci pokazać za chwilę. - Co? Aha, drinka, tak - odpowiedziała z roztargnieniem. Mały chłopiec na zdjęciu był bardzo podobny do Johna Rourke'a. - Michael - szepnęła Natalia uśmiechając się. Taki delikatny, piękny i silny. I mała dziewczynka o twarzy rozbawionego skrzata. Natalia uśmiechnęła się znowu. W końcu John. Obejmował kobietę mniej więcej w jej wieku, może kilka lat starszą. Była ładna. Miała ciemne włosy i zielone oczy. Tak się przynajmniej wydawało, sądząc po fotografii. - Sarah Rourke - szepnęła Natalia. - Oto i oni - powiedział Rubenstein, stając nagle przy niej. - Nie spytałem, na co masz ochotę. Wyśmienite Seagram's Seven powinno ci smakować. - Jest doskonałe, Paul. - Wydaje mi się, jakbym znał Sarah, Michaela i Annie - radował się Rubenstein. - Tak, Paul, i mnie też - powiedziała Natalia, odstawiając zdjęcie na stół. - Mnie też się tak wydaje. Zamilkła. Czuła, jak do oczu napływają jej łzy. Nie chciała płakać. ROZDZIAŁ XXXVII Rożdiestwieński spojrzał na majora Iwana Borozeni. - Majorze, to że ludność jest bezbronna, nie ma dla mnie znaczenia. - Ależ pułkowniku, nie ma istotnej potrzeby strzelania do... - Majorze, przypominam wam o tym, że jesteście na służbie i o jeszcze jednej ważnej kwestii, której mogliście nie rozważyć. Fabryka Morris Idustries była ściśle tajną i dobrze zorganizowaną inwestycją Departamentu Obrony. Jeżeli ta fabryka w ogóle jeszcze istnieje, to cywilne władze miasta w mniejszym lub większym stopniu świadome są jej strategicznego znaczenia. W przypadku wkroczenia naszych oddziałów, urządzenia fabryki zostaną zniszczone przez amerykańskich dywersantów. - Ale, towarzyszu pułkowniku... Rożdiestwieński zaciągnął się dymem z papierosa. - Wasz sprzeciw zostanie odnotowany w moim oficjalnym raporcie. A teraz prowadźcie swoich ludzi do ataku. Major zmarszczył brwi i zasalutował. Rożdiestwieński, ubrany po cywilnemu, skinął tylko, po czym odwrócił się i poszedł w kierunku helikoptera dowódcy