To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Powiedział, że jego wiara we Francję, cała jego nadzieja co do nich [!], zostały spełnione; że oznaki zepsucia nie były zepsuciem. Były to tylko plamy na pięknym owocu; że w Anglii była dobroć, która jest podstawą siły. – Ale dla Rosji – powiedział – nie można mieć nadziei. [...] Potem było długie popołudnie i poszłam na spacer z chłopakiem i z jego interesującym kolegą [Robinem Douglasem], który był na wakacjach szkolnych [...] Potem był podwieczorek, a kiedy Conrad wyszedł na chwilę, Jessie Conrad pokazała mi parę starych fotografii chłopczyka, który siedział na wielkim rzeźbionym krześle, ubrany w rosyjską koszulę z kwiatami wyszywanymi na obrąbku. Patrzy wprost przed siebie i spogląda na świat dużymi i raczej zdumionymi oczyma. To Conrad, kiedy miał pięć lat. Potem, na zakończenie tego wszystkiego, pani Conrad pokazała mi parę rzeczy, które uszyła, ubrań itp., z pięknymi ściegami i białymi wyszyciami, jakie nosiły wytworne damy przed pięćdziesięciu laty. I kochałam ją za jej wielką ignorancję w takich sprawach. I powiedziała mi, jak spotkała Conrada, i o długim miesiącu miodowym na kutrze żeglującym przy brzegach Bretanii, i o pierwszej książce, która została wysłana do wydawcy, ponieważ przyjaciel, który nie miał rozeznania w sprawach literackich, powiedział, by ją tam posłać. I jak kiedy już została zapomniana i Conrad robił plany ponownego wyruszenia na morze, przyszła pocztówka z wiadomością, że książkę przyjęto... kawałek kartki o Szaleństwie Almayera.”861List, ciekawy także i z powodu końcowych relacji o fantastycznych opowieściach Jessie, świadczy o reporterskiej bystrości autorki, ale zarazem potwierdza sąd Rebekki West, że Jane Andersen była „poczciwą, głupią, melodramatyczną oślicą”. Wizyta okazała się początkiem wieloznacznej zażyłości młodej Amerykanki z Jessie, Conradem, Borysem – i Józefem Retingerem. Na razie jednak dostarczyła tylko chwilowej dystrakcji. Conrad był w owym czasie dodatkowo zgnębiony śmiertelną chorobą Marwooda, zmarłego w połowie maja.862 „Stan mego zdrowia – pisał do Gide'a w kilka dni po śmierci 861 List J. Anderson do Deemsa Taylora, 19 IV 1916, kopia udzielona przez I. Watta i J. Halverstona. Przytaczam ok. 1 tekstu. Autorka cytuje wymowę, a niekiedy i składnię Conrada jako niepoprawne, np. zamiast „the”, „this” – „ze”, „zis.” 862 Do Curle'a, sobota [20 V 1916], Curle, s. 52 (z błędną datą 21 V). Opowieść Jessie (JCKH, s. 135), że Conrad nie chciał sam jechać w odwiedziny do umierającego przyjaciela (uważa ją za prawdziwą np. Meyer, s. 156 przyjaciela – jest bardzo niedobry. Podagra rozłożyła mnie na cztery łopatki. [...] Obrzydliwość. Moje myśli też posuwają się kulawo i donikąd nie dochodzą. Co we mnie jednak żyje z całą mocą, to gorąca wiara w przyszłość i głębokie przeświadczenie, że cień niemiecki zniknie z powierzchni tej ziemi, po której wiele wędrowałem.”863 Niszczeniem Niemców, zresztą mało skutecznym, zajmował się Borys, przebywający pod Armentieres, na bezpośrednim zapleczu frontu. Conrad wynurzył się wkrótce z długotrwałego odrętwienia; przy końcu maja zdrowie znacznie mu się poprawiło. „Mam na myśli ciało. Może i umysł pójdzie za nim.”864 Lato 1916 okazało się obfite w działania i wydarzenia. Już od lutego trwały pertraktacje na temat wydania zbiorowego, które podjąć zamierzali Doubleday w Ameryce i Heinemann w Anglii. Uczestniczył w negocjacjach również Quinn, który miał nawet zatarg z Pinkerem (Conrad w pełni poparł agenta przeciwko Doubledayowi i Quinnowi, wobec amerykańskiego wydawcy był wówczas zdecydowanie chłodny). Zarówno Conradowi, jak Pinkerowi zależało na pieniądzach, ale „ze względów uczuciowych i praktycznych” chcieli z wydaniem poczekać do końca wojny i na tym ostatecznie stanęło.865 Pisarz domagał się również, aby w planie edycji „unikać wszelkich aluzji do morza”; nie chciał być przedstawiany jako „pisarz morski – ani nawet tropikalny”.866 Równocześnie toczyły się rozmowy i korespondencja w sprawie przeróbki scenicznej Zwycięstwa, podjętej przez Macdonalda Hastingsa