To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
.. Głos jego załamał się, a Eleanor pomyślała sobie: „Albo zamierza mi powiedzieć coś bardzo ważnego, albo mówi tak dla zabicia czasu, licząc na to, że w ten sposób uda mu się grzecznie zakończyć rozmowę. Nie mówiłby tego bez powodu, nie należy do ludzi, którzy chętnie demaskują się sami. Czy jemu się wydaje, że mnie uwiedzie tym zwykłym ludzkim gestem przyjaźni i że rzucę się na niego jak szalona? Czy on się boi, że nie potrafię się zachować jak dama? Co on właściwie o mnie wie. o tym, co ja myślę i czuję? Czy on się nade mną lituje?” - „Podróże kończą się spotkaniem kochanków” - powiedziała. - No właśnie. Tak jak mówiłem, nigdy w zasadzie nie miałem matki. Teraz widzę, że każdy miał coś, czego mnie zawsze brakowało. - Uśmiechnął się do niej. - Jestem egoistą - przyznał się ze smutkiem. - Ciągle mam nadzieję, że ktoś będzie mi mówił, żebym był grzeczny, ktoś weźmie na siebie odpowiedzialność za mnie i sprawi, że wreszcie dorosnę. „On jest takim samolubem” - pomyślała ze zdziwieniem. „Jedyny mężczyzna, z którym kiedykolwiek siedziałam i rozmawiałam sam na sam, jest - jak się okazuje - mało interesujący. A ja już tracę cierpliwość”. - Dlaczego nie dorośniesz sam? - spytała, myśląc jednocześnie: „Ilu ludzi, a raczej ile kobiet, zadało już mu to samo pytanie?” - Sprytna jesteś. „I ile razy odpowiedział im tak samo?” A po chwili pomyślała z rozbawieniem: „Ta rozmowa musi być głównie instynktowna”. - Musisz być bardzo samotny - powiedziała cicho. „Chciałabym tylko, żeby mnie ktoś kochał - pomyślała - a tu rozmawiam o głupstwach z tym samolubnym mężczyzną”. 158 - Naprawdę, bardzo samotny. Dotknął jej ręki i uśmiechnął się. - Masz szczęście, bo miałaś matkę powiedział. 2 - Znalazłem to w bibliotece - powiedział Luke. - Przysięgam wam, że znalazłem to w bibliotece. - Niewiarygodne! - odpowiedział doktor. - Popatrzcie! - Luke rozłożył na stole ogromną książkę i otworzył ją na tytułowej stronie. - On to wszystko sam napisał. Spójrzcie, tytuł wypisany atramentem, drukowanymi literami: WSPOMNIENIA DLA SOPHII ANNĘ LESTER CRAIN. SPUŚCIZNA DLA JEJ WYKSZTAŁCENIA I OŚWIECENIA NA CAŁE JEJ ŻYCIE OD KOCHAJĄCEGO I ODDANEGO OJCA. HUGH DESMOND LESTER CRAIN, 21 czerwca 1881 roku. Zebrali się wokół stołu, a Luke przewrócił pierwszą olbrzymią stronicę książki. - Jak widzicie, jego córeczka musiała się przede wszystkim nauczyć pokory - tłumaczył Luke. - Najwyraźniej musiał pociąć sporo porządnych książek, gdyż wydaje mi się, że rozpoznaję część ilustracji, które tu poprzyklejał. - Próżność ludzkich osiągnięć - powiedział ze smutkiem doktor. - Pomyślcie tylko o tych książkach, które Hugh poniszczył, aby to wykonać. Popatrzcie, tutaj jest rycina Goi. Okropny temat do medytacji dla małej dziewczynki. - A poniżej, pod tym okropnym obrazkiem, napisał tak: „Czcij ojca swego i matkę swoją, córko, stwórców twoich, na których spoczywa ciężki obowiązek przeprowadzenia ich dziecka w niewinności i prawości wzdłuż straszliwej, wąskiej ścieżki do wieczystej szczęśliwości i oddania jej w końcu Bogu jako cnotliwej i pobożnej duszy. Zastanów się, o córko, nad radością w niebiosach, gdy dusze tych drobnych stworzeń w/nos/ą się ku niebu, uwolnione z cielesnej powłoki, zanim nauczyły się grzeszyć lub odstąpiły od wiary, i uczyń to swym nieustannym obowiązkiem, aby pozostać tak czysta, jak i one”. - Biedne dziecko - westchnęła Eleanor i dech jej zaparło ze zdziwienia, gdy Luke odwrócił następną stronę. Kolejna lekcja moralności Craina oparta była na następnym obrazku przedstawiającym gniazdo węży. Jaskrawo wymalowane węże skręcały się i wiły również na marginesach strony i ponad jego przesłaniem, starannie wydrukowanym i pociągniętym złotem. - „Wieczne potępienie jest przeznaczeniem ludzkości i ani łzy, ani zadośćuczynienie i pokuta nie mogą odkupić człowieczego dziedzictwa grzechu. Córko, trzymaj się z dala od świata, tak aby jego namiętności i niewdzięczność cię nie zepsuły. Córko, zachowaj swą czystość”. - A potem mamy piekło - powiedział Luke. - Radzę nie patrzeć, jeśli jesteście wrażliwe. - Myślę, że mogę to sobie darować - stwierdziła Eleanor. - Ale mi to przeczytaj. - To mądrze z twojej strony - przyznał doktor. - Ilustracja z Foxe’ a. Zawsze uważałem, że jest to jedna z mniej atrakcyjnych śmierci, ale z drugiej strony, któż mógłby pojąć tych męczenników. - Spójrzcie tylko tutaj - wskazał Luke. - Nadpalił róg tej strony i pod spodem napfsał: „Córko, gdybyś choć przez chwilę słyszała agonie, ból, krzyki i żałość tych biednych dusz skazanych na wieczne potępienie i ogień! Gdyby choć na moment oczy twe osmaliła oślepiająca czerwień wiecznie płonącego pustkowia! O nieszczęsne stworzenia pogrążone w wiecznym bólu! Córko, ojciec twój w tym momencie dotknął rogiem tej książki zapalonej świecy i widział, jak wątły ten papier spłonął i skurczył się w jej płomieniu. Pomyśl, o córko, że żar płomienia tej świecy jest w stosunku do wiecznego ognia piekła jako ziarnko piasku do bezkresu pustyni, i tak jak ten oto papier spalił się w jej niewielkim żarze, tak też twa dusza będzie płonąć na wieki w ogniu tysiąckrotnie mocniejszym”. - Mogę się założyć, że czytał jej to codziennie na dobranoc - powiedziała Theodora. - Poczekaj, jeszcze nie widzieliście nieba - uprzedził ich Luke. - Nawet ty, Nell, możesz na to popatrzeć. To Blake, i moim zdaniem nieco za poważne, ale z całą pewnością jest lepsze od piekła. Posłuchajcie: „Święty! Święty! Święty! W czystym świetle niebios anieli wychwalają Go jeden drugiemu w nieskończoność. Córko, to tutaj będę cię szukał”. - Cóż to za trud w imię miłości - westchnął z niedowierzaniem doktor. - Ile godzin musiało mu zająć samo zaplanowanie tego wszystkiego, wykaligrafowanie tych napisów i pozłoceń... - A teraz siedem grzechów głównych - ciągnął Luke. - Wydaje mi się, że stary sam je wymalował