To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Samobójstwo matki, uwięzie- ni krewni, rozstrzelani przyjaciele domu, którzy tak go lubili - w tym koszmarze upłynęło dzieciństwo Wasi. Zawsze brakowało mu czułości - i zapewne dlatego tak wcześnie się ożenił. Żonę, Galę Burdońską, poznał na elitarnej ślizgawce. Na Pietrowkę 38 przychodziły najpiękniejsze dziewczyny. Rozmawiam z Nadią Stalina. Nadia - wnuczka Gospodarza i cór- ka Wasilija - opowiada: „Mama mieszkała w pobliżu stacji metra i ojciec często przelaty- wał tamtędy lotem koszącym. Mama miała niski, jak gdyby ochryp- ły od papierosów głos, ale była bardzo ładna i zgrabna. Pobrali się, kiedy mieli po dziewiętnaście lat. Ojciec napisał o tym do dziadka, mama bardzo się denerwowała i ciągle pytała, czy jest już odpo- wiedź. Któregoś dnia znalazła w koszu na śmieci podartą kartkę. Dziadek napisał czerwonym ołówkiem: »0źeniłeś się - czort z to- bą! Jeśli to dobra dziewczyna, wszyscy będziemy ją kochać. Żal mi jej tylko, że wyszła za takiego idiotę jak ty«". Ojciec przechowywał dyplom ukończenia szkoły lotniczej przez podchorążego Wasilija Stalina. „Lata znakomicie, lubi latać, nadaje mu się stopień porucznika". Znał jednak wartość takich papierków. W marcu 1941 roku wysyła Wąsie na kursy pilotażu do Luberc. W Lubercach stacjonuje tak zwana gwardia pałacowa - elitarny pułk lotnictwa, uczestniczący w paradach powietrznych. Na oczach widzów i wodza piloci demonstrowali tam swój kunszt. Pułk skła- dał się z samych asów. Na prośbę Gospodarza instruktorem Wasi został W. Cukanow - dowódca znakomitego pułku. „Wasia jest utalentowanym pilotem - uczciwie oceniał Cukanow. - Jednak zawsze będzie miał kłopoty z powodu pijaństwa". Nieszczęsny Wasia już wtedy pił. Później wybuchła wojna. Jasza trafił do niewoli. Gospodarz nie mógł utracić drugiego syna. Wasia został inspektorem Sił Powietrz- nych. Siedział w gabinecie przy ulicy Pirogowa i nie miał nic do roboty. Pił. Na froncie szybko robiło się karierę. Gospodarz zadbał, żeby próżność syna nie ucierpiała. Wasia został naczelnikiem Inspek- toratu Sił Powietrznych. Grzeszny upadek W Zubałowie było coraz weselej. Wasia zaprzyjaźnił się z weso- łą kompanią filmowców. Jest wśród nich scenarzysta, Aleksiej Kap- ler - legendarna postać, największy pożeracz serc niewieścich w stolicy. Gdy jeden ze zdradzonych mężów dowiedział się o ro- mansie żony z Kaplerem, wygłosił słynny aforyzm: „Do Kaplera mężowie nie miewają pretensji". Dobrze go znałem - Kapler przyjaźnił się z moim ojcem. Był tęgi, brzydki i kiepsko pisał. Za to genialnie opowiadał. Potrafił oczarować słuchaczy. Do kompanii dołączył drugi playboy - znany reżyser, Roman Kamień. Wasia ochoczo oddał się zabawie. Po pijanemu strzelał do żyrandoli w restauracjach - bawił się w „kry- ształowy dzwon". Miał też mnóstwo romansów. Wielkie nazwisko natychmiast otwierało dziewczęce serca. Jeden z jego ówczesnych kompanów, pisarz Wojtiechow, zeznał później w śledztwie przeciwko Wasilijowi Stalinowi: „Pewnego razu zastałem u mojej żony Celikowskiej (radziecka gwiazda filmowa lat trzydziestych) jej przyjaciółkę. Sterową (rów- nież znana aktorka) i nie znanego mi oficera lotnictwa. Zaczął na- mawiać nas do wyjazdu do daczy. Po drodze Sierowa powiedziała, że to Wasilij Stalin. W daczy próbował bezpardonowo dobierać się do mojej żony i wyciągnąć ją w jakieś ustronne miejsce. Zareago- wałem w ostrej formie, przeprosił i reszta wieczoru upłynęła bez incydentów, jeśli nie liczyć tego, że wyjął z kominka osmalony patyk i wysmarował nim twarze Słuckiego i Karmena". Obaj filmowcy znieśli to bez protestu. Musieli znosić gorsze rzeczy. Po jakimś czasie Własik zamel- dował ojcu: „Naczelnik ISP Wasilij Stalin spotkał się z żoną reżyse- ra, towarzysza Karmena, i po dojściu do porozumienia pojechali do daczy Wasilija Stalina". Własik czuł, że przy całej surowości wódz patrzy pobłażliwie na takie wyskoki syna. W końcu sam był synem szewca, a ten szałaput jest synem nowego cara. Tym razem Gospodarz musiał być groźny i sprawiedliwy. Roz- kazał: „Pułkownika osadzić w areszcie, żonę odwieźć do domu". Spełniło się marzenie Wasi: wśród lotników krążyły legendy o jego podbojach. Małżonka na razie jakoś to znosiła. I właśnie wtedy, w dniach szalonych zabaw i miłosnych igraszek, Wasia przywiózł do Zubałowa Aleksieja Kaplera i przedstawił go Swiet- łanie. Kapler, jak wielu pisarzy, był korespondentem wojennym. Do- piero wrócił z frontu. Przerzucono go na tyły Niemców, brał udział w akcjach partyzanckich na Białorusi. Niebawem miał wyjechać do Stalingradu, gdzie ważyły się losy krwawej bitwy. Wasia przywiózł go w święto. Był 8 listopada 1942 roku - rocz- nica zwycięstwa rewolucji. W Zubałowie Kapler ujrzał tę czarującą dziewczynę - inteligentną i najwyraźniej utalentowaną. Poprosił ją do tańca. Umierając z nieśmiałości, ubrana według życzenia ojca, w dziecięcych półbucikach, tańczyła z nim fokstrota. Taniec przyniósł jej zgubę: Kapler zaczął mówić. Po wulgarnych odżywkach brata, skąpych słowach ojca i ubogim języku jego współpracowników, wymowny Kapler oczarował Świetlane bez re- szty. Nie była już samotna. Znalazła człowieka, który ją rozumiał. Opowiedziała mu wszystko: o rocznicy śmierci matki (właśnie mi- jało dziesięć lat), o tym, że wszyscy o niej zapomnieli. Zaczęli się spotykać. Były to niebezpieczne randki. Kapler dał jej do przeczytania nie opublikowaną powieść Hemingwaya, chwa- lił represjonowanych poetów - rozstrzelanego Gumilowa, na poły zakazaną Achmatową. Mówiąc językiem tamtych czasów, demora- lizował ideologicznie córkę wodza. Już za to należałoby go roz- strzelać. Swietłana zakochała się. Była jeszcze niemal dzieckiem i nie rozumiała świata, w którym żyła, nie rozumiała człowieka, który był jej ojcem. Kapler miał jednak prawie czterdziestkę i dosko- nale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Dlaczego więc odważył się na ten szaleńczy krok? No cóż - miłość. Tak mu się podobał zachwyt tego dziewczątka. Zakochany Kapler zapom- niał o całym świecie