To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Jeden z wierszy zaczyna się od słów: „Nazywają mnie Rozpustnikiem/Gdyż liczne są moje kochanki". W swojej książce Initiations and Initiates (Wtajemniczenia i wtajemniczeni) Aleksandra stwierdziła, że niższe klasy Lhasy oddawały na poły sekretną cześć Szóstemu. Przypuszczalnie tajemnicze czerwone symbole oznaczały domy, w których spotykał się z kochankami. Widziała mieszkańców Lhasy, którzy przechodząc obok, dotykali tych znaków czołami, co jest wyrazem głębokiej czci. O Szó- 265 i,. Niezwykłe życie Aleksandry David-Neel ¦ stym Dalajlamie oksfordzki uczony Michael Aris napisał: „Spędzał noce z wybranymi przez siebie dziewczętami w mieście Lhasa i w wiosce Szól u stóp Po-tali". W każdym razie aż do nastania Czternastego Dalajlamy, Szósty był osamotniony w łączeniu szczytu tybetańskiego towarzystwa z jego skromniejszymi elementami. Pełne zrozumienia spojrzenie Aleksandry na Szóstego jest kolejnym przykładem jej więzi, przynajmniej w wyobraźni, z banitą. Gdy skierowała się ku literackiej fikcji, w sercu akcji można było znaleźć tego gwałciciela kodeksu moralnego. Mongolski wódz Lajang Khan, który obalił Szóstego Da-lajlamę i skazał go na wygnanie, wspominał, że „miał on cudowny urok, całkiem niepodobny do zwykłego człowieka, i był ogromnie zuchwały". Aleksandra nie tylko te cechy charakteru dzieliła z Oceanem Czystej Melodii, lecz również jego główny dylemat: „jak osiągnąć iluminację w niekonwencjonalny, ziemski sposób". By pociągnąć tę analogię nieco dalej, po tym jak Szósty został za sprawą czarów porwany do Chin, gdzie zmarł w 1706 roku, rezygnując z doczesnego życia, ukazały się biografie, które podawały, że przeżył kolejne czterdzieści lat i wiódł sekretne życie jako wędrujący pielgrzym. Konwencjonalne „fakty" z jego biografii nie wyjaśniały jego wewnętrznego życia (czy kolejnych egzystencji), ani też spokojnego i szlachetnego sposobu, w jaki w rezultacie działał dla dobra swojego ludu. Cześć, jaką Tybetańczycy darzyli Szóstego Dalajlamę, a także fascynacja Aleksandry jego poezją związana jest z innym obrzędem, który łączył wszystkie klasy mieszkańców Lhasy: wyświęcaniem kozła ofiarnego, człowieka, który dobrowolnie przyjmował na siebie niepomyślne zrządzenia losu i karmę ludu. Wyznaczonego dnia wyganiany z miasta oczyszczał mieszkańców ze zbiorowej winy. W tygodniu poprzedzającym ceremonię „kozioł ofiarny" krążył po mieście z długim ogonem jaka. Od każdego mógł żądać pieniędzy albo jedzenia i biada temu, kto odmówił. Aleksandra widziała takiego człowieka na targu; jeśli ofiara była zbyt skromna, groźnie podnosił ogon jaka i handlarz szybko dawał mu większą. Klątwa rzucona przez „kozła ofiarnego" niechybnie zrujnowałaby kupca. 266 „POTALA JEST RAJEM WSZYSTKICH POSTACI BUDDY" Ochotnik gromadził niewielką fortunę. Następnie, po ceremonii prowadzonej przez dalajlamę, musiał uciec na najbliższe dzikie pustkowie. Tłumy wzdłuż drogi wychodzącej z Lhasy były gęstsze niż te, w jakich utknęli Aleksandra i Yongden po wejściu do miasta, a strażnicy bardziej gorliwi w poskramianiu ich. Ludzie klaskali i gwizdali - żeby przegnać zło - gdy „kozioł ofiarny" w futrzanym okryciu i z twarzą pomalowaną w połowie na biało, a w połowie na czarno, przebiegał obok dostojników. Chociaż wygnanie było tymczasowe, pech, jaki na niego spadał za sprawą przejęcia grzechów innych, niemal zawsze okazywał się fatalny dla chciwca. Pochopne „kozły ofiarne" umierały śmiercią gwałtowną i bolesną z niewyjaśnionych przyczyn. Tego wieczoru Lhasa świętowała uwolnienie od win na kolejny rok. Aleksandra wspominała, że ludzie gromadzili się na świeżym powietrzu, rozmawiali, śmiali się i pili cz'ang. Żebracy, głusi, ślepcy i trędowaci bawili się równie wesoło jak członkowie najbogatszych i najwyższych klas. Aleksandra spotkała znajomych, którzy uparli się, by podjąć starą matkę i jej syna różnymi daniami w restauracji, a ponieważ była wielką entuzjastką kuchni tybetańskiej, oświadczyła, że się cieszy. Finałowa ceremonia obchodów Nowego Roku odbyła się następnego dnia. Przygotowywana przez kilka tygodni toczyła się wokół Potali, a szczególnie na rozległym dziedzińcu u podnóża pałacu. Tysiące mnichów niosły setki dużych, wielobarwnych jedwabnych chorągwi. Dygnitarze kroczyli uroczyście pod baldachimami. Biły bębny i grały zespoły muzyków, w których znajdowały się także ponadczterometrowe trąby niesione na ramionach kilku mężczyzn. Ich uroczyste tony wypełniły całą dolinę nieziemskim dźwiękiem. Ociężale posuwały się słonie w towarzystwie papierowych smoków wyprawiających wszelkie możliwe błazeństwa. Młodzi chłopcy wykonywali rytualne tańce, których źródła zatonęły w starożytności. Usadowiona na kamienistym zboczu Aleksandra, jedna z wielu widzów, ogarniała wzrokiem ten pokaz dostojeństwa pod jaskrawobłękitnym niebem i nieubłaganym słońcem azjatyckiej równiny. Jaskrawe kolory strojów i alabastrowa barwa odległych wzgórz niemal kłuły ją w oczy. Lhasa leżała u stóp że-braczki, która poczuła się aż nadto wynagrodzona za wszystkie trudy i niebez- 267 Niezwykłe życie Aleksandry David-Neel pieczeństwa, jakie pokonała. Oto rzeczywista Shangri-La; chwila, która przeminęła i zniknęła z ziemi. Od czasu chińskiej inwazji dokonanej w 1949 roku obchody święta Losar istnieją jedynie na filmach przechowywanych w archiwach i na stronach książki Aleksandry David-Neel. W książce The People of Tibet Charles Bell przełożył błogosławieństwo, które oficjalnie zamykało uroczystości noworoczne: „Modlitwa Lhasy jest skończona. Teraz niech nastanie miłość". Wczesną jesienią 1921, po niemal roku, jego służba w stolicy dobiegła końca. Lhasa nie okazała się rajem dla zręcznego dyplomaty, którego falujące włosy posiwiały. Wspierał on tworzenie małej, ale nowoczesnej armii i w tym czasie grożono mu śmiercią, najprawdopodobniej z inspiracji Chińczyków. Wrócił więc do swojej posiadłości w Anglii, by pisać książki o Tybecie. Ponieważ w większej mierze zajmują się polityką, doskonale uzupełniają książki Aleksandry David-Neel, która bardziej interesowała się buddyzmem i mistycyzmem oraz sobą. Po dwóch miesiącach pobytu w Lhasie Aleksandra opuściła ją równie cicho jak do niej wkroczyła. Była przekonana, że jest pierwszą kobietą Zachodu, która zobaczyła Zakazane Miasto, i że nikt nie podejrzewa, iż tam była. Kiedy rok wcześniej opuszczał Lhasę Montgomery McGovern, czynił to pod eskortą mającą go ochraniać. Aleksandra rozważnie przedstawiła siebie jako reprezentantkę klasy średniej, która posiada dwa wierzchowce i której towarzyszy jej służący (Yongden)