To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

To tutaj, na Hain zostały najpierw wypróbowane wszystkie rozwi±zania geologiczne, chemiczne i biologiczne. St±pałem po prototypie całej planety, po tym pierwszym z żywych ¶wiatów. Ta planeta to matka naszej Ziemi. Najważniejsze to nie popełnić błędu, jaki zmieniłby Hain tak jak jej córkę. - Goranie? - Tak, Meriba. - Jeden z silników nie działa poprawnie. Będziemy musieli to obejrzeć na l±dzie. Powiedz Jonaszowi. - Spieszy nam się. Może da się to zbagatelizować? - Zbyt duże ryzyko. - Gdzie jeste¶my? - Na wysoko¶ci dużego półwyspu, więc szybko dopłyniemy do brzegu. Niestety linia brzegowa będzie chyba nieciekawa. - No trudno, poszukam Jonasza. *** "Oficjalne sprawozdanie dla Ksi±ż±t Ziemi. Ja, Ezekiel - najstarszy przywilejem na żaglowcach Wyprawy do Hain informuję za po¶rednictwem czcigodnego Melchizedeka, że została ona przerwana, wracamy do domu. Stan załogi - 122 członków. Dwie osoby zaginione to bliscy naszemu sercu ksi±żę Jonasz i Goran - brakuje nam jego przewodnictwa. Renowacja żagli przebiegła pomy¶lnie i stale nabieramy prędko¶ci. Udoskonalony przez mechaników napęd pozwoli nam nabrać maksymalnej prędko¶ci już za trzyna¶cie dni, wówczas pogr±żymy się w zamy¶leniu. Misję zakończono po siedemdziesięciu czterech dniach. Wieziemy mnóstwo materiałów informacyjnych, niestety większo¶ć próbek i eksponatów została na Hain. Nie spakowane i nie posegregowane musieli¶my pozostawić gdyż nie było czasu na nic oprócz zebrania ludzi i start. Wszyscy żałujemy pozostawionych rzeczy. Wielce martwi nas los Gorana i Jonasza. Nie mamy odpowiedzi co się z nimi stało. Nalegam by¶cie pytali Najwyższego - my możemy jeszcze zawrócić. Naprawdę nie wiem dlaczego nie mogli¶my ich poszukać. To co wiemy przekaże wam Meriba." *** "Jestem Meriba. Byłem pilotem transportowca, którym lecieli¶my wraz z księciem Jonaszem i Goranem do Isz'sza-4 - obozu Ezekiela, gdzie wysiadło radio - co okazało się dopiero póĽniej. Pod koniec pierwszego dnia drogi zacz±ł szwankować silnik i należało go obejrzeć na l±dzie. Spieszyło nam się, ale awaria mogła być poważna i uniemożliwić nam dalsz± podróż - nie chciałem tak ryzykować dlatego postanowili¶my wyl±dować. Trafili¶my na nieprzyjazny brzeg, który ci±gn±ł się dług± lini± wokół największego półwyspu na kontynencie. Góry o stromych zboczach schodziły w podmokłe doliny, a wybrzeże było poszarpane jak nigdzie indziej. Wlecieli¶my z trudem na niewielki płaskowyż i zabrali się do przegl±du. Kiedy w trakcie prac Jonasz zacz±ł rutynow± inwentaryzację terenu musiał zauważyć co¶ specjalnego bo zaraz obaj z Goranem zaczęli szczegółowo lustrować okolicę wizorami. Nie wiem o co im chodziło, bo pochłonęła mnie usterka, ale mówili mi o dziwnej zależno¶ci geometrycznej gór i ich niecodziennych formach. W godzinę byli spakowani i wzi±wszy krótkofalówki wyruszyli na wschód. Ja miałem na nich czekać. Noc minęła spokojnie - oni rozbili się u podnóża tego płaskowyżu gdzie wyl±dowali¶my. Następnego dnia kontaktowali¶my się dwa razy - szybko posuwali się naprzód gdyż po rozlewiskach dobrze im było płyn±ć pontonem, który mieli ze sob±. Musieli być już około stu kilometrów ode mnie s±dz±c po słabym sygnale ich nadajników. PóĽnym wieczorem znowu odezwało się radio, to był obóz Ezekiela. Usunęli awarię i znów mogli nadawać. Skontaktowali się z Isz'sza-3 gdzie im powiedzieli, że do nich lecimy, więc chcieli nas uspokoić. Wyja¶niłem gdzie nasi nadzorcy, ale jeszcze nic nie mogłem im powiedzieć dokładnie. PóĽniej próbowałem skontaktować się z Jonaszem, ale nie reagowali - pewnie byli już za daleko by mi odpowiedzieć, choć ci±gle mogli mnie słyszeć - teoretycznie. Nikt z nas już tego nie wie gdyż następnego dnia musiałem wrócić do obozu. Nad ranem obudził mnie Zejka z Isz'sza-3 z informacj±, że natychmiast mamy wracać. Tłumaczyłem, że jestem sam, a tamci nie wiadomo gdzie, ale powiedział, że to wola przekazana przez Melchizedeków. Nie miałem wyboru, więc wysłałem w eter informację, że odlatuję (licz±c, iż dotrze ona do Jonasza i Gorana) i żeby czekali na mnie w tym miejscu, gdzie się zatrzymali¶my. Do obozu dotarłem wczesnym popołudniem bo leciałem jak najszybciej. Tu natychmiast przył±czyli mnie do innych szykuj±cych l±downiki. Cały obóz Isz'sza-4 przyleciał wieczorem. Rozmawiałem z Ezekielem, ale zalecenia były konkretne. PóĽn± noc± dotarła do nas prowadzona przez anioła(!) grupa, która poleciała wcze¶niej w góry i natychmiast startowali¶my