To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
1! Pamiętać przy tym należy, że Szlachcic powszechnie uważany był i — co nie mniej ważne — sam się uważał za przyjaciela i bliskiego współpracownika nie tylko Moczara. ale i Gier- ka. Wiele wskazuje na to, że w 1968 r z mniejszym czy większym skutkiem usiłował być pośrednikiem i łącznikiem w kontaktach pomiędzy tymi dwoma działaczami. Choć do końca swego życia Szlachcic uparcie zaprzeczał, jakoby w grudniu 1970 r. miał uczestniczyć w jakiejkolwiek rozgrywce, noszącej znamiona politycznego spisku czy puczu, to jednak w wydanych na krótko przed śmiercią wspomnieniach podał kilka informacji, które takie właśnie przypuszczenia mogłyby potwierdzać. Otóż 15 grudnia ok. 10.00 zatelefonował do niego z Gdańska Słabczyk, informując o dalszym zaostrzeniu się sytuacji. Jednocześnie narzekał na nieudolność kierowania i zaproponował, aby Szlachcic przyleciał do Gdańska w celu objęcia dowodzenia siłami MSW. „Ty jesteś starym wiceministrem — miał przekonywać Stabczyk -masz większe doświadczenie, jesteś członkiem KC i znasz dobrze Kliszkę, Logę i Korczyńskiego, będzie ci łatwiej dogadać się z nimi". Szlachcic pisze, iż poradził Słabczykowi. aby w tej sprawie telefonicznie skontaktował się z Moczarem i Świtała, co ten uczynił. Moczar, po konsultacji z Gomułką. polecił Szlachcicowi lecieć do Gdańska w celu przygotowania zapa- Obwiesiczenie o wprowadzeniu godziny milicyjnej w Trójmieście. {Fot. A. FrisAe) iklHOWlJ M tĄlt/M Idartska, Gdyni i Sopotu ii- ******i*^^iftHiflSSR(fttihiMityiuv". * up »•«•¦•*-<—•i^iiłłi'*łi4ł łłl****i-ii: h *) U« m'tt»'»». . ****, - »>. 4,,,M t|.]l 3 — Grudzień '70 33 sowego stanowiska kierowania, choć I sekretarz nie zgodził się na podporządkowanie wojska rozkazom Szlachcica, co było przedmiotem jego zabiegów za pośrednictwem Moczara. Również Świtała zaaprobował wyjazd na Wybrzeże swojego zastępcy. Szlachcic wspomina też, że przed odlotem zatelefonował do Katowic, do Gierka, i poinformował go o wyjeździe do Gdańska. W świetle relacji Szlachcica można odnieść wrażenie, iż Gierek nie był zachwycony tym pomysłem. „Nie wtrącaj się — miał powiedzieć — bo możesz napytać sobie nieprzyjemności". Szlachcic przyznaje, że — jak się okazało — Gierek miał rację: „do dziś żałuję, że się zgodziłem, bo miałem z tego powodu moc przykrości i kłopotów. Z Gdańska ani razu nie dzwoniłem do Katowic" (F. Szlachcic, op. cit.. s. 129—130). W tej ostatniej kwestii — świadomie lub nie — Szlachcic chyba jednak się myli. Otóż Gierek — któremu akurat w tym przypadku byłbym skłonny wierzyć — utrzymuje, iż 17 grudnia Szlachcic zatelefonował do niego z Gdańska i poinformował „o rozmiarach tragedii i przybliżonej liczbie ofiar". Gierek wspomina, że w czasie tej rozmowy Szlachcic był „w takim szoku, że wręcz płakał. Autentycznie" (J. Rolicki, Edward Gierek — przerwana dekada. Warszawa 1990. s. 53). dniu wjitornieniach stanął także DworzecGTów-jry. Około 15.00 duże grupy robotników~pDwró-ciły do stoczni, gdzie proklamowano strajk okupacyjny. Jednocześnie nadal trwały walki na ulicach Około 18.00 do miasta wprowadzono dodatkowe siły wojska. W centralnych punktach Gdańska pojawiły się transportery opancerzone i czołgi. Również o 18.00 wprowadzono w Trójmieście godzinę milicyjną, która miała obowiązywać do 5.00 rano. Wedle oficjalnego komunikatu zginęło tego dnia w Gdańsku sześć osób. Liczba rannych jest praktycznie nieznana. Wiadomo tylko, że na ogólną liczbę ponad 2,5 tys, milicjantów, biorących w tym dniu udział w rozpędzaniu demonstrantów, raniono 254. Było tei kilkunastu rannych żołnierzy, wielu manifestantów, a także postronnych osób. Tego dnia zatrzymano ok. 500 osób, w tym 134 oskarżone o grabież mienia społecznego i podpalenia. W trakcie zajść ulicznych zniszczono i uszkodzono 16 pojazdów MO i 3 WP oraz 16 cywilnych. Ponadto ograbiono i zdemolowano 54 sklepy. Nastąpiła obustronna eskalacja agresji; konfliki z wolna zaczął tracić lokalny charakter. Następne godziny miały go jeszcze bardziej zaognić. Nieprzemyślane decyzje czy polityczna prowokacja? W godzinach wieczornych do 2DK w Gdyni, gdzie — jak powiedziano — obradowa) Główny Komitet Strajkowy, przybył Mariański w towarzystwie Hulsza. W czasie gdy przewodniczący Prezydium MRN przebywał w ZDK, w telewizji nadającej program lokalny wystąpił Kociołek. Mariański nie wysłuchał jednak ostrego w treści i formie przemówienia, gdyż telewizor w ZDK był w tym czasie wyłączony. Nie wiedział więc, że kierownictwo odrzuca praktycznie linię dialogu z buntującymi się robotnikami. Gdy niedługo potem Mariański opuścił ZDK i po~nownTe~ucrał 5ię~dtr- sztabu Maiyiidiki^Wojenńej, zarzucono mu — co już było cytowane — że podjął rozmowy z „bandziorami"