To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Ojciec nigdy nie traktował majątku wyzwoleńców jako swego, choć oczywiście, aby ich nie obrazić, przyjmował przysyłane przez nich dary. Wiele lat później okazało się, że zaufanym wyzwoleńcom wysłał na przechowanie ogromne sumy pieniędzy; w żaden sposób nie można było po jego śmierci oszacować wielkości majątku. Edylowie mieli mnóstwo kłopotów. Neron nie odziedziczył tyle, na ile liczył, poza dużymi posiadłościami pani Tulii, które stanowiły materialną podstawę niezbędną do piastowania stanowiska senatora. Ponadto cesarz przejął dom na Wiminalu ze wszystkimi zebranymi w nim arcydziełami sztuki, złotymi i srebrnymi zastawami stołowymi oraz drogimi naczyniami szklanymi. Nerona najbardziej zirytował fakt, że przy pospiesznym wykonywaniu rozkazu pretorianie aresztowali wszystkich domowników. Wszyscy oni oświadczyli, że są chrześcijanami. Być może uczynili to z miłości dla ojca lub z poczucia solidarności. Łącznie zabrano do cyrku około trzydziestu osób, w tym zarządcę i obydwu sekretarzy. Cesarz bardzo tego później żałował, bo ci ludzie na pewno wiedzieli, co się stało z pieniędzmi ojca. Wśród uwięzionych domowników ojca znaleźli się Jukund i stary Barbus. Oparzony w czasie pożaru Jukund nadal był w kiepskim stanie, nawet o kulach poruszał się z trudem. Zabrano go do cyrku w jednej lektyce ze starą mamką pani Tulii. Prawdę mówiąc ta mamka wcale nie dobroduszna i miała wielce niewyparzoną gębę, ale kiedy dowiedziała o oświadczeniu pani Tulii, sama ochoczo przyznała, że jest chrześcijanka Żaden w uwięzionych nie rozumiał, dlaczego zamknięto ich w stajniach cyrkowych. Sądzili, że Neron chce razem z chrześcijanami patrzeć na publiczne ukaranie podpalaczy Rzymu. Pretorianie nie kwapili się do jakichkolwiek wyjaśnień, bo przecież musieli się bardzo spieszyć. Przy bramie Ostijskiej ojciec nagle zatrzymał się. Pożar oszczędził tu wiele małych kramów z pamiątkami, zajazdów gościnnych ze stajniami dla wieśniaków oraz wypożyczalnie lektyk. Powiedział, że ma ogromne pragnienie, a ponieważ jest słaby, więc przed egzekucją chce się napić wina. Obiecał też postawić napitek pretorianom — w nagrodę, że przyjęli na siebie dodatkowy obowiązek w dniu tak uroczystym. Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby zawodowi żołnierze odrzucili taką propozycję. Nawet centurion, któremu spieszno było do cyrku, okazał się chętny i przystał. Zresztą przedstawienia trwać będą aż do wieczora. Ojciec nie miał przy sobie pieniędzy, ponieważ senatorowi nie wypada nosić sakiewki. Właściciel gospody kategorycznie odmówił mu kredytu, gdy się dowiedział, że idzie na egzekucję. Z grupy, która szła za nimi, wystąpił herold ojca i podał sakiewkę, którą przed wyjściem z domu pani Tulia napełniła srebrnymi monetami; miały one być rozrzucone w tłum w czasie uroczystego pochodu, jak to zwykle bywało. Właściciel gospody natychmiast przyniósł z piwnic dzbany najlepszego wina. Wszyscy pili ze smakiem, bo jesienny dzień był tak upalny, że pretorianie ocierali pot z czoła. Po utracie godności senatora ojciec był w doskonałym humorze. Zaprosił do stołu również podążających za nimi chrześcijan i kilku wieśniaków, którzy nie wiedząc o zarządzonym święcie przynieśli do miasta owoce na sprzedaż. Po kilku kubeczkach wina pani Tulia swoim zwykłym dokuczliwym tonem spytała, czy ojciec koniecznie musi tyle pić, w dodatku w tak podłym towarzystwie, niepomny własnej godności?! Przecież tyle lat, posłuszny jej wskazówkom, a również ze względu na zdrowie, potrafił zachować wstrzemięźliwość! — Kochana Tulio, postaraj się nie zapominać, że pozbawiono mnie wszelkich godności — zauważył spokojnie ojciec. — Oboje nas skazano na haniebną śmierć, oboje jesteśmy większymi nędzarzami niż ci mili ludzie, którzy zechcieli wypić z nami nieco wina. Jestem słaby. Nigdy nie udawałem mocarza ani bohatera! Wino wypłoszy z mego serca skurcz strachu przed śmiercią. Przy tym dziś pijąc nie muszę obawiać się, że jutro dręczyć mnie będą bóle żołądka ani kac, którego tortury zazwyczaj potęgowałaś swoją złośliwością! Zapomnijmy o tym, Tulio, moje kochanie! Był bardzo podniecony, na policzki wystąpiły mu wypieki. — Pomyśl również o tych żołnierzach., którzy przez nas tracą widoki chrześcijan wchodzących do Królestwa, rozszarpywanych zębami dzikich zwierząt, krzyżowanych, palonych żywcem lub katowanych innymi wymyślonymi przez tego mistrza śmierci, Nerona, torturami. Wino, kobiety i śpiew — to radość żołnierza. Śpiewajcie, jeśli tylko macie na to ochotę! Kobiety jednak zostawcie na wieczór, ponieważ moja małżonka jest szacowną niewiastą. Dla mnie dzień dzisiejszy jest dniem wielkiej radości