To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Konstytucja bowiem daje zarys budowy wewnętrznej państwa, pokój zaś i plebiscyt stanowią o rzeczach zasadniczych co do granic jego i stosunku do sąsiadów. Wchodzimy w okres pracy systematycznej, w którym budować będziemy sam gmach politycznego i społecznego ustroju państwa. Spójrzmy, z jakim wchodzimy weń zasobem wartości moralnych. Kłamałby wobec siebie i wobec narodu ten, kto by patrząc na rezultaty okresu pierwszego chciał głosić same tylko bezkrytyczne zachwyty. Konstytucja uniknęła wprawdzie w ostatniej chwili niektórych postanowień, tracących mocno 17-tym wiekiem, a jeśli chodzi o ustrój władz ustawodawczych, o ogólny charakter rozdziału o prawach i obowiązkach obywatela, o postanowienia społeczne, jest nawet konstytucją XX wieku, mimo to jednak jest ona tworem kompilacyjnym, nie posiadającym własnego charakteru, nie uwypuklającym dla przyszłej pracy narodu planu i linii kierunkowych rozwoju. Pokój tym bardziej jeszcze nie krystalizuje wyraźnej myśli przewodniej w stosunku do wschodu, nie wychodzi ani z zasady imperialistycznej, ani z zasady przeciwnej — wolności i związku niepodległych narodów. Jest między tymi dwiema zasadami czymś niezdecydowanym, czymś, co nie stara się nawet być kompromisem, lecz jest tylko małodusznym zamknięciem oczu przed trudnościami i koniecznymi problemami przyszłości. Te strony ujemne, których zapominać nie wolno ani na chwilę, to rezultat dotychczasowych braków w psychice zbiorowej i w pracy narodu. Stwierdzamy brak programu szerszego, programu sięgającego w przyszłość. Jakże jednak Polska, jako całość, zdobyć się miała na taki program, skoro jeszcze lat temu kilka sam program zdobycia niepodległego państwa wśród ogółu naszego nie był uważany za naczelny i aktualny, nie był w ogóle rozumiany. Aby naród mógł -89- zbudować i odpowiedzialność wziąć na swe barki za program sięgający w przyszłość, musi on mieć poczucie, że stoi własnym wysiłkiem, zrozumienie, że sam trzyma ster własnej łodzi, którą sam zbudował. Musi mieć czynnie ugruntowaną wiarę w tej łodzi moc i wartość. Te cnoty nabywa się pracą i ofiarą. Zbyt znikomo mała część narodu włożyła w sprawę niepodległości pracę i ponosiła dla niej ofiary. Ogół narodu zadowalał się w ciągu wielkiej wojny światowej małoduszną ufnością, że inne siły za nas pracują, a co gorsza, wypadki tę ufność pozornie potwierdziły. Ogół narodu odczuł uzyskanie niepodległości jako dar, a przeto nie doceniał jej wagi, nie mógł traktować jej jako rzeczy z własnej krwi i kości zrodzonej. Z tego punktu widzenia nie jest to wcale paradoksem, że wielkim szczęściem dla Polski było przeżyte w lecie roku ubiegłego niebezpieczeństwo. Naród musiał bowiem wtedy tej niepodległości, którą otrzymał jakby w darze — i skutkiem tego nie rozumiał, bronić walką, ofiarą i krwią. Spłacał w ten sposób choć w części dług zaciągnięty wobec historii, zapełniał choć w części lukę moralną we własnej psychice zbiorowej. .(. Uczynił to jednak tylko w części. Fakt, że w naszym zwycięstwie nad Wieprzem i nad Niemnem tak chętnie widzieliśmy „cud", fakt, że z taką gotowością oddawaliśmy całą jego zasługę obcej (tak małej i tak teoretycznej) pomocy, świadczą naocznie, że psychika nasza zbiorowa cofa się jeszcze trwożliwie przed tym, by nawet powodzenie uznać za nasze własne dzieło, za wynik samodzielnego naszego wysiłku. Tę zatem lukę w psychice naszej, która wynika ze zbyt łatwego zdobycia niepodległości — i zbyt krótkiego wysiłku w jej obronie — zapełnić musi ów okres nowy, w jaki wkraczamy teraz, okres systematycznej, budującej pracy. W codziennym systematycznym dostosowywaniu wewnętrznego ustroju państwa do zadań, jakie podejmować i spełniać będzie ono musiało, w codziennym budowaniu podwalin jego siły ekonomicznej, kulturalnej i wojskowej — dojrzewać będzie musiało poczucie, że sami jesteśmy sprawcami ~90~ losów swoich, i wiara, że zadaniom stawianym przez nie podołamy. Realne stosunki z narodami sąsiednimi nauczą nas szukać sprzymierzeńców i stwarzać będą systemat współżycia z nimi i współdziałania. Na podstawach tych doświadczeń wzrastać będzie dojrzałość naszej samowiedzy narodowej, zrozumienie naszych zadań wewnętrznych i roli naszej między narodami. I tak systematycznie budować się będzie i ugruntowywać coraz bardziej program nasz polityczny i społeczny. Do tej pracy trzeba nie mniejszej mocy moralnej, nie mniejszego rozpędu i nie mniejszej odwagi niż do walki orężnej. Muszą do niej — od razu z nastaniem nowego okresu — stanąć ci ludzie, którzy najwięcej okazali dojrzałości narodowej, najwięcej zrozumienia istoty i potrzeby samodzielnego bytu i najwięcej wartości moralnych. Dźwignęli oni wśród pożogi miecz Polski, narzucili światu i narodowi samemu, zgnuśniałemu w niewoli, prawo jego bytu. Teraz w dumnym jego cieniu rozpocząć muszą orkę i zasiew, bo to tylko druga postać tej samej pracy