To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Rzecz jasna, niezbędnym elementem tego ujednoliconego stroju była błękitna szarfa.. A gdy wszyscy już byli gotowi i ostatnią czynnością pozostało spięcie tunik przy szyi klejnotem królowej, każdy raptem poczuł się jak żołnierz w uniformie. - Panowie... godność, honor i ojczyzna - odezwał się Gryf pogrzebowym tonem, otwierając drzwi. Nikt jakoś się nie roześmiał. * * * Sala balowa w dni powszednie służyła celom bardziej prozaicznym. W obszernej hali odbywały się niewielkie spotkania towarzyskie. Grano tu w kule, gdy na zewnątrz panowała zła pogoda; spacerowali po niej dworzanie, rozkoszując się spokojem, zwłaszcza że przypominała swym wyglądem ogród. Pełno w niej było donic z bujnie rosnącymi roślinami, a pośrodku kaprys architekta umieścił niewielką, płytką sadzawkę, w której pływały czerwone rybki. Sala miała jeszcze tę niezaprzeczalną zaletę, że niezwykle łatwo było schować się między roślinami lub za kolumną - co sprzyjało podsłuchiwaniu albo zabawie w chowanego. Zwłaszcza Jana bez skrupułów wykorzystywała okazje, by w tym miejscu niezauważalnie wyzwolić się spod kurateli guwernantek, czym doprowadzała je do choroby nerwowej. Tym razem wyniesiono część roślin, a pozostałe przestawiono w taki sposób, by stworzyły po bokach zaciszne kąciki, gdzie można będzie usiąść na miękkich ławeczkach, gdy ktoś zmęczy się tańcem. Między kolumnami zwieszały się długie festony uplecione z cisowych gałązek, w które powpinano setki złocistych atłasowych kwiatów słonecznika i motyli zrobionych z piórek. W wazonach stały pęki gałązek obsypanych młodziutkimi jasnozielonymi listeczkami. A gdzieniegdzie pomiędzy zielenią umieszczono drewniane figury przedstawiające postacie pasujące do sielankowego wyobrażenia wsi: bosą pasterkę, o której fałdzistą spódnicę zaczepił rogiem koziołek; żniwiarkę z sierpem, w wieńcu z kłosów; pszczelarza, na wieki zastygłego z palcem w ustach, jakby oblizywał go ze słodyczy, a może wysysał ślad użądlenia; chłopczyka z wędką, dumnie pokazującego rybę drewnianej dziewuszce, oraz temu podobne. Tu i ówdzie na małych stoliczkach stały koszyczki z łyka, wypełnione ciastkami i owocami w cukrze, gliniane pucharki, butelki wina oplecione łykiem i dzbanki na wodę o smukłych szyjkach. Na powierzchni wodnego oczka unosiły się lekkie tace, również z drewna, którym zręczne ręce rzemieślnika nadały kształt kaczek. Pływały swobodnie, niosąc na grzbietach stosy orzechów, rodzynków i słodkich strączków kafinu. Dekorator konsekwentnie postanowił wszystko utrzymać w jednym, niby wiejskim stylu i efekt był, o dziwo, bardzo przyjemny dla oka. Na wysokiej galerii, obiegającej wkoło komnatę, przygrywali dyskretnie muzycy. Jednak nie każdemu przypadło to do gustu. Wśród gwaru rozmów zbierających się gości Koniec wyłowił słowa rzucone półgłosem: "Skarbiec musi być pusty, skoro robią aż takie oszczędności". Zabrzmiało to dość wzgardliwie. Mówca bezbłędnie znalazł autorkę powyższej uwagi. Była to chuda kobieta w średnim wieku, przesadnie wymalowana i obwieszona biżuterią. Zasłaniając niedbale usta wachlarzem, rzucała ciche, kąśliwe uwagi o dekoracjach, gościach, a nawet samej królowej. Słuchała jej przyjaciółka, na odmianę tęga, z przylepionym do warg sztucznym, słodyczkowatym uśmieszkiem. Ożeż wy! Zapamiętam was, kwoki podskubane! - pomyślał Koniec z gniewem. Odźwierni rozsunęli wielkie, czteroskrzydłowe drzwi między salą do tańca a bankietową, gdzie przygotowano dwa ciągi stołów zastawionych już do uczty. Po jednej stronie obrusy były śnieżnobiałe, po drugiej - zielone jak trawa. Kamerdynerzy, pod kierunkiem mistrza ceremonii, zaczęli prowadzić gości do miejsc wyznaczonych im według stanowisk i urodzenia. Wszyscy młodzi magowie znaleźli się przy stole zielonym. Ku pewnemu zaskoczeniu i zmieszaniu biesiadników na zielonym obrusie stały bardzo proste, drewniane talerze. Noże i szpikulce do mięsa były brązowe w kościanej okładzinie. Kielichy do wina - z grubego, zielonkawego szkła. "Biały" stół tymczasem lśnił od złota, srebra i rżniętego kryształu. Porcelanowe wazy kipiały egzotycznymi kwiatami, z których ogołocono zanikową oranżerię