To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Choć może nie powinien był nawet wspominać o rozbieżności myśli. Efanor sposępniał i świdrował go wzrokiem, rozmawiając cicho z kapłanem. Widać duma Efanora miała pierwszeństwo nad zdrowym rozsądkiem - oczywistym też było, kto zajmował główne stanowisko wśród osobistych doradców księcia, co wielce irytowało Cefwyna. Cefwyn pozwolił, by paź napełnił jego kielich, po czym nakazał dwóm zwiadowcom przysiąść się do stołu, gdzie mogli ucztować wraz z resztą: wyczerpani wędrowcy odbyli daleką podróż i niech zaraza wydusi tych bojaźliwych amefińskich biesiadników u najniższych stołów, którzy po pewnej ilości wychylonych kielichów zaczęli obawiać się aktów piractwa - czyżby myśleli, że dokonają się przy stołach? Para zdrożonych nadrzeczan miałaby porwać złotą zastawę Aswyddów? Podano dość piwa i wina, aby rozweselić towarzystwo (choć nie Efanora i jego kapłana). Olmerneńscy wywiadowcy posnęli niemal z głowami w sosie, więc Sovrag wyznaczył ludzi, by wynieśli z sali obu osobników, podczas gdy nadęci Imorimi dyskutowali z Sulrig-ganem na bogowie wiedzą jakie tematy. Cefwyn, przed którym stał jeszcze jeden kielich, przyrzekł sobie w duchu, że zaraz po wypiciu połowy uda się na spoczynek. Efanor wychodził z sali razem ze swoim kapłanem, niewątpliwie by oddać się pobożnym i trzeźwym kontemplacjom. Gdy jednak rozległ się huk gromu, Idrys, stojący dotąd przy drzwiach, przemierzył wąskie przejście między rzędem krzeseł a ścianą i pochylił się nad Cefwynem, aby powiedzieć możliwie najcichszym szeptem: — Mości szara szata czeka pod bramą, panie. Zerwała się dziś straszna wichura, przywiewa wszelkiego rodzaju szczątki i odpadki. — Szkoda, że nie przywiała Tristena z nim razem - mruknął, nadąsany. Wypił nieco za dużo, odkąd przybyli zwiadowcy z nowinami. Skoro upadały przyczółki, które uważał za niewzruszone, nie był w nastroju do spotykania się ze starym nauczycielem, arbitrem jego sztubackich osądów, wybawcą z mniej przemyślanych przygód - by poinformować go, że nie, nie wywiązał się z obowiązku uchronienia Tristena od kłopotów. Choć przecież Emuin odmówił mu stanowczo zarówno swej rady, jak i towarzystwa, umykając do kryjówki zakonników, podczas gdy on nie zdawał sobie sprawy z potencjalnego zagrożenia związanego z owym gościem, którego, zgodnie z radą Emuina, miał wziąć pod opiekę i obdarzyć przyjaźnią. Tak więc zaklął pod nosem i powstał, jak już wcześniej zamierzał, aby opuścić salę. Uderzył piorun. Ludzie dopatrywali się wróżby w takich znakach. - Życzę dobrej nocy, panowie. Wygląda na to, że popsuła nam się pogoda. Odpowiednia noc, by posiedzieć sobie w ciepłej sali z przyjaciółmi. Pijcie do woli i szanujcie moich gwardzistów... oraz całe domostwo. Koło południa liczę na wasze jasne umysły i mądre rady. Dobrej nocy, dobrej nocy. Także Cevulirn powstał, aby przeprosić towarzystwo wcześniej z trzeźwą głową, aczkolwiek jego porucznik postanowił zostać; Sovrag wraz ze swymi z kolei porucznikami zamierzali poddać próbie dobre humory czeladzi, a Umanon z Pelumerem popijali w cichej naradzie przy drugim końcu sali, rzucając spojrzenia w stronę Sovraga. Sulriggan i jego człowiek również zbierali się do wyjścia. Podnieśli się jak na komendę i złożyli ukłon, zmierzając do drzwi. Król niewiele się tym przejmował. Król miał na głowie swego starego nauczyciela. Prywatnymi drzwiami przeszedł do drugiej sali, od której z kolei odchodził główny korytarz, wijący się pokrętnie wśród zamkowych komnat. Tuż za nim maszerował Idrys z gwardzistą - nie zmierzali ku schodom wiodącym do królewskich apartamentów, gdzie Cefwyn przyjmował większość gości, lecz w dół korytarza, w stronę zachodnich drzwi, które, gdy do nich dotarli, były szeroko otwarte na deszczową noc; w progu stało odziane w szare opończe trio zmokniętych zakonników. Wśród nich czekał Emuin; strugi wody spływały na ramiona z brody i białych włosów, płaszcz przemókł - starzec przypominał pospolitego żebraka. — Panie - rzekł, po czym zaczął wydawać rozkazy niezdecydowanym sługom, którzy się zlecieli ze swych posterunków: - Znajdźcie miejsce dla zacnych braci. Zabierzcie ich do kuchni. Niech coś zjedzą, bo umierają z głodu. — Przybywasz w samą porę - stwierdził Cefwyn. W tym samym momencie łoskot gromu przetoczył się po niebie. Idrys milczał. — W samą porę - powtórzył Emuin, odgarniając znad oczu ociekające włosy, po czym udał się w ślad za Idrysem ku pustemu przejściu. - Przybyłem tak szybko, jak na to pozwoliły stare kości, panie. — Po której z moich wiadomości? - Cefwyn był poirytowany, na dodatek wino plątało mu język. Emuin jak dotąd nie uznał w nim króla: ów niuans nie uszedł jego uwagi. — Pędziłem, jak mogłem, panie. Dlatego przybywam bez eskorty. — Tristen też wyjechał bez eskorty. Udał się gościńcem. Ominął wszystkie moje straże. Ruszył na zachód