To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Przywykliśmy na Ziemi, że czło- 205 wiek, zanim wejdzie do domu, otwiera drzwi; że człowiek, zanim odczuje rozkosz, będzie współautorem prologu, uczestnicząc w grze miłosnej; że człowiek, zanim zbuduje wysoką wieżę, rozpocznie swoje dzieło od fundamentów, a potem kolejno piętro po piętrze, aż do samego wierzchołka. A tutaj nie szanowano porządku chronologicznego, nie zawsze coś wynikało z czegoś, po prostu mniej ważne czy nieistotne stopnie pośrednie przeskakiwano, skracając drogę wiodącą ku właściwemu celowi. Podobnie Efer postąpił z nami. Ni stąd, ni zowąd znaleźliśmy się wewnątrz gmachu o różowych ścianach. Był to ogromny budynek, wielopiętrowy. Siedzieliśmy w głębokich fotelach na platformie, spełniającej rolę windy i kolejki, która sunęła po mostach zawieszonych nad przestronnymi halami. Efer-pośrednik, ustąpił miejsca Eferowi-przewodni-kowi. — W tych pomieszczeniach szkolimy Tych, Którzy Będą Uczyć Innych. Oto kołodzieje. Poznają tajemnicę konstrukcji i budowy koła. — Czyżby na tej planecie nie używano koła? — zapytał Tytus. — Na tej planecie ten problem już dawno został pomyślnie rozwiązany — odrzekł Efer. — Ci, Którzy Będą Uczyć Innych, zostaną wysiani na odległe planety do dalekich układów słonecznych, by przyspieszyć rozwój prymitywnych istot. Okazuje się, że wynalezienie koła natrafia na trudności. W wielu- rejonach trwa to niesłychanie długo. Dlatego ingerujemy. Czynimy to również wówczas, gdy istoty rozumne nie potrafią zrobić użytku ze swojego rozumu , gdy mozolne doświadczenia nie przynoszą żadnych wyników. Przypatrzcie się uważnie uczniom, którzy wkrótce będą uczyć. Oto kowale, garn- 206 carze, kamieniarze, rzeźbiarze, Na wyższych piętrach przygotowują się do zawodu nauczycieli rolnicy, architekci, pisarze, medycy i setki innych. Od pewnego czasu docieramy do najodleglejszych rejonów Wszechświata, by dopomóc tym, którzy stawiają pierwsze kroki. Bardziej zaawansowanych wtajemniczamy w prawa rządzące ruchem gwiazd i planet. — Czym jest podyktowana ta troska o Mniej Rozumnych? — pytanie zadał Akon. — Prostą kalkulacją — odparł Efer. — Łagodzenie kontrastów między cywilizacjami tej strefy Wszechświata przyspiesza osiągniecie najwyższego stopnia, zwiększa ilość Prawdziwie Rozumnych, a tym samym wzmacnia siłę i efektywność konstruk-' tywnego działania. — Nie rozumiem — przyznał się szczerze Lau-rin. — „Efektywność konstruktywnego działania" to brzmi poważnie, można rzec, uczenie, ale te trzy słowa przypominają parawan z jedwabiu, na którym wysz3Tto trzy magiczne znaki. O jaką chodzi efektywność? Kim są konstruktorzy? Na czym polega ich działanie? — Nie sposób jednym zdaniem... — zaczął Efer. — Spróbuj dwoma — dokończył Kosmolog. — Dworna też trudno. — Zgoda na trzy. — Mądrość Kosmosu w trzech zdaniach — Efer roześmiał się. — Doceniam twoje poczucie humoru. Chętnie przyspieszamy rozwój rozumu, lecz zbyt duże tempo może zaciemnić obraz. — Spróbuj — zachęcał Tytus. — Może nie zaciemni. — Eksperymentujemy, ciągle jeszcze eksperymentujemy, szukając najdoskonalszej formy, najbo- 207 gatszej treści. Rozumnie jsi sprawili, że poznaliście niektóre efekty nieudanych prób. — Istoty z planety Xyris i zarozumiałe „indory" — przypomniał Laurin. — To były pośrednie ogniwa, te prymitywne istoty pozostawiają wiele do życzenia. Natomiast podziwiamy ludzi. — No, no — wymruczał Akon. — Szczerze podziwiamy — zapewnił Efer. — Ro-zumniejszych zachwyca forma i treść ludzka. — Ty również jesteś bardzo przystojnym mężczyzną — powiedziała Tereza — i mądrym. — Bo stworzono mnie na obraz i podobieństwo człowieka, podobnie jak innych mieszkańców tej planety, ale kopie nigdy nie dorównują oryginałowi. Wiele widziałem — mówił Efer — i dlatego mogę śmiało powiedzieć, że ludzie są najpiękniejszymi istotami w tej strefie Wszechświata. Milczeliśmy nieco zakłopotani. Efer dostrzegł nasze zażenowanie i zawołał: — Ile uroku w tym zawstydzeniu! Jakże to miłe i ujmujące! Najczęściej mamy do czynienia z pyszałkami albo obłudnikami, albo pokrakami, albo dziwolągami. Dookoła centrum Kosmosu wirują światy zapełnione ponurymi, okrutnymi, ciemnymi, nieestetycznymi indywiduami, stworzonymi w przystępie złego humoru. Ziemia to prawdziwy raj. — No, no — wymruczał znowu Akon. — Piękni, ale niezbyt mądrzy, czy tak? — zapytał ubawiony Tytus. — Wspaniały, czarujący człowiek, cudowne, miłe stworzenia — roztkliwiał się Efer. — Podziwu godna skromność i umiejętność zachowania dystansu do własnych zalet i przywar. Piękni i mądrzy — zapewniał pośrednik. — Jeszcze nie tak mądrzy 208 jak Rozumniejsi, lecz na wszystko przyjdzie pora. Także na prawdziwą mądrość. Zanim odpowiem na pytanie Tytusa, pokażę wam dalsze fragmenty Szkoły Aniołów. — Aniołów? — zdziwił się filozof Akon. — Studiowałem historie cywilizacji ziemskiej. W swoim. czasie sporo mówiliście i pisaliście o aniołach. Oglądałem liczne reprodukcje obrazów artystów malarzy, podziwiałem wspaniałe rzeźby i olśniewające freski, nie mogłem oderwać oczu od zachwycających gobelinów. Treścią tych arcydzieł często były postacie nieziemskie, promieniejące jasnością, przeczyste, niepokalane. — I skrzydlate — uzupełnił Tytus. — Skrzydła, ha ha! — Efer manifestował znakomity humor. — Tylko poeci uskrzydlają istoty z Innych Światów. Ile wrażliwości, ile subtelności w tym pomyśle! Obejrzałem wiele obrazów z aniołami. Najbardziej wzruszył mnie obraz anioła w bia-ło-błękitnyeh szatach, czuwającego nad dzieckiem kroczącym po niepewnym mostku. — To Anioł Stróż — powiedział Akon. — Wielce sympatyczna postać. Więc wy szkolicie kandydatów na aniołów? — Żartobliwie nazwaliśmy nasz instytut „Szkołą Aniołów". Wyjedziemy teraz na najwyższą kondygnację, skąd zobaczycie kosmodrom, dobrze wymówiłem to słowo? — Bardzo dobrze — pochwalił Tytus. Był to przeogromny kosmodrom, przypominający najruchliwsze lotniska w okresie Pierwszej Ery Kosmicznej. Pojazdy startowały co kilka sekund, rakiety, gwiazdoloty, statki kosmiczne o najrozmaitszych kształtach. — Zabierają Tych, Którzy Bada Uczyć Innych — 14 Fenomen Kosmosu 209 tłumaczył Efer. — Wiele światów oczekuje nauczycieli. Staramy się zaspokoić potrzeby naszej Kos-micznei Rodziny. Z coraz większym trudem spełniamy życzenia Mniej Rozumnych, bo w miarę upływu czasu wzrastają wymagania. Najczęściej Prymitywnych. Spieszą się, ciągle się spieszą. Najpierw pragną przenosić głos na odległość, potem sami chcą fruwać. Uczonych na Ziemi długo trapił problem opanowania sił grawitacyjnych. Dopomogliśmy wam — przyznał Efer